Tom III ~ Rozdział 10

285 29 13
                                    

Po tym, jak w mediach zawrzało o konflikcie na cmentarzu, wszyscy byli bacznie obserwowani. To oczywiście skutkowało oburzeniem rządu i ludzi od wizerunku. Trójca musiała wiele wysłuchać i do wielu nowych ruchów publicznych po prostu dostosować. Lutherowi było o tyle ciężko, że siedział na stanowisku tylko dla Jamesa i poniekąd przyjaciół, którzy stracili bliskich lub dopiero mogli ich stracić. Musiał zgodzić się na masę wywiadów, do których sztab ludzi przygotował go śpiewająco. Recytował, gdzie był i co robił, a odpowiedzi nie miały nic z prawdy. Oprócz faktu, że na pierwszej stronie gazet wylądowało zdjęcie z rozejmu Beckerów z Wilkersonami. Dopiski natury „czy miłość ich synów sprawiła, że zakopali topór wojenny?" były ulubionymi Luthera. Bez cienia wstydu wycinał je i przyczepiał na swoją korkową tablicę w biurze. Owen patrzył na to milcząco, lecz miną sugerował, że Luther jest już nie do odratowania. Cole'a natomiast to bawiło i rozczulało jednocześnie. Oni też zostali spytani o związek Arrowa z Gabrielem – Cole to nawet intensywniej z racji na tymczasowe opiekowanie się chłopakiem. Powiedział prosto z serca, że wspiera ich miłość i zawsze będzie.

Na szczęście nikt z Trójcy nie dyskryminował osób queer, więc Owen – mimo iż średnio było mu to na rękę – nie sprzeczał się z jawnością związku tej dwójki. Pytania o Verity zbywał krótkim „to była szczenięca miłość, skoro Gabriel odnalazł tą prawdziwą, to i moja córcia ją kiedyś odnajdzie". Szczere i prawdziwe, naturalnie na tyle, jak bardzo mógł. Przecież nie oczerniłby zmarłej żony, że to z jej inicjatywy było to ustawione od początku do końca. Reporterzy liczyli tylko na sensację, a Owen nie miał zamiaru ich nią karmić.

Uzgodnili z Jamesem plan działania, który był ściśle tajny tylko dla ich uszu. Owen chciałby go wyśmiać, wskazać drzwi albo poderżnąć gardło, tyle że... James się kajał. Przyszedł po pomoc, ich siłę. Nie szydził, nie uśmiechał się z wyższością. James przypominał w tym wydaniu własnego syna, do którego Owen już przywykł. Zdawał się zakłopotany i bezsilny przeciwko temu, komu przyszło stawić mu czoła. Powtarzał, że jest człowiekiem, a nie Bogiem i dotarł do granicy cudów.

Walczyli w czwórkę, przeciwko czemuś, czego nie znali. James rzucił paroma spekulacjami, ale nie miał żadnych niezbitych dowodów. Rozmawiał ze swoim wrogiem jedynie tekstowo i poprzez nagrania, gdzie głos zabierał jeden z uwolnionych Szaleńców. Zaznaczył jednak, że rebelii nie rozpoczął żaden z nich samotnie, byli zbyt ogłupiali na tle zabijania.

Przyznał się przy okazji do swoich niecnych czynów i choć Owena łechtało ego, nie mógł chwycić za telefon i powiadomić prokuratury. Miał tyle dowodów, zeznania Jamesa. Chłopa, który w piwnicach swojej firmy posiadał laboratoria, klatki z tajemnymi Szaleńcami, których trzymał sobie dla testów. Chore, ale gdy Owen popatrzył po pozostałej dwójce w pomieszczeniu, doszedł do wniosku, że nikogo to nie zdziwiło. Każdy z nich się tego domyślał, a gdy usłyszał prawdę, zaakceptował ją i nie używał jako broni.

Nim skończyli posiedzenie, James powiedział słowa, które zagnieździły się we wszystkich. Słowa zwiastujące ich koniec. Pewien jasnowidz, Obdarzony, przepowiedział Jamesowi to, co miało nadejść. Nie podał daty, nie znał jej. Jednak według słów Beckerów, to się zaczęło.

Luther wszak chciał odejść. To dobry dowód. Czy aby na pewno? Czy Owen też chciałby to rzucić w cholerę?

Zastanawiał się nad tym przy szklaneczce szkockiej. Córka zasiadła przy nim w piżamie, owinęła się ciaśniej kardiganem. Patrzyła na szklankę tak intensywnie, że Owen nawet nie spytał i po prostu jej polał. Była dorosła, była w żałobie, była złamana. Jak mógłby jej odmówić? Poza tym nawet nie wiązała ciasno włosów, przez co kosmyki sterczały na każdą stronę.

Czuł się zobowiązany, żeby przekazać jej rewelacje od Beckera. Bujał swoją szklanką, patrząc, jak przelewa się ciecz.

– James zapewnił, że Edgar Edwards nie istnieje.

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz