Rozdział 35

1.8K 187 17
                                    

14 lutego, 2004: sobota

- Dobranoc, wujku Harry! - wykrzyknęły bliźnięta zgodnym chórem, uśmiechając się do niego. Rude loki sterczały im we wszystkich kierunkach.
Harry odwzajemnił uśmiech i przytulił oboje na raz.
- Dobranoc i śpijcie grzecznie, żebym mógł porozmawiać z mamusią, dobrze?
Cally potarła oczy i kiwnęła głową.
- Dziękuję za kotka.
- Proszę bardzo, kochanie - odparł Harry i pocałował ją w czoło. Po drodze do Hermiony zatrzymał się w sklepie z zabawkami, ponieważ prezenty, jakie kupił w San Francisco, zostały zniszczone wraz z resztą jego dobytku w hotelu Inn.
- Dziękuję za niedźwiadka - dodał Harley, zarzucając Harry'emu ręce na szyję i całując go niedbale w policzek. Harry zamknął oczy i ponownie się uśmiechnął.
- A teraz do spania - powiedziała Hermiona, ciągnąc Cally za koszulę. - Puść wujka, skarbie.
- Szczęśliwych Walentynek - szepnęła dziewczynka i ziewnęła.
Hermiona złapała oboje dzieci za ręce i pomogła im wstać.
- Nie powinnam im pozwolić jeść tyle czekolady - mruknęła.
Harry pomachał im, kiedy niechętnie wychodziły razem z matką z pokoju.
Wstał i poszedł do kuchni, aby otworzyć butelkę burgunda, którą kupił dla Hermiony w prezencie. Wydał na nią nieprzyzwoicie dużo pieniędzy, więcej, niż za naszyjnik nabyty w San Francisco, ale przyjaciółka uwielbiała francuskie wina. Nalegała, aby wypili je wieczorem razem, co Harry wziął za znak, że jednak wybrał kiepski gatunek.
To oczywiście przypomniało mu, jak dobrze znał się na winach Draco i poczuł się bardziej przygnębiony, niż kiedykolwiek od powrotu.
Rano obudził się z zaskakującym brakiem bólu głowy, a na mijane po drodze, między sklepem z zabawkami a alkoholami, trzy kawiarnie Starbucksa zaledwie zerknął. Przez otwarte drzwi trzeciej z nich unosił się zapach kawy i poczuł pokusę, ale nie chciał wspominać. W zasadzie był dumny ze swojego samozaparcia, dumny, że potrafił się opanować i nie myśleć o Draco bez przerwy.
I to by było na tyle na temat silnej woli.
Napełnił dwa kieliszki i przysunął kanapę bliżej kominka. Było ciepło i romantycznie, ale w niczym mu to nie pomogło. Nie, żeby kiedykolwiek siedział z Draco przy ogniu, ale i tak nie mógł przestać o tym myśleć.
- Łatwo poszło - powiedziała Hermiona, siadając obok niego.
Harry wręczył jej kieliszek.
- Zwykle nie są takie ugodowe?
Przyjaciółka potrząsnęła głową, zakręciła winem w kieliszku i powąchała je.
- Cudowne - powiedziała. - Jak je wybrałeś?
- Etykieta była w języku francuskim - wyjaśnił z ironicznym uśmieszkiem. - A trzydzieści funtów wydawało się odpowiednią kwotą do wydania na przyjaciółkę w Walentynki.
- Oszukali cię - zachichotała Hermiona. - Jest warte najwyżej dwadzieścia.
Harry wzruszył ramionami.
- Takie ostatnio moje szczęście.
Hermiona napiła się wina i przez chwilę patrzyła w ogień.
- Jak się czujesz, Harry? - zapytała.
Potter zacisnął wargi i westchnął.
- Szczerze? Totalnie do dupy. Jestem taki zagubiony i mamy Walentynki, i... - Potrząsnął głową.
- Wiem - powiedziała przyjaciółka. - Dla mnie to jest prawie tak straszne jak Boże Narodzenie, szczególnie, że Ron umarł krótko przed czternastym lutego... - Przerwała, kręcąc między palcami zawieszonym na szyi łańcuszkiem. Znalazła go w kieszeni płaszcza Rona tydzień po jego śmierci. Kupił go dla niej, ale nie dostał szansy, aby go jej podarować. - To pierwszy raz, kiedy jesteś sam, prawda?
- Tak, sądzę, że tak - odpowiedział.
- Rozmawiałeś z nią od powrotu?
Harry obrócił głowę, uświadamiając sobie, że nie mówią o tej samej osobie.
- Ja... nie. - Przymknął oczy.
Hermiona przyjrzała się badawczo jego twarzy.
- O co chodzi?
- Wiesz... to nie z powodu Cho czuję się tak podle. - Wziął kilka łyków wina i uciekł spojrzeniem.
- Och. - Hermiona, sącząc trunek, zamilkła na kilka chwil. - Musiał się całkiem sporo zmienić od czasu szkoły.
- Kto z nas tego nie zrobił? - zapytał Harry, rozumiejąc, jak śmiesznie to zabrzmiało. Mimo wszystko rozmawiali o Draco Malfoyu. - Tak, racja. Prawdopodobnie nie rozpoznałabyś w nim tego strasznego gnojka, jakim był.
- Dla twojego dobra, mam nadzieję, że nie - zakpiła Hermiona, sięgając po butelkę. Uzupełniła oba kieliszki i odstawiła ją. - A teraz mów. Nie jesteśmy w pracy, a ty obiecałeś, że wszystko mi opowiesz. Żądam szczegółów.
Więc Harry opowiedział. Przez pół godziny wyrzucał z siebie wszystko, co się wydarzyło przez ostatnie dwa tygodnie - początkowe flirty między nim i Draco, uświadomienie sobie, że jest biseksualny, figle z Colbym, zazdrość o Manny'ego i tą jedną, jedyną noc, jaką spędzili razem, gdy Harry uciekł śmierciożercom z hotelu. Głos mu się załamał, gdy mówił o pamiętnym poranku i odkryciu, że Manny i Draco są jedynie bliskimi przyjaciółmi, niczym więcej, a także o przypuszczeniach Manny'ego, iż Draco mógł się w Harrym zakochać. Powiedział też o wczorajszej rozmowie telefonicznej i o tym, że Malfoy jednak nie wraca.
Kiedy skończył, wbił wzrok w swój pusty kieliszek. I wtedy uderzyła go myśl, że Draco naprawdę nie wrócił. Nie chciał zaryzykować, ponieważ, wbrew wszystkiemu, nie miał do Harry'ego zaufania. Mógł go kochać, ale miłość nie wystarczyła.
- Och, Boże - szepnął i poczuł, jak po twarzy spływają mu łzy. Nawet nie próbował się powstrzymać. Hermiona widziała go płaczącego już wcześniej, a w ciągu ostatnich kilku lat, trzymając się za ręce, spędzili razem wiele trudnych nocy.
Przyjaciółka ścisnęła jego dłoń.
- Przykro mi.
Harry skinął głową i wytarł policzki rękawem.
- Czuję się jak idiota.
- Rozumiem. - Jeszcze raz uścisnęła jego dłoń, a potem powiodła po bransoletce palcem. - Zastanawiam się, dlaczego ci ją dał.
- Nie wiem. I nie chcę o tym myśleć. - Hermiona przez chwilę milczała i Harry niemalże słyszał obracające się w jej głowie trybiki. - Nie mów tego.
- Mogłabym trochę poszperać, sprawdzić, czy...
- Hermiona, proszę... - jęknął Harry. - Jeśli ona nic nie znaczy, nie chcę o tym wiedzieć.
- A jeśli znaczy? Jeśli...
- Możemy porozmawiać o tym później? Nie jestem jeszcze wystarczająco pijany, aby topić swoje smutki. - Uśmiechnął się do niej z nadzieją.
Przyjaciółka westchnęła.
- Dobrze, odłóżmy to do jutra.
Zabrała do kuchni pustą butelkę po burgundzie i wróciła po chwili z kolejną oraz dwoma czystymi kieliszkami. Stuknęła różdżką w szyjkę i korek wyskoczył.
Harry zadrżał. Dlaczego wszystko musiało przypominać mu o Draco?
- Więc naprawdę uprawiałeś z nim seks? - zapytała Hermiona, nalewając im chablis. Próbowała nie uśmiechać się zbyt szeroko.
- Tak - odpowiedział krótko.
- I...?
Harry wykrzywił wargi w ironicznym grymasie.
- No tak, chciałaś szczegółów, prawda?
- Racja... Czy ty, wiesz... jemu... czy on tobie...?
- Tak, pieprzyłem go - przyznał Harry tak obojętnie, jak tylko potrafił.
Hermiona zachichotała.
- Do diabła, Harry. Podobało ci się?
- Żartujesz? - Potter poczuł, że się rumieni. - Było cudownie.
- On także cię pieprzył?
Harry spojrzał na nią zmrużonymi oczami.
- To dla mnie coś zupełnie nowego. Nie to, że nie jestem otwarty, ale...
- W sumie to nie jest nic strasznego - powiedziała Hermiona, opierając się o poduszki kanapy. - Jeśli by się nie spieszył i nie wsadził ci go od razu bezceremonialnie...
Harry'emu opadła szczęka.
- Ty... - Z jakiegoś powodu seks analny nie był częścią jego matczynego wizerunku Hermiony.
Przyjaciółka zarumieniła się.
- No wiesz... Wszystkiego trzeba spróbować, prawda? Było w porządku, ale wolałam tradycyjny sposób. - Napiła się wina i puściła Harry'emu oczko. - Ron był dużym chłopcem, więc nie czułam się zbyt wygodnie.
- Dużym, tak? - zaśmiał się Harry. - A zawsze myślałem, że się tylko chwalił.
Hermiona kiwnęła głową.
- Przypomnij sobie, jakie miał wielkie stopy.
Potter uśmiechnął się i szturchnął ją własną, nagą stopą.
- W porównaniu z moimi były ogromne. Tak czy siak, nigdy nie widziałem go w stanie... pełnej gotowości.
- Być może zmieniłoby to twoje życie. - Hermiona posłała mu złośliwy uśmieszek.
- Być może - odezwał się Harry. - Wiedziałaś, że go kiedyś pocałowałem?
- Powiedział mi - odparła Hermiona. Na chwilę zaległa cisza. - Słuchaj, skoro potrafię mówić o nim... cholera, skoro mogę mówić o jego penisie, to chyba muszę posunąć się o krok dalej.
- To już trzy lata, prawda? - Harry wsunął stopę pod udo, aby ją ogrzać.
- Podobno potrzeba pięciu, żeby otrząsnąć się z takiej straty. - Hermiona westchnęła. - Ale myślę, że już jestem gotowa.
- Gotowa do czego?
- Do umawiania się z kimś. Do randek. Do uprawiania seksu. Z kimkolwiek.
- Jesteś pijana - roześmiał się Harry.
- Mówię poważnie - odparła przyjaciółka, gestykulując ręką, w której trzymała kieliszek. - Powinniśmy iść do Soho i poderwać kilku facetów. A potem zabrać ich do twojego mieszkania i pójść z nimi na całość.
- Dlaczego do mojego mieszkania?
- Żeby nie obudzić dzieci - odpowiedziała. Po chwili jej uśmiech osłabł. - I to jest właśnie największy problem. Nie mogę się spotykać z kimś przypadkowym. Muszę myśleć o bliźniętach.
- To prawda, ale teraz tylko fantazjujemy.
Hermiona napiła się wina.
- Może ty poderwij chłopaków, a ja będę siedzieć grzecznie w kącie i podglądać.
Harry otworzył szeroko oczy.
- Chcesz patrzeć?
- Jasne - zaśmiała się Hermiona. - Miałbyś coś przeciwko?
- Nie jestem pewien - odpowiedział Harry.
Przyjaciółka zacisnęła usta.
- Myślisz, że brzęczący dźwięk mojego wibratora byłby dla ciebie zbyt rozpraszający?
Potter roześmiał się głośno, a Hermiona zawtórowała mu chichotem.
- Używasz czegoś takiego? Myślałem, że czarownice mają do tych spraw jakieś zaklęcia.
- Zazwyczaj wolę mugolski sposób. Masturbujące zaklęcia wymagają zbyt wiele koncentracji w nieodpowiednim momencie.
- Racja, niszczą nastrój - westchnął Harry. - Nie mogę uwierzyć w to, o czym mówimy. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy o seksie.
Hermiona wzruszyła ramionami.
- Po prostu jestem okropnie napalona. Nie spałam z nikim od lat.
- Cholera - wymamrotał Harry. - To straszne.
Przyjaciółka potrząsnęła głowa.
- Jesteśmy tacy żałośni. O czym my gadamy?
- Racja - westchnął Harry. - Nie spałem z nikim od wielu dni... - Hermiona trzepnęła go poduszką. - Ale wiesz, przypadkowy seks nie jest wcale taki wspaniały, jak mógłby się wydawać.
- Być może. Tylko że ja nie mam zbyt wielu możliwości. Gdzie znajdę mężczyznę, który mnie polubi i nie ucieknie, gdy dowie się o dzieciach? A jeśli już go znajdę i zrozumiem, że wcale go nie lubię, albo dzieci go nie lubią, albo...
- Nie wiem - powiedział Harry przysuwając się bliżej i biorąc do ręki jej dłoń. - Ale myślę, że jeśli się zakochasz, nic na to nie poradzisz. - Obrócił się tak, aby na nią spojrzeć i zobaczył, że przyjaciółka się do niego uśmiecha. Przez długą chwilę tylko patrzyli sobie w oczy.
A potem Hermiona pochyliła się do przodu i pocałowała go. Z zaskoczenia nie mógł się poruszyć. Czuł, jak jej język wsuwa się delikatnie między jego wargi i zastanawiał się, czy powinien to przerwać, zanim posuną się za daleko.
Hermiona jednak odsunęła się i spojrzała na niego krytycznie.
- No i... niestety, moje ciało nie zareagowało. - Harry zamrugał, niepewny, co zrobić. Przyjaciółka uniosła brew. - Chciałam tylko sprawdzić, nie złość się.
Potter uśmiechnął się z ulgą.
- Nie ma sprawy. A tak przy okazji, ty także na mnie nie działasz, przykro mi.
- To byłoby bardzo wygodne - powiedziała Hermiona ze śmiechem. Ponownie rozsiedli się na kanapie, ramię przy ramieniu. Oparli się o siebie głowami i wpatrzyli w płomienie. - Myślisz, że się w nim zakochałeś? - zapytała Hermiona, gdy Harry zaczął już usypiać.
- Nie wiem - odpowiedział. - Czuję taką cholerną pustkę. Jak gdyby była we mnie dziura, tam, gdzie jest jego miejsce. Kiedy Cho odeszła, bolało, ale było zupełnie inaczej niż teraz. - Wzruszył ramionami. - Poza tym, to nie ma znaczenia. Draco nie wraca i najlepiej będzie, jeśli o nim zapomnę. - Bardzo chciał potrafić przekonać tymi słowami sam siebie.
- To tak, jak w starej mugolskiej piosence - powiedziała Hermiona. - Zagubiłem swoje serce w San Francisco...
Potter zmarszczył nos.
- To żałosne.
- Przepraszam. - Hermiona wplotła palce w jego dłoń i uścisnęła ją. Harry odwzajemnił pieszczotę. Hermiona wytropiła opuszkiem palca krawędź jego sygnetu. - Kiedy zacząłeś go znowu nosić?
Harry przyglądał się jej twarzy, kiedy studiowała nefrytowy kamień i ponownie naszła go ochota, aby podarować jej kupiony w Stanach naszyjnik.
- Znalazłem go spakowanego głęboko w pudle, kiedy przeglądałem rzeczy po tym, jak Cho się wyprowadziła. Byłem do niego przyzwyczajony, więc... - Wzruszył ramionami.
Hermiona uśmiechnęła się i wypuściła jego rękę.
- Myślę, że Ron byłby szczęśliwy, widząc, że masz go na sobie.
- Chciałbym wiedzieć, dlaczego mi go podarował. - Harry westchnął. Kiedy obudził się u Świętego Munga, dowiedział się, że jego najlepszy przyjaciel nie żyje, a wojna się skończyła. Miał wtedy na sobie ten sygnet. Ostatni raz widział go na palcu Rona i nie miał pojęcia, w jaki sposób znalazł się w jego rękach.
Hermiona otwarła usta, jak gdyby chciała coś powiedzieć, ale zaraz zamknęła je i wpatrzyła się w ogień.
- Masz coś przeciwko, żebym spał dzisiaj na twojej kanapie? - zapytał.
- Oczywiście, że nie. - Hermiona wstała i przeciągnęła się. - Przyniosę ci pościel. - Pocałowała go w czubek głowy i wyszła z uśmiechem.

Komentarze proszę :3

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz