20 stycznia, 2001: sobota
Kiedy matka jeszcze żyła, śniadanie zawsze było czymś wspaniałym. Gdy wracał do domu, Narcyza stała nad nim, rozkazując skrzatom, by przygotowały ogromne ilości jego ulubionych potraw. Lucjusz wykazywał jednak bardziej spartańskie podejście: masło, tosty i herbata.
Draco spojrzał na swoją filiżankę i westchnął. Nie spodziewał się, że aż tak bardzo odczuje brak matki, ale wszystko wokół mu ją przypominało. Nie był stanie tu dłużej pozostać, to przekraczało jego siły.
— O której godzinie przyjdzie Potter? — zapytał, gdy tylko ojciec pojawił się w pokoju.
— O dziewiątej — odparł Lucjusz, siadając na przeciwległym końcu długiego stołu.
Draco zacisnął usta, dokładnie rozważając słowa, które miał wypowiedzieć.
— Mimo że jestem wdzięczny za gościnę, nie zostanę tutaj. Wynajmę pokój w jakimś londyńskim hotelu.
Lucjusz uniósł wzrok znad smarowanego masłem tosta.
— To nie będzie konieczne.
— Jestem pewien, że będziemy pracować do późna, a w ten sposób nie będę musiał przemieszczać się tak daleko każdego dnia.
— Nie bądź śmieszny, Draco. Aportowanie się lub podróż siecią Fiuu stąd czy z hotelu zajmie tyle samo czasu.
Draco postanowił zmienić taktykę.
— Nie chcę ci sprawiać kłopotu.
— Żaden problem. Dom jest duży i pusty — oświadczył Lucjusz. — Jeśli potrzebujesz prywatności...
— To też — przerwał mu Draco. — Chciałbym jednak chodzić do kawiarni i restauracji i wracać, kiedy chcę. — I sprowadzać sobie do łóżka kochanków, kiedy mi przyjdzie na to ochota, dodał w myślach. — Jestem przyzwyczajony do życia w mieście. W ten sposób będzie mi łatwiej.
Lucjusz zmrużył oczy.
— Zrozum, że tu nie chodzi o to, żeby było łatwiej. Sytuacja jest niebezpieczna.
Draco podejrzewał, że ojciec ze wszystkich sił stara się zatrzymać go we dworze. Jednak nie z powodu obowiązku czy ciepłych uczuć, ale żeby mógł go kontrolować.
— Wiem. I będę z tobą w stałym kontakcie, tak jak uzgodniliśmy.
— Sir — odezwał się skrzat, pojawiając się tuż przy łokciu Lucjusza. Stanął na palcach i pochylił się, by szepnąć mu coś do ucha.
Lucjusz skinął głową i wrócił do smarowania tosta masłem.
— Pan Potter już jest — powiedział.
Harry Potter czekał na nich w salonie, patrząc przez okno na zaśnieżony ogród. Gdy weszli, odwrócił się.
Wyglądał inaczej, niż Draco go zapamiętał. Miał potargane, sięgające ramion włosy i wyglądającą na drogą szatę. Wydawał się większy i szerszy w ramionach. Gdy zobaczył Draco, zmrużył oczy i wyprostował się, przez co zdawał się jeszcze wyższy. Strasznie dziwne okazało się zobaczyć go w rodzinnej rezydencji Malfoyów. Jak gdyby wiele rzeczy z ich przeszłości po prostu nigdy się nie wydarzyło.
— Malfoy — powiedział i skinął lekko głową. Jego szczęka miała ostry zarys, w głosie słychać było mroczne tony i promieniowało od niego coś jak ledwie kontrolowana moc, gotowa uwolnić się w każdej chwili.
— Potter — odparł Draco.
Oczy Pottera prześlizgnęły się po jego sylwetce i skierowały na Lucjusza.
— Zakładam, że o wszystkim go poinformowałeś.
— Tak — potwierdził starszy Malfoy, wskazując na kanapę.
Potter nie skorzystał z propozycji.
— Rozumiesz szczegóły naszej umowy?
— Oczywiście — odpowiedział Lucjusz z dziwnym uśmiechem przemykającym po jego twarzy.
— On tu zostanie?
— Ja też tu jestem, wiesz? — rzucił Draco ze złością. Poczekał, aż Potter skupi na nim wzrok. — Poszukam hotelu w mieście. Czegoś w pobliżu, gdzie będziemy pracować.
Potter przytaknął na zgodę, kuląc ramiona i chowając ręce w rękawach szaty.
— Nasze biuro jest nienanoszalne, ale jeśli zatrzymasz się w okolicach hotelu Paddington, będziesz wystarczająco blisko. — Potter przyglądał mu się, przez co Draco musiał opanować ogarniające go zdenerwowanie.
— Mogę wysłać ci sowę, kiedy już się wprowadzę?
— Nie w tej części miasta. — Potter sięgnął do kieszeni i wyciągnął coś, co wyglądało jak szklane pudełko. Puścił je i przedmiot przepłynął w powietrzu.
— Co to jest? — zapytał Draco, łapiąc nieznany przedmiot.
— Skrzynka kontaktowa. Mam bliźniaczą. — Pokazał mu identyczne pudełeczko. — Za ich pomocą możemy sobie przesyłać wiadomości. Użyj jej i skontaktuj się ze mną, kiedy będziesz już gotowy.
Draco skinął głową i wsunął pudełko do kieszeni.
— Zaraz wyjadę do Londynu.
Wzrok Pottera pozostał zimny.
— Dobrze. Chcielibyśmy zacząć jak najszybciej.
CZYTASZ
ZAGUBIONE SERCE / Drarry
Fanfiction2 części Draco Malfoy po ucieczce z Anglii, osiadł w Ameryce. Z pozoru wiódł szczęśliwe życie okraszone sporą dawką alkoholu i spotkaniami z przystojnym chłopcami, dodatkowo jednak pracował jako szpieg, a jego sukcesy są dość imponujące. Kilka lat...