Rozdział 13

2.6K 206 13
                                    

Rozsiedli się na kanapie, pijąc wino i zerkając na jeden z odcinków „Ryzykantów", jaki Draco miał nagrany. Harry narzekał na beznadziejny gust Ślizgona, ale mimo to nadal oglądał program.
Prawda jednak była taka, że większość czasu patrzył na Malfoya. Obserwował, jak wyraz jego twarzy zmienia się od zakłopotania do wesołości, od zaskoczenia do radości, ciągle i ciągle od nowa. Rejestrował, jak szare oczy kierują się ku niemu, kiedy Draco sądził, że Harry tego nie widzi. Obserwował sposób, w jaki spuszcza wzrok, kiedy mu dokuczał. Uświadomił sobie, że pragnie dotknąć Malfoya, nieważne w jaki sposób: ująć go za rękę, musnąć włosy czy docisnąć do niego swoje udo, cokolwiek.
Czuł się, jakby był na jakiejś wyjątkowo niezgrabnej randce. Wiedział, że lubi osobę, z którą jest, ale boi się wykonać jakikolwiek ruch. Wbrew faktowi, że przez całe dorosłe życie kobiety uganiały się za nim, nie uważał siebie za przystojnego. Zawsze bał się bycia odrzuconym. Poza tym, dziewczyny, które go chciały, po prostu same go podrywały.
Być może mężczyźni byli inni. Być może on sam z mężczyznami będzie inny.
Przełknął ślinę, patrząc na Malfoya. Czy naprawdę mógłby to zrobić? Uważać mężczyzn za atrakcyjnych to jedno, a uprawiać seks z którymś z nich, to zupełnie co innego. Ślizgon zdawał się mieć do tych spraw podejście bardzo swobodne i choć nie było to coś, z czym Harry czuł się całkiem wygodnie, może spanie z nim pozwoliłoby osiągnąć cel, czyli zyskać zaufanie Malfoya.
Sięgnął do kieszeni i wyciągnął kolczyk.
- Daj rękę.
- Co? - zapytał Malfoy nieufnie.
- Mam coś dla ciebie, głupku. No, dawaj. - Draco posłuchał i Harry upuścił mu prezent na dłoń.
Ślizgon gapił się na niego przez chwilę.
- Kupiłeś to dla mnie? - Harry kiwnął głową. - Dlaczego?
- Sprawił, że o tobie pomyślałem. - Potter wzruszył z zakłopotaniem ramionami.
Malfoy przez chwilę przyglądał się kolczykowi.
- Jest piękny. I jak słodko, rzuciłeś na niego zaklęcie ochronne. - Policzki Harry'ego oblały się szkarłatem, kiedy zrozumiał, jak ckliwe było to, co zrobił.
- Przeprosiny przyjęte - dodał Malfoy, wyjmując z ucha stary kolczyk i zakładając nowy.
„Nie przepraszałem", pomyślał Potter, zaciskając zęby, ale wiedział, że lepiej nie mówić tego na głos.
Draco uśmiechnął się do niego i wtedy oddech zamarł Harry'emu w gardle. Uśmiech był promienny, jakkolwiek niewłaściwe mogło wydawać się to słowo w odniesieniu do mężczyzny. Oczy Malfoya stały się teraz bardziej srebrne niż szare, a włosy opadły mu luźno wokół twarzy. Pochylił głowę, a zafarbowany na rudo kosmyk zsunął się na oczy. Harry wyciągnął rękę, aby schować mu go za ucho, a potem zsunął dłoń na policzek Malfoya. Oczy chłopaka były szeroko otwarte, a spojrzenie łagodne, niemal zapraszające. Kiedy przełykał ślinę, jego wargi rozchyliły się lekko.
Moment wydawał się doskonały na pocałunek, więc Harry dotknął niepewnie ust Malfoya. Spodziewał się protestu, ale kiedy nic takiego nie nastąpiło, przywarł mocniej, wplatając palce w jego włosy. Musnął językiem wargi i bardziej wyczuł niż usłyszał ciche kwilenie. Otworzył usta, czując, że wargi pod nim odzwierciedlają ten gest. A potem był już tylko ruch języków, odrobina zębów, żar i smak wina. Do tej pory nie był świadomy, że Malfoy drży, zrozumiał to dopiero, kiedy przestał, a jego ręce objęły go i przyciągnęły do siebie.
„Och, Boże", pomyślał Harry, czując, że robi się twardy. Docisnął Malfoya do kanapy, automatycznie wsuwając kolano między jego uda, rozsuwając je tym ruchem na boki.
Brzęczący dźwięk sprawił, że Draco zesztywniał.
- Kurwa - wymamrotał, przerywając pocałunek.
- Przyszli. - Harry podniósł się, próbując opanować oddech. Wpatrywali się w siebie przez krótki, niezgrabny moment, po czym Malfoy wygładził ubranie i podszedł do interkomu.
- Tak?
- Kolego, otwórz te pieprzone drzwi, zamarzamy tu! - usłyszeli. Ślizgon nacisnął guzik i zanim odwrócił się do Harry'ego, wziął głęboki oddech. Żaden z nich niczego nie powiedział.
Po pocałowaniu Rona, Harry przeżywał straszne chwile. Oszołomiony wyraz jego twarzy, szeroko otwierające się oczy, których spojrzenie stwardniało, zanim się odezwał: „Dlaczego, do jasnej cholery, to zrobiłeś?". Starał się przeprosić, ale Ron po prostu wyszedł i unikał go aż do Bożego Narodzenia. Harry czuł się zdruzgotany i obiecał sobie, że nigdy więcej tego nie zrobi.
Ale właśnie zrobił. „Niech to jasny szlag trafi", pomyślał.
Malfoy uśmiechnął się do niego i wzruszył ramionami.
- Zła synchronizacja. Choć oni oczywiście i tak myślą, że się pieprzymy.
Potter spuścił wzrok na swoje niewątpliwie ciasne spodnie.
- Pójdę... będę w toalecie - wymamrotał, starając się, na ile potrafił, taktownie opuścić pomieszczenie. Był oszołomiony na tyle, że pozbycie się niechcianej erekcji okazało się bardzo łatwe. Potem długo wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze. Niestety, nie było magiczne, więc niczego mądrego mu nie doradziło.
Kiedy wrócił do salonu, zobaczył, że Colby przyprowadził kilku nieznajomych mężczyzn.
- Och, a to jest Harry - powiedział w ramach powitania. Nowoprzybyli uśmiechnęli się do niego, a potem poszli z Malfoyem do kuchni, aby zrobić drinki. Colby objął go w talii.
- Obaj wyglądacie na trochę rozczochranych. Przepraszam, jeśli w czymś przeszkodziliśmy - dodał i zachichotał, widząc rumieniec Harry'ego.
Dziesięć minut później przybył Jeremy z kolejnym gościem. Colby wyjawił, że para spotyka się z przerwami już od kilku miesięcy. Malfoy ustawił radio na kanale emitującym spokojną muzykę, a potem wszyscy usiedli i zaczęli rozmawiać. Przez chwilę Harry czuł się lekko rozbawiony. Dyskusja skoncentrowała się na miejscowej polityce, a dwaj nieznani mu do tej pory chłopcy okazali się być studentami uniwersytetu stanowego. Opowiedzieli szczególnie wesołą historię o niedawnej kłótni, jaka miała miejsce w miasteczku uniwersyteckim pomiędzy członkami organizacji Młodzi Republikanie a osobami zrzeszonymi w Studenckim Przymierzu Gejów, Lesbijek, Biseksualistów i Transseksualistów. Wszystko skończyło się tym, że prezes republikanów zmuszony został do napisania publicznego listu, w którym przeprosił za nietaktowne używanie słowa „dziwolągi".
- Przynajmniej macie takie organizacje - parsknął Malfoy. Potter nie dosłyszał reszty jego wypowiedzi, ponieważ Ślizgon usiadł bardzo blisko jednego ze studentów i uśmiechnął się do niego w sposób, który był dla Harry'ego zbyt znajomy. Zacisnął ze złości zęby.
Jeremy z przyjacielem pracowali przez chwilę nad czymś, co okazało się być fajką. Nie przerywając rozmowy, podali ją kolejnej osobie. Harry zawahał się przed zaciągnięciem. W miesiącach po wojnie palił sporo marihuany, ale kiedy okazało się, że Cho jest w ciąży, oboje obiecali nie tykać więcej narkotyków.
Widząc, jak Draco trąca nosem szyję studenta, zmusił się do odwrócenia głowy. Malfoy nie wykazywał żadnej ostrożności w stosunku do obcych ludzi i Harry zaczął się zastanawiać, czy celowo zachowuje się tak destrukcyjnie. Oczywiście, zaklęcia ochronne wokół mieszkania były silne. Wątpił, czy ktoś byłby w stanie skrzywdzić tu Ślizgona.
Colby chrząknął i szturchnął go, więc Harry spojrzał na trzymaną w ręce fajkę. W imię dobra misji, najlepiej wtopić się w tłum. Poza tym, jeśli zajdzie taka potrzeba, zawsze może rzucić na siebie zaklęcie trzeźwiące. Musiałby ukryć się w toalecie, ale...
Malfoy zaśmiał się głośno i dźwięk jego głosu sprawił, że Harry zadrżał. Nie był zazdrosny, już bardziej zdenerwowany całą sytuacją. Jeśli ma zachować spokój, trochę rozluźnienia bardzo mu się przyda. Pstryknął zapalniczką i uniósł fajkę do ust.
Odczucie okazało się silniejsze, niż pamiętał, ale udało mu się nie zakaszleć. „To jak jazda na rowerze", pomyślał, oddając fajkę Colby'emu. Spojrzał na Malfoya i jego najświeższą zdobycz. Zdusił narastającą frustrację, próbując przekonać sam siebie, że nic nie czuje. W końcu ten chłopak był dla Ślizgona jedynie potencjalnym partnerem do pieprzenia. Szansa, że może okazać się niebezpieczny, była niewielka. Mimo to nie zaszkodzi przypomnieć Malfoyowi, co się wcześniej między nimi wydarzyło.
Podniósł się z kanapy i przeszedł przez pokój.
- Mogę z tobą pogadać? - zapytał, stając przed Ślizgonem.
- Właśnie teraz?
Harry z zakłopotania skrzyżował ręce na piersi. Naprawdę nie miał zamiaru robić sceny.
- Tak, teraz.
Malfoy kiwnął nieznacznie głową do siedzącego obok chłopaka, który właśnie zaciągał się dymem.
- W tej chwili jestem trochę zajęty.
Harry z trudem pokonał chęć spiorunowania go wzrokiem.
- Proszę - powiedział z nadzieją, że nie brzmi zbyt patetycznie.
Po wywróceniu oczami i zapewnieniu, że wróci szybko, Malfoy poszedł za nim do sypialni.
- O co chodzi? - zapytał, wyraźnie rozdrażniony.
Harry nie mógł się powstrzymać i parsknął.
- Naprawdę nie masz żadnego pojęcia, dlaczego chciałem z tobą porozmawiać?
- Nie - odparł Malfoy. - Nie mam.
- Czy nie całowałeś mnie dwadzieścia minut temu, a teraz...
- Och, do kurwy nędzy - jęknął Ślizgon.
- Wiedziałem, że będę tego żałował. Harry, posłuchaj, powinieneś już wiedzieć, co lubię.
- A co lubisz, Draco? - zapytał Potter.
- Proszę, powiedz, żebym źle nie zrozumiał tego, co się wydarzyło między nami.
Malfoy popatrzył na niego zaszokowanym spojrzeniem.
- Harry, między nami nic się nie wydarzyło.
- Więc dlaczego pocałowałeś mnie w ten sposób? Dlaczego patrzyłeś na mnie, jak...
- Bo robię tak z każdym! Wydaje ci się, że jesteś kimś wyjątkowym?
- Ja... nie - odparł Harry, czując się bardziej zraniony, niż był gotów przyznać. W jakiś sposób rozmowa ta stała się wyjątkowo realistyczna, co bardzo go zaskoczyło.
- A ja myślę, że tak - zripostował Malfoy, potrząsając głową.
- Zawsze tak uważałeś. Ale ja nie będę częścią twojego małego, porozwodowego, biseksualnego wyskoku. Możesz sobie znaleźć kogoś innego do pieprzenia, zanim wrócisz do Anglii, do prawdziwego świata. To jest moje cholerne życie, Harry, a nie jakiś telewizyjny serial, do którego możesz wkroczyć, gdy najdzie cię ochota i tylko dlatego, że wydaje ci się, iż mógłbyś lubić chłopców.
- Nie jestem... to nie tylko... - Harry przerwał, zdenerwowany. - Draco, lubię cię.
I była to prawda. Faktyczne lubił Malfoya. Bardzo. Kiedy to się zaczęło?
Ślizgon westchnął głęboko i spuścił wzrok.
- Harry, posłuchaj. Ja też cię lubię. Naprawdę, ale... nie mogę... - Wypuścił powietrze, jak gdyby starając się zebrać odwagę. - Moje życie jest teraz trochę skomplikowane. Możemy być tylko przyjaciółmi, niczym więcej. Przykro mi.
Malfoy wyszedł z pokoju, nie rzucając Harry'emu ani jednego spojrzenia.
Sam Harry poczuł się, jak gdyby dostał cios prosto w brzuch. Zaszokowany usiadł na chwilę na łóżku. Co tu się, do cholery, dzieje? Malfoy patrzył na niego, jakby rzeczywiście czuł, iż związek między nimi wiąże się z jakimś ryzykiem, którego nie ośmielał się podjąć. Ale pocałunek był prawdziwy, tu Harry nie miał żadnych wątpliwości. Na samo jego wspomnienie coś drgnęło mu w żołądku.
Potarł rękami twarz. Wszystko stało się tak szybko, że nie miał czasu uporządkować myśli. Uznał, że, jeśli tylko zechce, może mieć Malfoya - w końcu Ślizgon nie zwracał szczególnej uwagi na to z kim sypiał. Ale uwodzenie go nie wydawało się już potajemnym wybiegiem, raczej czymś realnym i niebezpiecznym. A co z nim? Czego tak naprawdę chciał? W tej chwili nie był niczego pewien.
Otworzył drzwi i od razu otoczył go zapach marihuany oraz śmiech dobrze bawiącego się towarzystwa. Wrócił na swoje miejsce na kanapie, obok Colby'ego, rejestrując, że Malfoy ponownie zajmuje się swoim studentem, robiąc dokładnie to samo, co przed chwilą przerwał. Nawet nie spojrzał w stronę Harry'ego.
Potter zacisnął zęby i opuścił głowę na oparcie kanapy. Nie wiedział, jakim cudem uda mu się pozostać ze Ślizgonem w tym samym pomieszczeniu przez cały wieczór. Poczuł na udzie czyjąś rękę, a potem ktoś się nad nim pochylił. Otworzył oczy i zobaczył uśmiechniętą twarz Colby'ego.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz