Tom I ~ Rozdział 17

434 46 73
                                    

Niedziela dwunastego grudnia to urodziny Jamesa Beckera. Kończył pięćdziesiąt trzy lata i nawet to nie skłoniło go do zjawienia się w rodzinnym domu. Pearl była zła i smutna jednocześnie, co stanowiło mieszankę wybuchową dla pozostałych domowników. Krzyczała nawet na Arrowa, chociaż ten był poturbowany po rzuceniu się na Tome, aby zatuszować prawdziwą krzywdę wyrządzoną przez Gabriela. Był w kuchni i przygotowywał sobie ciepłą herbatę w ten wyjątkowo chłodny niedzielny poranek, gdy matka wparowała do pomieszczenia. Z dłoni wyślizgnęła mu się szklanka, ponieważ zbyt mocno zacisnął na niej palce od chorej dłoni. Nie pękła, ale narobiła rabanu.

– Kto ci pozwolił rzucać się na tego gówniarza, żeby teraz być tak poszkodowany! – krzyknęła, gdy przyciągnął obolałą dłoń do ciała. Patrzył na nią ze złością. – Co to za wzrok? Do książek! Nie schodź na dół, dopóki wszystkim wam nie pozwolę pokazać się na oczy!

– Czemu na mnie się wyżywasz? – spytał opanowany. Był bowiem przyzwyczajony do humorków mamy, gdy mąż ją zwodził. – To James nawalił.

– Dla ciebie jest tatą! – Zabrała szklankę i postawiła ją z hukiem. – Nie przyjechał, bo zawiodłeś go swoim rzuceniem się na Tome!

– Ach, więc teraz to ja jestem winien? Jak wygodnie z jego strony.

Wywrócił oczami, nie mogąc powstrzymać ironii. Długa rozmowa z siostrą pomogła mu zebrać się w sobie, aby ponownie stawić czoła ciężkiej walce. Musiał przyzwyczaić się do porażek, ponieważ droga czekała go długa. Raz potknąć miał się James, a raz Arrow, aż ten drugi nie osiągnie szczytu. Chociaż przyznać musiał, że ból nadgarstka nie był wart początkowej stawki.

– Do pokoju! – krzyknęła Pearl. – Natychmiast!

Odwrócił się na pięcie i pobiegł po schodach. W drzwiach od własnego pokoju stała Betsy, chcąc podsłuchać najwięcej. Dla Arrowa dziewczyna dopiero dochodziła do siebie po tym, jak na jej oczach się załamał. Nigdy nie patrzyła na niego z taką ostrością, jakby przelatywała mu przez wszystkie myśli i szukała tej konkretnej, w której planował pociąć się w odosobnionym miejscu. Nie ufała jego psychice, nie na tyle, aby przy najbliższej okazji go dokładnie nie obejrzeć.

Pamiętał, że sprzedała się dla niego. Sprzedała Tomie, który był ich bratem i powodem kłopotów. Mógł zapragnąć wszystkiego i w każdym możliwym momencie życia, a Betsy musiałaby mu to dać. Chyba że Arrow zabiłby go, zanim ośmieliłby się odezwać po spłatę długu. No dobrze. Może zabić to ostateczność, ale z chęcią zrzucić z piedestału. Była silna dla niego, gdy on nie mógł. Czas na odpłatę.

– Wariatka – westchnęła, wracając do pokoju. Zamknęła bratu drzwi przed nosem.

Wariatka czy nie, oboje cieszyli się z nieobecności jubilata. Gdyby się zjawił, mógłby osobiście zbadać stan syna i, co najgorsze, jego akta. Wszystko runęłoby jak domek z kart. Skoro Toma wywiązywał się z umowy, nie musieli się na razie martwić ojcem.

Dlatego w poniedziałek Arrow zjawił się w akademii jak gdyby nigdy nic. Coś jednak było inaczej, skoro ledwo przekroczył próg szatni, a podszedł do niego łowca. Dostał prawie zawału, gdy ten zamaskowany mężczyzna wyszeptał mu cicho, tylko do jego uszu, aby stawił się w sekretariacie. I tak samo jak się zjawił, tak samo cicho zniknął. Większość uczniów nawet nie dostrzegła jego obecności, będąc zajętymi przebieraniem i rozmowami.

Kiedyś też tak będę umieć.

W sekretariacie został poinformowany, że jego opiekun podupadł na zdrowiu i przed najbliższe trzy tygodnie będzie poza zasięgiem. To nie tak, że Arrow miał jakikolwiek kontakt z Gabrielem poza szkołą, ale dodatkowo go to zaniepokoiło. Czuł wewnętrznie, że to zasługa tej sprzeczki na balu i nawet jeśli nie był winny – Arrow umiał się przyznać, dlatego widział w tej sytuacji jedynie małą część swojej winy – to i tak nie potrafił się nie martwić. Carol Linn patrzyła na chłopca jak na przegranego. Udowadniała tym samym jego podejrzenia co do Gabriela.

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz