Epilog

276 24 15
                                    

Pięć lat.

Dokładnie tyle minęło, gdy z pełną premedytacją opuścili Los Angeles. Tyle czasu minęło, zanim zdecydowali się przyjechać do rodzin w odwiedziny. Nie robili tego wcześniej. Rowan wracał do LA tylko raz na kilka miesięcy, aby odbębnić obowiązkowe zebrania czy wywiady.

Utrzymywali sporadyczny kontakt z rodzinami w postaci maili. Nie mieli już tych samych numerów telefonów. Wszystko się zmieniło, a ich adres pozostawał nieznany.

Do czasu.

Rowan nie był jedynym, który postanowił wywrócić swoje życie do góry nogami. Dołączył do niego Toma Ward, któremu zaproponował podczas jednej z przymusowych wizyt w LA prowadzenie wspólnego biznesu niemającego nic wspólnego z zabójstwami. Uraczony zmianą i pomysłem przyjechał do Kanady i zaoszczędzone pieniądze przeznaczył na otwarcie szkoły sztuk walki dla dzieci i młodzieży. Byli wspólnikami, bo wiedzieli, że potrafią ze sobą współgrać. Oprócz tego Toma był głównym nauczycielem i to do niego należało zatrudnianie nowych.

Biznes kwitnął. Dzieciaki i ich rodzice byli zachwyceni. Przyjmowali nie tylko Zwykłych, ale także Umiejętnych i Skażonych. Pokazywali, że można żyć w koegzystencji już od najmłodszych lat.

Dziwnie więc było pozostawiać ten biznes na barkach Tomy przez tydzień – bo tyle mieli zostać w LA. Dziwniej o tyle, że Toma zadurzył się w ich nowej pielęgniarce, która była siostrą jednej z uczennic. Przekomarzali się, udawali, że niby nic, ale Rowan wiedział swoje.

Stres osiadł na Rowana i Gabriela w chwili, gdy postawili stopy na znajomej ziemi. Niby wiedzieli, że rodziny wspierały ich plany, ale przecież nie słyszeli ich głosów, ani nie widzieli min podczas wymiany maili. Cieszyli się, że dom rodzinny Rowana dalej stał, a Xavier go nie zniszczył i mogli w nim zamieszkać przez najbliższy czas. Sam Xavier zaś był szczęśliwym posiadaczem dziewczyny, która była Zwykłą i lubiła nim rządzić.

Już się Rowanowi spodobała, ledwo przekroczył próg domu. Rudowłosa piękność z głęboko osadzonymi oczami i dziarskim usposobieniem. Mimo iż niższa od wszystkich kobiet, jakie Rowan znał.

– Cześć, cześć – przywitała się, wpychając do ust tosta i zarzucając na siebie w pośpiechu torbę. – Papa! XEL! – ryknęła, posyłając nowoprzybyłym uśmiech. Ostatecznie wyszła.

– Głośna kobieta – stwierdził Gabriel.

Xavier zbiegł ze schodów i stanął jak wryty. Słabo zniósł ucieczkę Rowana, ograniczał ich kontakt mailowy do minimum. Teraz jednak jego wzrok zjechał niżej i pohamował wściekłość, gdy Kai pomachał mu na przywitanie, a Blair dała susa i stanęła przed nim.

– Yo, wujaszku! – przywitała się.

– Wuja... wu... Rowan? Co...? Jak...?! – nie mógł się wysłowić, pokazując na dziewięciolatków.

– Xavier, poznaj nasze dzieci. Umiejętną Blair i Zwykłego Kaia – przedstawił. Gabriel oparł się o ścianę ramieniem.

– Wasze co?

– Wujku, nie mogliśmy się doczekać, aż cię poznamy! – ekscytowała się dziewczynka.

Blair była siostrą bliźniaczką Kaia. Oboje mieli masę piegów na ciele. Oboje mieli brązowe lśniące włosy: Blair sięgały do ramion, a Kai wolał być krótko strzyżony. Oprócz tego uzupełniali się kolorem oczu. Prawe Blair był niebieskie, a lewe zielone. U Kaia było na odwrót. Były to dzieci energiczne i niesłychanie posłuszne. Ciekawe świata i uwielbiające domowe zacisze. Rowan i Gabriel kochali tych urwisów.

– Okej. Dobra – odchrząknął Axel, pochylając się nad dziewczynką z uśmiechem. – Witaj, słonko.

Kai ośmielony zmianą nastroju podszedł bliżej i wraz z siostrą umownie przytulili się do wujka, któremu od razu zrzedła mina. Patrzył na Rowana, który uśmiechał się do niego i kiwnął głową. Pomyślał sobie, że młodszy braciszek był niezłym manipulatorem. Zostawił wszystkich, zranił, a wrócił z dziećmi, aby zmiękczyć serca. Cały Becker.

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz