Rozdział 1

8K 326 103
                                    

Hej :3
Mam dla was nowe Drarry ;)
Dajcie mu szansę 😄
Zapraszam do czytania!

.................................................................................

2 lutego 2004: poniedziałek


- Pan Harry Potter?
Zmrużył oczy. Kobieta z czarnymi, krótkimi włosami i kartonowym kubkiem kawy ze Starbucksa w ręce przyglądała mu się uważnie znad trzymanego w drugiej dłoni notatnika.
Zamrugał, starając się pozbyć uczucia zawrotu głowy, i przytaknął.
- W imieniu Serwisu Świstoklikowego „Jutrzenka" witam w Nowym Jorku. Kontrola paszportowa odbywa się w korytarzu po prawej stronie. Będzie pan musiał wypełnić... - wręczyła mu kilka niewielkich kartek papieru - ...te formularze i przygotować różdżkę oraz bagaż do kontroli celnej. Zmierza pan do...?
- Eee... San Francisco.
Kiwnęła głową.
- Proszę kierować się oznakowaniami odpowiednich departamentów, gdy tylko przejdzie pan kontrolę. - Uśmiechnęła się radośnie, po czym wróciła do studiowania swojego notatnika.
Harry wziął głęboki oddech, starając się uspokoić żołądek. Nigdy nie lubił przemieszczać się świstoklikiem, a na samą myśl o podróży transatlantyckiej czuł się wytrącony z równowagi. Nie, żeby miał chociażby chwilę, aby się nad tym zastanawiać.
Z plecakiem przewieszonym przez jedno ramię ruszył w wyznaczonym przez kobietę kierunku. Podmuch powietrza musnął jego policzek i ze zdziwieniem stwierdził, że ciągle może czuć na nim wilgoć pocałunku, jakim obdarzyła go Hermiona zaledwie minutę temu.
Oczywiście, minęły dopiero trzy godziny od momentu, gdy siedział przy swoim biurku, z żołądkiem przyjemnie pełnym kurczaka tikka masala*, kupionym w małej, fantastycznej indyjskiej restauracji przy ulicy Farringdon, nieopodal biur ministerstwa. Do tego momentu poniedziałek można było uznać za całkiem udany, a wieczorem czekał go jeszcze wypad z przyjaciółmi w celu przetestowania nowego baru. Jego skrzynka mailowa była teraz pusta i czuł się w pełni sił, aby rozpocząć nowy tydzień. I wtedy właśnie okazało się, że ma wyjechać natychmiast i przebyć połowę świata, aby szukać kogoś, kto prawdopodobnie nie chce być znaleziony, a już z pewnością nie przez Harry'ego Pottera.
W obrębie dziesięciu metrów od stanowiska celników nie było miejsca, w którym mógłby kupić pióro, więc musiał poprosić o pożyczenie go od wyglądającej na zrzędliwą czarownicy. Kobieta krążyła w pobliżu, gdy wypełniał formularze, a kiedy nerwowym ruchem otwierał swój rzadko używany paszport, aby spisać numer, zmrużyła oczy. Kiedy wreszcie oddał pióro, mamrocząc ciche podziękowanie, jedynie zmarszczyła brwi.
Sama kontrola odbyła się na szczęście szybko. Pracownik urzędu imigracyjnego patrzył na niego przez chwilę, zanim przybił pieczątkę w pustym paszporcie. Harry nigdy wcześniej nie wyjeżdżał poza granice Unii Europejskiej.
- Cel i długość pańskiej wizyty? - zapytał mężczyzna. Z powodu twardego akcentu słowo „cel" zabrzmiało bardziej jak „czer".
- Kilka tygodni. Interesy związane z pracą dla Brytyjskiego Ministerstwa Magii. - Harry przełknął ślinę. Miał nadzieję, że nie brzmi na zdenerwowanego.
- Bilet powrotny?
Pogrzebał w kieszeniach i wyciągnął świstek papieru, który poświadczał, że naprawdę opłacił już podróż powrotną. Urzędnik sprawdził go, przybił pieczątkę na formularzach i wręczył Harry'emu cały plik z powrotem.
- Witamy w Stanach Zjednoczonych. Życzymy miłego pobytu. Następny proszę!
- Dziękuję.
Czując się wyjątkowo niezręcznie, pozbierał wszystkie swoje rzeczy i ruszył w kierunku stanowiska kontroli celnej, gdzie wielka kobieta, mająca na sobie o kilka rozmiarów za mały uniform, wyciągnęła do niego rękę po podstemplowane wcześniej papiery. Na prośbę otworzył plecak i podał jej różdżkę. Po sprawdzeniu wszystkiego rzuciła na nią zaklęcie rejestracyjne. Gdy Potter odbierał swoje rzeczy, starał się nie wyglądać na skrępowanego.
- Witamy w Nowym Jorku - powiedziała celniczka, wskazując dłonią na znajdujące się za nią drzwi.
Przed odejściem Harry posłał jej wymuszony uśmiech.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz