Rozdział 7

1.8K 136 7
                                    

24 lutego, 2004: piątek

- Dobrze się czujesz? - zapytał Manny.
Draco uniósł wzrok znad monitora i potarł oczy.
- Tak. Jestem tylko trochę zmęczony.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że przyniosłem ci mocha zamiast latte. - Manny wyciągnął w jego stronę papierowy kubek i uśmiechnął się, widząc przerażony wzrok przyjaciela. - Jezu, żartowałem. Nie jestem samobójcą.
- Dzięki. - Draco uszczypnął się w grzbiet nosa.
- Żadnej złośliwej riposty. Coś jest nie w porządku. - Manny machnął ręką i krzesło stojące przy jego biurku posłusznie przesunęło się po podłodze. Usiadł na nim i przez chwilę wpatrywał się w przyjaciela. - Czyżby Harry nie pozwalał ci spać?
- Nie, to nie tak. Nic złego się nie dzieje.
- Zaoferowałem się przynieść ci kawę, bo usypiasz każdego ranka. To do ciebie niepodobne. - Wbrew lekkiemu tonowi głosu, na twarzy Manny'ego widać było prawdziwe zainteresowanie.
- Sam nie wiem. Mam problem ze snem.
- Stres?
- To naprawdę nic wielkiego. Zapomnij o tym.
- Powinieneś spróbować eliksiru nasennego. Moja tia Emilia ma cudowny przepis, który...
- Myślisz, że nie próbowałem? - jęknął Draco.
Manny zmrużył oczy.
- Znowu rzucasz palenie?
Malfoy wzruszył ramionami. Usprawiedliwienie było tak samo dobre, jak każde inne.
- To już dwa pieprzone dni.
- Naprawdę musisz być zakochany - powiedział Manny, ciągnąc swoje krzesło z powrotem do biurka.
- Albo jestem największym idiotą na tym świecie - wymamrotał Draco.
Po dziesięciu minutach gapienia się na rozszyfrowany raport Hermiony, który przyszedł do niego dzisiaj rano, Malfoy poczuł, jak traci świadomość. Był tak zmęczony, że nie potrafił nic na to poradzić.
- Draco? - zapytał Manny, stając nad nim.
Ślizgon zamrugał. Nie wiedział nawet, kiedy zasnął.
- Chyba powinieneś wziąć wolny dzień - powiedział Manny. Wyglądał na zaniepokojonego.
- Nie mogę - odparł Malfoy. - Jest tyle do zrobienia.
- A ty nie jesteś w stanie niczym się zająć. Musisz się przespać. Idź do domu.
Draco westchnął. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, to kolejny koszmar. Miał dziwne przeczucie, że wszystko to jakoś się łączy: utrata pamięci Harry'ego, śmierciożercy infiltrujący Amerykanów, prawda o fatum Voldemorta. Jednak nie miał pojęcia, na czym ten związek polegał i nienawidził przypominać sobie o tym nocami.
Pochylił się i przycisnął czoło do blatu biurka.
- Boże, nie mogę. Nie dam rady tu pracować. Nie jestem w stanie dłużej udawać.
- O czym ty mówisz? - Manny usiadł na krawędzi biurka Draco.
- Kurwa, wiem, jak to wszystko funkcjonuje. I to nie jest coś, w czym jestem dobry, Manny. Działam w terenie. Wtopić się w tło, pracować pod przykryciem, wykorzystywać ludzi. Tutaj niczego nie osiągnę.
Wstał i odgarnął włosy z twarzy. Zaczynały mu się robić odrosty, co bez przerwy go drażniło, ale nie mógł nic z tym zrobić, bo farba była mugolska.
- Draco, radzisz sobie świetnie. Ty...
- Nie, nieprawda. Muszę się stąd wydostać.
- Wyznaczono cenę za twoją głowę. Twój ojciec to tylko jedna z osób, które chciałyby dostać cię w swoje ręce i pewnie on jest jedynym, który nie zabiłby cię od razu.
- Wiem, że to niebezpieczne, ale przyjechałem tu, żeby pomóc. Tak naprawdę zaryzykowałem swoje życie, aby pomóc.
- Nieprawda. - Manny potrząsnął głową, ale w jego oczach widać było współczucie. - Jesteś tutaj, bo Harry cię o to poprosił. Jesteś tu, ponieważ on tutaj jest.
Malfoy wbił spojrzenie w swoje ręce. Gdyby Harry wiedział... Gdyby znał całą prawdę... Draco wątpił, czy by zrozumiał. I to było sedno całego problemu. Musiał rozwiązać tę tajemnicę, zanim Potter pozna jego sekrety. Bo inaczej nic nie miałoby już znaczenia. To była jego jedyna szansa.
- Idź do domu - powiedział Manny. Draco zmarszczył brwi, na co przyjaciel tylko westchnął. - To może masz ochotę na spacer?

***

- Mama mówi, że w San Antonio strasznie pada - odezwał się Manny, zerkając na szare niebo. - Powiedziałem jej, że tutaj jest tak samo.
- Kiedy z nią rozmawiałeś?
- Przysyła mi maile.
Draco potrząsnął głową.
- To zadziwiające, że twoi rodzice używają Internetu. Nie znam żadnych czarodziejów poniżej czterdziestki, którzy by to robili.
- Wiesz, jak dużo kosztują transatlantyckie gęsi? Poza tym, musiała korzystać z poczty przez lata. Chociaż magiczna uczelnia jest ukryta przed zwyczajniakami, ciągle stanowi cześć uniwersytetu.
- To tam studiowałeś?
- Nie - odparł Manny z uśmiechem. - Miałbym swoją własną matkę jako nauczycielkę zachodnioeuropejskiej teorii magicznej, co skończyłoby się katastrofą. Poszedłem na Uniwersytet Michigan. Jest tam ogromny, magiczny college, jeden z najlepszych w kraju.
- Tutaj niewielu czarodziejów idzie na uniwersytet - powiedział Draco. - A ja chciałem szkolić się na aurora, więc nie było mi to potrzebne.
- W Stanach istnieje coś takiego, jak studia licencjackie - zauważył Manny. - Tak czy inaczej, musiałeś być wściekły na swojego ojca, skoro wybrałeś taką karierę. - Malfoy wzruszył ramionami, ale nic nie odpowiedział. - Zbuntowałem się przeciwko rodzicom, biorąc ślub w młodym wieku i nie kończąc szkoły średniej. Gdybyś był ciekaw, to świetny sposób, aby wkurzyć naukowców.
- Hermiona pokocha twoją rodzinę - powiedział Draco z uśmiechem.
Manny zaczerwienił się i przez chwilę nic nie mówił.
- To się stało tak szybko. Nie... Naprawdę można zakochać się w dwa tygodnie?
- Tak - westchnął Draco. - Myślę, że można.
Szli w ciszy, dopóki nie dotarli do Leicester Square, po którym, nawet w tak posępnym miesiącu, krzątali się turyści. Skierowali się na środek placu i usiedli na ławce. Zaklęcie maskujące Draco zostało zaprojektowane tak, aby wyglądał na jak najmniej interesującą osobę i teraz nikt nie zwracał na niego uwagi. Manny otrzymał kilka zaciekawionych spojrzeń, ale jego towarzysz równie dobrze mógłby być niewidzialny.
- Więc jak ci się układa z Harrym? - Ton Manny'ego był swobodny, ale Draco wiedział, że treść pytania taka nie jest.
- Świetnie.
- Ben mi powiedział, że kiedyś widziałeś go z jego byłą żoną.
Draco westchnął.
- Tak, no cóż... to nic nie znaczy.
Manny otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął. Obrócił się w stronę przyjaciela.
- Wiem, że ci na nim zależy i naprawdę wydaje się być miłym facetem, ale nie bierzesz pod uwagę, że to dla niego tylko chwilowa odmiana?
- Oczywiście, że tak. - Draco przyglądał się przez chwilę trzepoczącym na wietrze śmieciom.
- Po prostu nie chcę, aby cię zranił.
- Masz na myśli tak, jak ty mnie zraniłeś? - zapytał Draco, unosząc wzrok, aby spotkać spojrzenie przyjaciela.
Wyraz twarzy Manny'ego nie zmienił się.
- Wiesz, jak bardzo tego żałuję. - Zamilkł na chwilę i odwrócił wzrok. - Czułem wściekłość na nią, na cały świat, na kobiety w ogóle. A ty tam byłeś... chętny i... chciałem zaspokoić ciekawość. Nigdy nie chciałem, żeby to było takie skomplikowane. - Manny zacisnął dłonie razem na kolanach, jak gdyby chciał powstrzymać się od wyciągnięcia ręki do Draco. - Ale jesteś dla mnie ważny. Zawsze będziesz.
- Wiem. I ufam Harry'emu, choć nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Nie mam ku temu żadnego powodu, ale bycie z nim jest... relaksujące. Chociaż on ciągle stara się dojść ze sobą do ładu, jakoś wiem, że się uda, jeśli tylko tego nie spieprzę. - Draco zmarszczył brwi. Ostatnich słów wcale nie chciał wypowiedzieć na głos.
- W takim razie nie spieprz. - Manny uśmiechnął się do niego. - Ale jeśli cię skrzywdzi, będę musiał go zabić.
Malfoy zachichotał.
- Zastanawiam się, czy Harry miał taką samą rozmowę z Hermioną.
- Prawdopodobnie tak. Sądzisz, że tych dwoje kiedykolwiek...
- Nie, jasne, że nie. - Uśmiechnął się i wtedy ciemny kształt za ramieniem Manny'ego odciągnął jego uwagę. Poczuł, jak skręca mu się żołądek.
- Co? - zapytał Manny, obracając się, aby spojrzeć w tym samym kierunku. Draco zamrugał i cień zniknął. - Dobrze się czujesz? - spytał Manny.
Malfoy kiwnął głową.
- Ja... przez chwilę wydawało mi się, że coś widzę.
- Ale co? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.
Draco spróbował nie wzdrygnąć się z powodu zawartej w tych słowach ironii.
- Nieważne. Wracajmy, dobrze?
Manny zerknął na zegarek.
- Właściwie, to mam spotkanie z Hermioną.
- Spotkanie? - powtórzył Draco. - Jasne.
- Tylko o tym potrafisz myśleć? - Manny wywrócił oczami.
- Oczywiście.
Kiedy odchodzili, Malfoy obejrzał się za siebie, ale niczego nie zauważył. Mimo to zadrżał.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz