Rozdział 34

1.6K 170 0
                                    

Kiedy Harry wreszcie dotarł siecią Fiuu do własnego mieszkania, było już ciemno. Stał przez chwilę, gapiąc się na swój salon, który wyglądał dokładnie tak samo jak wtedy, gdy zostawiał go dwa tygodnie temu. Zanim zrobił choćby krok, sprawdził, czy wokół nie ma żadnych urządzeń monitorujących. Niczego nie znalazł. Przycisnął rękę do czoła i po raz dwudziesty tego dnia zastanowił się, czy nie popełnił okropnej pomyłki.
Wszedł do sypialni, upuścił plecak na łóżko i zdjął ubranie. Wziął szybki prysznic i wślizgnął się pod kołdrę. Mimo wczesnej godziny, niebo już poszarzało, a on miał wrażenie, że byłby w stanie zasnąć. W umyśle dryfowała mu rozmowa z Mannym. Zdał sobie sprawę, że jego myśli nieustannie wracały do Draco.
Malfoy znał teraz o nim całą prawdę, a jednak ciągle mówił „nie”. Martwił się o niego, lecz uznał, że sprawa nie jest warta ryzyka. Mógłby nawet się w nim zakochać, ale i tak nie chciał wrócić.
Harry westchnął, dziwnie odrętwiały. Powinien czuć się teraz okropnie, załamany i zdruzgotany. Ale tak nie było. Miał wrażenie, jak gdyby nie mógł w to wszystko uwierzyć.
Stukanie w okno wyrwało go z rozmyślań. Wstał z łóżka i dostrzegł białą sylwetkę po drugiej stronie szyby.
— Hedwiga! — krzyknął, zrywając się z miejsca. Podbiegł do okna i szybko je otworzył. Sowa wleciała do środka, okrążyła pokój, po czym usiadła wysoko na swojej grzędzie. Do nogi doczepioną miała dużą torbę — pocztę z dwóch tygodni. Harry uwolnił ją od ciężaru, uśmiechnął do niej i sięgnął do góry, aby dotknąć jej dzioba, ale Hedwiga otrząsnęła się, nastroszyła pióra i odwróciła głowę.
— Tęskniłem za tobą — powiedział Harry lekko nadąsanym głosem. Oczywiście niewiele myślał o niej przez ostatnie dni, ale uznał, że warto spróbować. Sowa przekręciła łebek, ignorując go całkowicie. — Nie bądź taka, musiałem wyjechać. Hermiona dobrze się tobą opiekowała, prawda? — Wychylił się do przodu, aby spojrzeć jej w oczy, ale Hedwiga tak kręciła głową, że stało się to niemożliwe. Harry westchnął. Czy nawet własna sowa nie chciała z nim rozmawiać?
Włączył lampkę i wyrzucił na łóżko zawartość worka z pocztą. Nie było tam nic ciekawego — oferty zamawianych przez sowy egzotycznych eliksirów, magicznych urządzeń kuchennych i tym podobnych, do tego, jak zwykle, kilka rachunków. Jego mugolska skrzynka na listy zapewne pękała w szwach, ale Harry nawet na nią nie spojrzał.
Jedyną prywatną część korespondencji stanowiła duża, brązowa koperta. Otworzył ją i wyciągnął plik kartek wydrukowanych w mugolski sposób. Przez kilka sekund gapił się na nie, zanim zrozumiał, że to papiery rozwodowe.
Prawie się roześmiał. Gdyby otrzymał je dwa tygodnie temu, pewnie byłby zaszokowany, ale teraz rozumiał wyraźnie, że on i Cho nie pasowali do siebie. Odłożył kartki i wrócił do łóżka. Być może powinien zadzwonić do swojej żony. Umówić się na obiad. Mógłby oddać jej podpisane papiery, pogodzić się i mieć to z głowy raz na zawsze.
Zawinął palce wokół nadgarstka z bransoletką i westchnął. Sam dotyk srebra sprawił, że poczuł bliskość Draco. Może właśnie z jej powodu nie tracił nadziei? Zamknął oczy i zasnął, wsłuchany w dźwięki wydawane przez pogwizdującą przez sen Hedwigę.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz