Rozdział 29

997 92 5
                                    

Obudził go głośny dźwięk alarmu. Otrząsnął się ze snu tak szybko, jak było to możliwe, nie mając bladego pojęcia, co właściwie słyszał. Zanim zdążył spytać, o co chodzi, Harry już leżał na nim, przykrywając go swoim ciałem.

- Trzymaj się mnie mocno - powiedział z dzikim wyrazem twarzy.

Draco złapał leżącą na nocnym stoliku różdżkę i objął go ramionami, dla pewności zakładając też wokół niego nogę. Czuł, jak pięść Harry'ego mocno wbija mu się w plecy. Moment później świstoklik pociągnął ich za sobą. Podróżowanie w ten sposób razem było dużo mniej bezpieczne niż wspólna aportacja, ale wiedział, że nie robiliby tego, gdyby nie było to absolutnie konieczne.

Wylądowali w ciemnym pomieszczeniu, uderzając o drewnianą podłogę. Harry od razu zerwał się na nogi, rzucając szybkie Lumos.

Draco zamrugał, niezdolny skupić wzroku w świetle emanującym z różdżki.

- Harry, wszystko z tobą w porządku? - usłyszał pytanie wraz z dźwiękiem tupiących po schodach stóp.

Wszystkie lampy w pokoju zostały zapalone, gdy Hermiona, zawiązując mocno wokół siebie szlafrok, wpadła do środka.

- Nic nam nie jest - odparł Harry, wyciągając do Draco rękę.

Łapiąc za prześcieradło, które przypadkowo zabrali ze sobą, Malfoy pozwolił się podnieść. Nie miał na sobie nic poza slipami, ale był wdzięczny i za to.

Harry był ubrany w swoje ulubione spodnie od piżamy w zielono-niebieską kratę. Udało mu się zachować na tyle przytomności umysłu, aby razem z różdżką zabrać okulary i teraz wsuwał je na nos. W lewej ręce trzymał małą figurkę sowy.

- Co się stało? - zapytała Hermiona, wskazując im kanapę.

Harry wydawał się niezainteresowany siadaniem, ale Draco, czując zawroty głowy i zdrętwienie w niedawno złamanej nodze, chętnie skorzystał.

- Ktoś przeszedł przez bariery ochronne. Niestety nie widziałem kto.

- Miałeś rację z tym świstoklikiem na wszelki wypadek - stwierdziła Hermiona, unosząc brew. - Masz pewność, że jest niewykrywalny?

Harry kiwnął głową.

- Ale i tak nie chcę narażać ciebie i dzieci na niebezpieczeństwo. Odejdziemy, gdy tylko się rozjaśni.

- Umiemy o siebie zadbać - odparła Hermiona, rzuciła jednak na sufit nerwowe spojrzenie. Jak gdyby w odpowiedzi z góry dobiegło ciche stukanie, a po chwili między szczeblami poręczy schodów ukazały się dwie twarze. - No chodźcie - powiedziała Hermiona, wzdychając. Odwróciła się do Harry'ego i Draco. - I tak nie ma szans, aby teraz usnęli.

Harley i Cally, ubrani w dopasowane flanelowe piżamki, zbiegli po schodach i z szeroko otwartymi oczami usiedli obok swojej matki na kanapie.

Nagle w kominku rozbłysły zielone płomienie i po chwili wyszedł z niego wyjątkowo rozczochrany Manny z różdżką gotową do walki w dłoni.

- Nic się nie stało - wyjaśniła natychmiast Hermiona, pocierając palcami skronie.

- Bariery - rzucił Manny, rozglądając się po salonie. Gdy zobaczył Draco, rysy jego twarzy stwardniały. Malfoy mocniej zaciągnął wokół siebie prześcieradło.

- Ktoś włamał się do Harry'ego, więc razem z Draco przenieśli się tutaj, używając świstoklika - wytłumaczyła Hermiona. - Manny nalegał - zwróciła się do Harry'ego - aby połączyć bariery w moim domu i jego mieszkaniu.

- Świetny pomysł - skomentował Potter, mina Hermiony wyrażała jednak lekkie rozdrażnienie.

- Jak w ogóle kiedykolwiek radziłam sobie bez chroniących mnie mężczyzn? - Potrząsnęła głową i wstała. - Zrobię herbatę.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz