Rozdział 28

989 96 4
                                    

Znowu śnił o Ronie. Jak zawsze Weasley trzymał go za gardło i dociskał do wilgotnych cegieł, jednak tym razem Lucjusz nie pojawił się i Draco pozostał w ciemnym zaułku zupełnie sam.

***

Gdy obudził się, leżał wygodnie w ciepłym łóżku przykryty puszystą kołdrą. Chciał otworzyć oczy, ale okazało się to trudne, jak gdyby ciało nie współpracowało z umysłem. Spróbował się poruszyć i właśnie wtedy przypomniał sobie, co się wydarzyło.
Eksplozja w pubie i rozmowa z ojcem — chociaż może nie w tej kolejności. Poczuł, jak na wspomnienie tematu rozmowy skręca mu się żołądek.
Po jakiejś minucie zmagań, udało mu się unieść powieki. Znajdował się w sypialni Harry’ego. Przez chwilę zastanawiał się, czy czasem nie umarł. Z pokoju obok dobiegały jakieś stłumione głosy, jednak z powodu lekkiego dzwonienia w uszach nie potrafił rozpoznać słów.
Kiedy chciał odrobinę się podnieść, przez różne punkty jego ciała przeszły wibracje po niedawno rzuconych zaklęciach leczących. Bardziej niż trochę roztrzęsiony uniósł kołdrę i przyjrzał się sam sobie. Wyglądało na to, że nadal posiada wszystkie kończyny, a cała reszta — co stwierdził po wsunięciu ręki w slipy — również wydawała się nietknięta.
Chciało mu się sikać jak diabli i z pewnością potrzebował prysznica, ale był cały i zdrowy.
I leżał w łóżku Harry’ego, co mogło oznaczać tylko to, że...
— Harry?! — zawołał. Jego głos okazała się chrapliwy, więc odkaszlnął.
Drzwi otworzyły się i w wejściu ukazała się czyjaś mglista sylwetka.
— Obudził się! Harry, chodź tu szybko! — Hermiona odsunęła się na bok, kiedy w drzwiach pojawiła się kolejna zamglona postać.
Draco zamrugał, pragnąc odzyskać ostrość widzenia. Kiedy Harry usiadł obok niego na łóżku, jego wzrok był już odpowiednio skupiony.
— Jak się czujesz? — spytał Potter, przyglądając mu się szeroko otwartymi oczami. Kręcił się przez chwilę, jak gdyby chciał go dotknąć, ale nie mógł zdecydować, czy powinien.
— Nie wiem — odparł Draco. Trochę kręciło mu się w głowie. — Co się wydarzyło? I jak się tu dostałem?
— Tamtego wieczoru w pubie doszło do eksplozji — wyjaśnił Harry, przysuwając się bliżej. — Właśnie wyszedłem i miałem się aportować, kiedy to się stało, więc wróciłem i... znalazłem cię.
Draco patrzył na niego przez kilka sekund, przyswajając to, co usłyszał.
— Tamtego wieczoru? Jak długo tu jestem?
— Prawie dwa dni — odparła ciągle stojąca w wejściu Hermiona. — Dzisiaj jest niedziela.
— Dwa dni? — powtórzył Draco, czując zawroty głowy.
— Byłeś dosyć poważnie poraniony, ale udało nam się cię połatać. Mówiąc szczerze, potrzeba było całkiem sporej ilości zaklęć uzdrawiających... — Harry z niepokojem zmarszczył brwi. — Wyglądasz bardzo blado. Może lepiej, żebyś się położył?
Tym razem Draco posłuchał bez protestu. Wślizgnął się z powrotem pod kołdrę i gwiazdy w polu jego widzenia stały się zamglone.
— Co z...? — Zamknął oczy. Czy naprawdę chciał wiedzieć, co się stało z Lucjuszem? Myśl, że ostatnimi słowami, jakie ojciec do niego skierował, mogły być właśnie te, sprawiła, że zrobiło mu się niedobrze.
Harry odgarnął mu włosy z czoła.
— Eksplozja miała miejsce w centrum pubu, więc miałeś szczęście, że przebywałeś wtedy w kuchni. Dwoje ludzi zginęło, a kilkunastu zostało poważnie rannych, ale z Lucjuszem wszystko w porządku. Według „Proroka” spędził jeden dzień w Świętym Mungu. Nikt nie wiedział, że tam byłeś, więc twoje imię nie pojawiło się w gazetach. To znaczy jeden z artykułów napisał o Lucjuszu jako o „ojcu zbiegłego i podejrzanego o morderstwo Draco Malfoya”.
— Założę się, że bardzo mu się to podobało — powiedział Draco. — Kto to zrobił?
— Spekuluje się, że za wybuchem stoi grupa śmierciożerców, którzy chcieli wyeliminować Lucjusza. Nikt nic nie wie, ale... — Harry spojrzał na Hermionę. — Cóż, możesz sobie wyobrazić, że czytelnicy przyjęli to za pewnik. Różnice zdań w szeregach śmierciożerców i tak dalej.
— W „Żonglerze” piszą, że twój ojciec to tajny agent ministerstwa — powiedziała Hermiona ociekającym od sarkazmu głosem. — Twierdzą, że jest bohaterem.
Draco spojrzał na nią zmrużonymi oczami.
— Po głowie też oberwałem? — zapytał.
Hermiona uśmiechnęła się.
— Miałeś wstrząśnienie mózgu. Do tego złamaną nogę i krwotok wewnętrzny.
Draco zajęczał.
— I co? Nie uznałaś za stosowne zawieźć mnie do szpitala?
Harry zadrżał.
— Nie byliśmy pewni, czy to dobry pomysł, biorąc pod uwagę twoją sytuację prawną. Ale oboje z nas przeszło medyczny trening. — Jak gdyby na dowód swoich słów Harry wyciągnął różdżkę i rzucił kilka nieznanych zaklęć. Draco poczuł przechodzące przez jego ciało dziwne wibracje. — Kości są już w porządku. Daliśmy ci też eliksir, który wyleczył zranienia wewnętrzne. Jeżeli chcesz spotkać się z uzdrowicielem...
— Myślę, że przeżyję bez tego, dzięki.
— Ale jeśli ciągle czujesz ból lub cokolwiek wydaje ci się nie w porządku... — zaczęła Hermiona.
— Dam ci znać — przerwał jej Draco. — Właśnie marzę teraz o prysznicu — dodał i rzucił Potterowi pełne nadziei spojrzenie.
Harry jedynie się uśmiechnął.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz