Tom III ~ Rozdział 14

231 27 37
                                    

Arrow obudził się bez poczucia, że cokolwiek spał. Chłopak obok niego nie miał tego problemu, leżąc na brzuchu i z ramionami pod poduszką. Raz wystarczyło na niego zerknąć, aby przypomnieć sobie całą sytuację, bo ten nadal był we krwi, a przez to ich pościel pobrudziła się w paru miejscach. To nie widok krwi stanowił problem, a fakt, że ta umęczona twarz skrywała pod powiekami początkującego Szaleńca. Oczy były najwyraźniejszym dowodem, chyba że Gabriel werbalnie wyrażałby się w niezbyt ludzki sposób. Arrow jednak wierzył, że ten przez noc zdołał ochłonąć, skoro udało mu się zasnąć.

Leżał parę minut bez zdradzania swojego przebudzenia. Obserwował śpiącego partnera i analizował wszystko, co wydarzyło się minionej nocy. Pamiętał, jak przez myśl przeszło mu sięgnięcie po broń, która dalej spoczywała pod poduszką. Pamiętał też, że mimo paraliżującego strachu, nie sięgnął po nią. Za każdym razem wybierał opcję potencjalnie dla niego gorszą, ale lepszą dla Gabriela. Gdzieś podskórnie wierzył, że uda mu się go zawrócić. Panikował tak bardzo nie tyle ze strachu o siebie, a o niego. Co by począł, gdyby Gabriel teraz Oszalał? Jak poradziłby sobie ze stratą kolejnej osoby i to z własnej winy? Czy ta noc nie udowadniała, że nie pasowali do siebie?

Przymknął powieki i westchnął. Przygotowywał się mentalnie na tę rozmowę z partnerem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Gabriel wysnuje te same wnioski, tylko podpisze pod nimi swoją winę, a nie Arrowa.

„Zagrażam ci, nie mogę dopuścić do eskalacji problemu. Lepiej zakończmy to teraz, gdy jeszcze mnie nie kochasz".

Ale czy aby na pewno Arrow jeszcze go nie kochał? Uczucie to było inne od wszystkich, które żywił do ludzi wokół siebie. Pragnął mieć Gabriela przy sobie, aby móc z nim rozmawiać nierzadko o trywialnych sprawach. Kłócenie się z nim też miało sporo pozytywów, bo chociaż w takiej sytuacji czuł, że Gabriel nie ugnie się tylko dla widzimisię. Wkurzony przedstawiał swoje zdanie, z którym potem się godzili. Martwili się o siebie, troszczyli. Bliskość nie stanowiła żadnego problemu.

Zerwanie pozostawiłoby pustkę nie do zastąpienia.

Arrow nie chciał zrywać i nie mógł pozwolić na to Gabrielowi.

Zdeterminowany jak nigdy odrzucił kołdrę i zrzucił bose stopy na panele. Widział, że ma ubrudzone ubranie, co przypomniało mu, że Gabriel nocą go przytulał. Nie mógł wyjść w takim stanie do wszystkich, inaczej mogliby zadawać niewygodne pytania. Najpierw musiał namierzyć Augusta i pogadać z nim na uboczu. Jedyną osobą, którą Gabriel posłuchałby. Jego mentor.

Tak, to był dobry plan na początek.

Odświeżony zszedł na parter, będąc pewnym, że Gabriel dalej śpi. Słaby był z niego obserwator, bo ledwie zamknęły się za nim drzwi, oczy chłopaka otworzyły się bez żadnego zaspania.

Pierwsze dźwięki rozmów dotarły do uszu Arrowa, co było nawet pocieszające. Nie wiedział tylko, kto o szóstej dwadzieścia dwie był już na nogach. Wkroczył do kuchni i zastał przy dużym stole swoich braci z Augustem.

Szczęście w nieszczęściu.

Przywitał się z nimi krótkim słowem, aby bez zawahania ruszyć do wyspy i przygotować sobie tosty. Nie śpieszył się, to mogłoby zaalarmować resztę, że zachowuje się nerwowo. Niecierpliwie. Taka była prawda, ale nie musieli wiedzieć o tym wszyscy. Jak gdyby nigdy nic zasiadł naprzeciwko Axela, mając na prawo od razu Tome, a ten z kolei naprzeciwko siebie Augusta. Zachowywali się cicho, można rzec, że powściągliwie. Szaleniec obserwował bez większego polotu młodszego Beckera, Axel szczerzył się jak głupek, a Toma dziobał w jajecznicy bez apetytu. Albo temat umarł, gdy się zjawił, albo wcześniej po prostu się drażnili. Stawiał na to drugie.

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz