10 lutego, 2004: wtorek
O piątej trzydzieści Harry już nie spał. W głowie łomotało mu tak mocno, jak w sercu. Gapił się w sufit, czasami zerkając na zegarek, aby sprawdzić, ile minut upłynęło od momentu, gdy patrzył na niego po raz ostatni. Żołądek skręcał mu się od mieszaniny niepokoju i kaca.
Telefon zadzwonił kwadrans przed szóstą. Mężczyzna usiadł i pozwolił, aby dźwięk dzwonka rozbrzmiał trzy razy, zanim odebrał.
- Cześć.
- Harry, to ja. Chciałam się tylko upewnić, że nie śpisz.
Opadł z powrotem na łóżko.
- Oczywiście, że nie śpię. Leżę tu totalnie spanikowany.
- I bardzo dobrze, że się tak czujesz. Wczoraj, kiedy przyszedł twój faks, rozpętało się istne piekło.
- Cholera, serio?
- Fallin był naprawdę wkurzony.
Harry prawie upuścił słuchawkę.
- Fallin? Czytał to minister magii? - Uniósł się ponownie i zacisnął dłoń na włosach.
- Cholera jasna.
- To właśnie on dzisiaj do ciebie zadzwoni. - Przerwała, słysząc, że Harry gwałtownie wciąga powietrze. Wyobraził sobie, jak przyjaciółka pochyla teraz głowę i patrzy na niego w sposób, w jaki zawsze robiła to przed dawaniem mu instrukcji.
- Obiecaj mi tylko, że go wysłuchasz, dobrze? Nie dostaniesz wszystkiego, czego zażądałeś, ale sądzę, że układ jest do zaakceptowania.
- Rozumiem. - Harry gwałtownie wypuścił powietrze. Jego umysł był całkowicie pusty. O co w ogóle prosił w tym faksie?
- Dobrze się czujesz?
- Tak. Nie. Kurwa mać.
- Cho mówiła, że wczoraj dzwoniłeś. - Jej słowa zabrzmiały tak, jak gdyby próbowała zmienić temat, aby go uspokoić. Skupił się na oddychaniu.
- Tak. Co słychać w Norze?
- Brakowało nam ciebie. Powiedziałam wszystkim, że wykonujesz teraz ważną misję dla kraju.
- A jak dzieci?
- W porządku. W pociągu cały czas rozmawiały o odwiedzeniu tatusia. - Zamilkła.
Harry bardzo chciał okazać więcej współczucia, ale głowa bolała go niemiłosiernie. Nie miał pojęcia, jak zdoła logicznie porozmawiać z Fallinem, skoro czuł się kompletnie do dupy.
- Co jeszcze możesz mi powiedzieć? Cokolwiek, co pomoże mi w rozmowie z ministrem?
- Jedyne, co słyszałam, to że Fallin spróbuje z tobą negocjować. Wysłuchaj go, dobrze?
- Dlaczego wszyscy tak sie boją? Wiesz, potrafię zachować zdrowy rozsądek.
Hermiona westchnęła.
- Wiem, tylko... Harry, co się dzieje między tobą i Malfoyem? - Pytanie powinno go zaskoczyć, ale był teraz zbyt zaabsorbowany sobą.
- Nic - odpowiedział zgodnie z prawdą. Przyznanie tego na głos sprawiło mu ból.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - Hermiona milczała, a Harry zamknął oczy. - Chciałbym, aby to było coś więcej, ale...
- Och, Harry - odezwała się. - Jesteś pewien, że możesz być obiektywny?
- Tak - skłamał. - Oczywiście, że tak. Przecież to moja praca.Cztery minuty po szóstej telefon ciągle nie dzwonił i Harry stwierdził, że jego żołądek już dłużej nie wytrzyma. Chodził po pokoju, mierzwiąc palcami włosy, aby powstrzymać się od obgryzania paznokci. Nie miał bladego pojęcia, co zrobi, jeśli Fallin odmówi udzielenia Malfoyowi amnestii. Sądził, że mógłby wprowadzić w czyn swoje groźby, opuścić ministerstwo i zostać tutaj. Być może zacząć się ukrywać i znaleźć sposób, w jaki mógłby pomóc Draco.
Jednak w Stanach przebywał na wizie turystycznej i tak naprawdę nie mógł zrobić nic. Nie dostałby pracy nawet w czarodziejskiej dzielnicy. Wciągnął głęboko powietrze i zamknął oczy, ale spotęgowało to nudności, więc szybko otworzył je ponownie. Oddałby wszystko za porcję eliksiru na kaca. Przycisnął kciuki do skroni i ból głowy zelżał.
Aparat zadzwonił. Harry policzył do trzech, zanim podniósł słuchawkę.
- Tak, słucham?
- Dzień dobry, Harry.
- Minister Fallin? - Kolana trochę mu się zatrzęsły, więc usiadł na łóżku.
- Obaj wiemy, dlaczego dzwonię, więc przejdźmy do rzeczy, dobrze?
- Oczywiście, sir. - Harry wziął głęboki oddech i wypowiedział słowa, które powtarzał w myślach przez ostatnie piętnaście minut:
- Pozwoli pan, iż zacznę od przypomnienia, że zostałem tu wysłany przez dyrektora Bassa w celach zawodowych, bez żadnych informacji czy instrukcji poza tymi, że mam znaleźć Malfoya i dowiedzieć się, dlaczego porzucił swoją posadę w Nowym Jorku. Zważywszy na ograniczone możliwości, zrobiłem wszystko, co mogłem. Bardzo proszę, aby przemyślał pan całą sytuację niezwykle ostrożnie.
- Mój drogi, wszystko to wziąłem pod uwagę, uwierz mi - odpowiedział Fallin z westchnieniem. - To, co wczoraj napisałeś, brzmiało zupełnie jak groźba. Masz zamiar wprowadzić ją w czyn?
Harry przełknął ślinę.
- Tak, sir. Ale mam nadzieję, że to nie będzie konieczne.
- Ja też tak sądzę. Ale sytuacja jest dużo bardziej poważna, niż ci się wydaje. Musisz wrócić z panem Malfoyem w tym tygodniu lub konsekwencje będą naprawdę niebezpieczne.
- Konsekwencje?
- Dowiesz się wszystkiego po powrocie.
- To mi nie wystarczy - odparł Harry twardo. - Muszę mieć coś więcej, niż pańskie zapewnienia, aby namówić go do powrotu.
- Przykro mi, ale to wszystko, co mogę ci zagwarantować.
- A co z ochroną? - zapytał Harry, opierając łokcie o kolana. - Malfoy nie wróci, jeśli nie będzie miał zagwarantowanego bezpieczeństwa.
- Harry, ty, w przeciwieństwie do rządu Wielkiej Brytanii, masz ten luksus i możesz mu ufać.
Potter żachnął się z irytacją.
- Z całym należnym szacunkiem, panie ministrze, ale na temat wiarygodności pana Malfoya wiem więcej niż rząd.
Fallin wydał z siebie dźwięk, który brzmiał jak parsknięcie.
- Wysłaliśmy ci informacje, Potter, i obraz, jaki się z nich wyłania, jest jednoznaczny. Podejrzewam, że twoja opinia może być trochę zaburzona przez... osobiste uczucia do pana Malfoya.
Szczęka Harry'ego opadła.
- Proszę?
- Wiemy, że Draco Malfoy był w kontakcie ze swoim ojcem, znanym śmierciożercą i współpracownikiem...
- Co ma pan na myśli, mówiąc „osobiste uczucia"? - zapytał Harry.
Fallin przerwał.
- Przeczytałem twoje sprawozdanie i informacje przekazane przez CIA. Nie wysłaliśmy cię tam...
- Moje uczucia nie mają tu nic do rzeczy - odciął się Harry. Gdyby tylko było to prawdą.
- Myślałem, że wysłał mnie pan tutaj, ponieważ ufa w mój rozsądek. Ponieważ myślał pan, że mogę go znaleźć i...
- Oczywiście, że ufam twojemu rozsądkowi. Chodzi tylko o to... Musisz wiedzieć, jak sytuacja wygląda stąd.
- Nie, proszę pana. Nie wiem.
Fallin zabrzmiał, jak gdyby nabierał odmierzonego oddechu.
- Harry, jaka dokładnie jest natura twojej relacji z Draco Malfoyem?
- Ja... zostaliśmy przyjaciółmi, tak sądzę. Poznałem go i...
- Sypiasz z nim?
Harry zaczerwienił się, choć nie było tu nikogo, kto mógłby to zobaczyć.
- Nie, proszę pana - odpowiedział.
- Oczywiście, że nie.
- Nasz wywiad najwyraźniej donosi coś innego.
Potter poczuł, jak skręca mu się żołądek.
- Wywiad? Byłem śledzony?
Fallin milczał przez chwilę.
- Musisz spróbować zrozumieć, jak to wygląda z naszej strony. Dostajemy od ciebie niewiele informacji, a twoje sprawozdania nie zgadzają się z danymi dostarczonymi przez CIA. A potem zaczynamy otrzymywać raporty o tobie jako podejrzanym charakterze, który trzyma się z bandą Malfoya i całkiem możliwe, że współpracuje ze śmierciożercami. Co mieliśmy pomyśleć?
- To nie jest... - Harry zazgrzytał zębami. - Pozwoliliśmy, aby inni sądzili, że ze sobą sypiamy, ale nie robimy tego.
- CIA wydaje się być o tym przekonane, Harry. Wystarczająco, aby nie ufać twoim motywom. Sugerowano nawet, że ty i on współpracujecie ze sobą.
- W jakim celu? - zapytał Harry, kompletnie zdumiony.
- W jakimkolwiek, Harry, i żaden z nich nie wygląda na szczególnie pochlebny. Muszę przyznać, że dla mnie także jest to podejrzane, szczególnie w świetle twoich niedawnych żądań. Dlaczego postępujecie tak, aby inni uważali was za kochanków, skoro nimi nie jesteście? Nie wiedziałem nawet, że...
- Nie jestem gejem - przerwał mu Harry. - I nie pracujemy razem. On ledwie mi ufa, wbrew moim wysiłkom. - Poczuł, że płoną mu policzki. Był wściekły, zakłopotany i przestraszony, że minister wysuwa takie oskarżenie.
- Harry, ja nie mam z tym problemu. Jestem człowiekiem z otwartym umysłem. Mam kuzyna homoseksualistę.
Potter jęknął z frustracji.
- Proszę pana, wiem, jak to wygląda, lecz sytuacja jest... skomplikowana. Nie mogę tego wyjaśnić, ale ma pan moje słowo, że niczego nie chcę bardziej, niż przywieźć Malfoya ze sobą i ochronić go. - Głowa ciągle pulsowała bólem, więc docisnął kciuki do oczu. Pomogło, ale tylko trochę.
- Kiedyś moje zapewnienie coś dla pana znaczyło. Teraz tak nie jest?
- Harry, pozwól, że będę z tobą szczery. Twoje nazwisko nadal ma w ministerstwie wartość, ale jeśli nie przestaniesz teraz naciskać w sprawie Malfoya, wszystko stracisz.
Harry wypuścił głośno powietrze.
- Rozumiem i...
- Nie ufam Malfoyowi, ale tobie tak, wbrew raportom CIA. Znam cię od dziecka i nie wątpię, że wierzysz w to, co mówisz. Jakkolwiek nie jestem przekonany, czy twoja wiara opiera się na dobrych podstawach.
- Panie ministrze, ufam mu - powiedział Harry, czując, jak żołądek trzęsie mu się na dźwięk wypowiadanych słów. Były prawdziwe. Istotnie ufał Malfoyowi, wbrew faktowi, że niewiele miał ku temu powodów. I był skłonny zaryzykować wszystko z powodu tego zaufania. Zaczerpnął głęboko powietrza.
- Mógłby pan powierzyć go mojej opiece. Byłbym za niego odpowiedzialny.
Fallin nie wydawał się tą sugestią zaskoczony.
- Jesteś pewien, Harry? Wziąłbyś na siebie spore ryzyko.
Potter zamknął oczy. Nadal nie wiedział, czy w ogóle będzie w stanie przekonać Malfoya do powrotu. Co zrobi, jeśli Ślizgon odmówi?
- Tak, jestem pewien - powiedział.
- Chcę dla niego immunitetu. Jeśli posiada naprawdę wartościowe informacje, trzeba dać mu możliwość podzielenia się nimi. - Przerwał, zastanawiając się, co jeszcze mógłby powiedzieć, aby przekonać ministra. - Malfoy jest aurorem. Czy to nic nie znaczy?
- Tak, ale jest też przypuszczalnym śmierciożercą i zbiegiem.
- Sir, nie wierzę ani w jedno, ani w drugie. Jeśli miał kontakt ze śmierciożercami lub kimkolwiek innym, to tylko z powodu wykonywanych obowiązków. W Nowym Jorku pracował pod przykryciem dla FBI.
- Nasz wywiad donosi, że był podwójnym agentem.
Harry zamknął oczy.
- Tak, miałem okazję zobaczyć ten wasz wywiad. Ale nie widziałem żadnego dowodu na potwierdzenie jego teorii. Została oparta na zeznaniach byłego kochanka - kogoś, kto mógł mieć ukryty motyw.
- Dowód jest wystarczający, aby przekonać mnie, dyrektora i starszych rangą pracowników biura.
Harry zacisnął zęby.
- Którego nadal jestem członkiem. I nie zgadzam się z wami. - Już na końcu języka miał komentarz o stosunkowo niewielkiej ilości dowodów, jakiej potrzeba do przekonania urzędnika, który chce wierzyć, że coś jest prawdziwe. Ale to samo można by zarzucić jemu, prawda? Nie chciał, aby te doniesienia okazały się prawdą, więc być może widział Malfoya takim, jakim chciał go widzieć.
- Sir, sądzę, że on ma kłopoty, z którymi nie może sobie poradzić i dlatego ucieka. Nie zwrócił się do nas, bo prawdopodobnie nie wierzy, że zdołamy go ochronić. - Zastanowił się intensywnie, ale nie miał zbyt dużego wyboru.
- Powinniśmy dać mu jakiś powód, żeby chciał wrócić do domu. Musi zaufać nam bardziej, niż my ufamy jemu.
Fallin milczał, choć Harry słyszał jego oddech. Praktycznie mógł go sobie wyobrazić, trącego z roztargnieniem palcami swoją łysinę, co robił zawsze, kiedy myślał nad czymś intensywnie.
- Dobrze. Immunitet i oddajemy go pod twoją opiekę, pod warunkiem, że wrócicie w czwartek.
Potter spróbował nie zabrzmieć na zirytowanego.
- Potrzebuję więcej czasu.
- Im dłużej tam jesteś, tym większe grozi ci niebezpieczeństwo, Harry. Jeśli CIA uważa, że pracujesz z Malfoyem, może przedsięwziąć jakieś kroki również w stosunku do ciebie. Potrzebujemy cię tu z powrotem jak najszybciej, z nim lub samego. - Fallin przerwał, jak gdyby czekając na protest, ale Harry milczał.
- Jeżeli pan Malfoy wróci, opieka nad nim spadnie na ciebie. I jeśli cokolwiek pójdzie źle, jeśli okaże się on nie tym, kim zapewniasz, że jest, obarczę cię za to osobistą odpowiedzialnością.
Harry zamknął oczy i zastanowił się, czy postąpił właściwie. Naprawdę ufał Malfoyowi, choć nie był pewien, czy uda mu się w ciągu dwóch dni uzyskać wzajemność. Rozpaczliwie potrzebował więcej czasu, niestety go nie otrzymał. A przynajmniej nie teraz.
- Takie wyjście mogę zaakceptować - powiedział w końcu.
- Ale chcę dostać wszystko na piśmie. W dwóch egzemplarzach, na pergaminie, podpisane przez pana i dyrektora Bassa. Jedną kopię proszę dać Hermionie Granger, a drugą wysłać mi FedExem do San Francisco. Nie będę w stanie przekonać Malfoya bez takiego dokumentu w rękach.
- FedExem? - zapytał Fallin.
Harry westchnął.
- To mugolska usługa pocztowa. Niech pan zapyta asystentkę Hermiony. I dziękuję, sir.
- Załatwię to jeszcze dzisiaj, Harry, i będę czekał na ciebie w czwartkowy wieczór.
CZYTASZ
ZAGUBIONE SERCE / Drarry
Fanfiction2 części Draco Malfoy po ucieczce z Anglii, osiadł w Ameryce. Z pozoru wiódł szczęśliwe życie okraszone sporą dawką alkoholu i spotkaniami z przystojnym chłopcami, dodatkowo jednak pracował jako szpieg, a jego sukcesy są dość imponujące. Kilka lat...