16 lutego, 2004: poniedziałekDochodziła dziewiąta rano, gdy Harry, podenerwowany i spięty, wyszedł z kominka w centrali Biura Śledczego. Był podekscytowany na myśl o ponownym spotkaniu z Mannym, ale samo zebranie wzbudzało w nim niepokój. Nie miał pojęcia, czego oczekiwać i mógł jedynie mieć nadzieję, że współpracownicy, którzy w piątek byli tacy podejrzliwi, wrócą dzisiaj z otwartymi umysłami.
Jego skrzynka na dokumenty okazała się pełna, a dwie nowe wiadomości pojawiły się, zanim zdążył ją opróżnić. Jedna z nich wyraźnie drgała i ją przeczytał jako pierwszą. Spotkanie z przedstawicielami FBI odbędzie się w małym pokoju konferencyjnym, w obecności jedynie niezbędnych osób. Tryb postępowania poufny.
Harry uniósł brew. Grono osób niezbędnych obejmowało także jego, jak przypuszczał, oraz szefów poszczególnych działów. To było czymś nowym. Wygrzebał ze stosu papierów kopię porozumienia i zaczął ją studiować.
Dziesięć minut przed dziesiątą usłyszał stukanie do drzwi. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, pojawiła się w nich głowa Hermiony.
— Harry, możesz teraz przyjść do pokoju konferencyjnego? — zapytała przyjaciółka.
— Oczywiście — westchnął, zbierając dokumenty i szukając pióra. Nie był pewien, czy za dziesięć minut byłby bardziej gotowy. Hermiona czekała na niego w drzwiach, zagryzając nerwowo wargę.
— Coś się stało?
— Nie — odpowiedziała z wyjątkowo nieczytelną miną. Posłał jej spojrzenie spod zmrużonych powiek, ale ona jedynie uśmiechnęła się do niego.
— Dotarli cało, jak sadzę? — zapytał Harry, kiedy ruszyli przez hol.
— Tak — odparła Hermiona. Wyglądał na kogoś, kto bardzo mocno stara się nie uśmiechać.
Harry szturchnął ją łokciem.
— Rozpoznałaś Manny’ego?
Przyjaciółka zarumieniła się i kiwnęła głową.
— Och, jasne.
— On jest dość pociągający, nie uważasz? — uśmiechnął się Harry.
— Zamknij się. — Hermiona zarumieniła się jeszcze bardziej. Było to pewną oznaką, że jest zainteresowana.
Kiedy zbliżyli się do pokoju konferencyjnego, przyjaciółka wyciągnęła rękę, aby powstrzymać go na chwilę przed otwarciem drzwi. Harry obrócił się i spojrzał na nią. Przyglądała mu się z dziwnym wyrazem twarzy.
— O co chodzi? — zapytał.
Przyjaciółka uniosła dłoń i przebiegła palcami przez jego włosy, jak gdyby chciała je przygładzić.
— Gotowy?
Skinął głową, więc Hermiona otwarła drzwi. Wziął głęboki oddech i wszedł do środka.
Momentalnie stanął jak wryty. Przy stole, miedzy Cecelią a Mannym, siedział Draco.
Harry był pewien, że cała krew odpłynęła mu z twarzy. Wszystko, co mógł zrobić, to nie jęknąć z zaskoczenia. Trzymał usta mocno zaciśnięte i gapił się. Draco uniósł wzrok, gdy tylko Harry wszedł i teraz, poza zaskoczeniem, jego mina zdawała się dokładnie odzwierciedlać minę Pottera.
Sto myśli przepłynęło przez umysł Harry’ego w jednej sekundzie, grożąc, że mózg całkowicie odmówi współpracy. Wiedział, że powinien coś powiedzieć, ale nie miał odwagi.
— Usiądź — syknęła Hermiona, ciągnąc go w stronę krzesła.
Zajął miejsce naprzeciwko Draco, nadal nie spuszczając z niego wzroku. Malfoy wyglądał tak samo i Harry musiał sobie przypomnieć, że przecież nie widzieli się zaledwie przez kilka dni. Jego włosy były modnie zmierzwione i miał na sobie okulary. Potter zastanowił się, czy zmiana czasu przeszkodziła mu w rzuceniu zaklęcia korygującego wzrok. A może miał nadzieję, że to uczyni go trochę mniej rozpoznawalnym?
Draco odwzajemnił spojrzenie Harry’ego i zagryzł wargę.
— Cześć — powiedział.
— Cześć — odparł Potter. Wziął drżący oddech i oderwał od Draco oczy. — Witaj Manny, Cecelio.
Oboje uśmiechnęli się do niego ciepło. Manny zerknął na Malfoya i nieznacznie wzruszył ramionami, jak gdyby mówiąc, że on także nie wie, co Draco tu robił. Był z nimi jeszcze jeden, nieznany Potterowi mężczyzna, gorliwie studiujący coś, co wyglądało na kopię porozumienia. Hermiona zajęła miejsce po prawej stronie Harry’ego, a obok niej siedział Arnold Bass, dyrektor Biura Śledczego. Mężczyzna uśmiechał się do niego serdecznie i rozglądał wokół błyszczącymi oczyma. W pokoju przebywało też dwóch szefów innych działów, ale nie byli to ci, którzy zlekceważyli jego słowa kilka dni wcześniej.
Harry ponownie spojrzał na Draco, niemalże nie wierząc, że to, co widzi, jest prawdą. Malfoy był tutaj, siedział naprzeciwko niego, a to musiało coś znaczyć. Po prostu musiało.
— A więc, panie Malfoy — powiedział Fallin, pojawiając się w drzwiach.
— Widzę, że mimo wszystko zdecydował sie pan zaakceptować naszą ofertę.
— Pan Malfoy jest agentem FBI — wtrąciła się Cecelia. Jej głos miał w sobie coś władczego, co zwróciło uwagę wszystkich obecnych.
— Jakąkolwiek umowę mu pan zaproponował, nie będzie obowiązywać bez mojej aprobaty.
— Umowa ta zapewniła, że jeszcze nie został aresztowany — odciął się Fallin, siadając naprzeciwko Ceceli. — W zamian za jego współpracę.
— To, że pan Malfoy jest obecny na spotkaniu, nie znaczy, że podpisał umowę — odparła Cecelia, uśmiechając się zaciśniętymi ustami. — Bez względu na to, jakie ma pan uprzedzenia, jest cenionym członkiem mojego zespołu. I oczekuję, aby tak był traktowany.
Harry zerknął na Draco i zobaczył, że ten słucha wymiany zdań z umiarkowanym zainteresowaniem. Wydawał się nieporuszony.
— Oczywiście — zgodził się Fallin, choć Harry znał go wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że wcale nie był z tego zadowolony. Draco uśmiechnął się i teraz dyrektor zwrócił się do niego.
— W takim razie, panie Malfoy, dlaczego pan tu jest?
Potter popatrzył na Hermionę, ale przyjaciółka jedynie wzruszyła ramionami. Najwidoczniej spotkanie się rozpoczęło.
— Ponieważ Harry mnie o to poprosił — odpowiedział Draco, odwracając wzrok w stronę Pottera.
Żołądek wywrócił się Harry’emu na drugą stronę i zupełnie nie usłyszał kolejnej wypowiedzi Fallina. Został zbyt mocno zaintrygowany ruchem włosów Draco, gdy ten obracał głowę, sposobem, w jaki zacisnął usta i pochylił podbródek, zanim odezwał się ponownie.
— W ubiegłym tygodniu poinformowano mnie, że mój ojciec był widziany w San Francisco — zaczął. — Założyłem, że jest tam z mojego powodu. Jakby nie było, od lat starał się namówić mnie na współpracę, posuwając się nawet do wynajmowania zdradzieckich agentów CIA, aby mnie śledzili. — Słysząc te słowa, Fallin zmarszczył nos, ale się nie odezwał.
— Wiedziałem, że CIA śledzi także Harry’ego i sądziłem, że Lucjusz planował zaatakować go i użyć jako przynęty, aby dostać się do mnie. Być może szantażować mnie, żebym do niego dołączył. — Harry wbił w niego przestraszone spojrzenia, ale Draco na niego nie popatrzył.
— Dlatego w zeszły wtorek wieczorem zaproponowałem mu spotkanie. Wiedziałem już wtedy, że Harry planował wrócić do Anglii i miałem nadzieję, że uda mi się odwrócić uwagę Lucjusza na tyle długo, aby Harry zdążył odejść. W tym celu... zaproponowałem mu współpracę. — Draco przełknął ślinę, a Potter rozejrzał się po pokoju. Niektóre z osób miały zszokowane wyrazy twarzy, inne przybrały sceptyczne miny. — Ale jak się okazało, Lucjusz wcale nie chciał użyć Harry’ego, aby dostać się do mnie. Zamierzał wykorzystać mnie, aby dopaść Harry’ego.
— Czemu? — zapytał Fallin, zerkając na Pottera. — Czego Lucjusz Malfoy mógłby od niego chcieć?
Potter zastanawiał się dokładnie nad tym samym. Draco wypuścił powietrze i wreszcie na niego spojrzał.
— Ponieważ wierzy, że Harry wie, co się stało z Voldemortem.
W pomieszczeniu rozległy się zaskoczone głosy i wszyscy popatrzyli na Pottera.
— Ja... Co? — spytał Harry.
— Właściwie oni wszyscy w to wierzą — kontynuował Draco. — Sądzą, że tam byłeś i wiesz, jak i dlaczego on zniknął. Z tego powodu chcą cię dorwać.
— O czym ty, do diabła, mówisz? — warknął Harry. Nie miał bladego pojęcia o miejscu pobytu Voldemorta, był tego pewien. Jak mógłby nie wiedzieć, że o czymś wie?
— I uważam, że mają rację — dodał Draco, mrużąc oczy. — Wątpię, że użyto zwykłego Obliviate. Prawdopodobnie był to jakiś rodzaj zaklęcia izolującego pamięć. Inaczej nie byliby tacy przekonani, że wiedzę można odzyskać.
— Poczekaj — odezwała się Hermiona.
— Sugerujesz, że Harry wie, gdzie znajduje się Voldemort, ale ktoś uwięził jego pamięć o tym, więc teraz nie wie, że wie?
Potter patrzył na przyjaciółkę niepewny, co myśleć. To wydawało się niedorzeczne.
— Tak — potwierdził Draco, nie odrywając od Harry’ego oczu. — Musiał to zrobić ktoś w twoim otoczeniu. Poza tym, być może celem było chronienie ciebie. Mój ojciec wydaje się wiedzieć o tym od lat, ale nie jestem pewien, kto jeszcze wie. Draco rozejrzał się po pokoju i wydawał się przygotowywać przed powiedzeniem kolejnych słów. — To jeden z powodów, dla których utrzymywali tłumiące zaklęcia na gabinetach ministerstwa przez ostatnie kilka lat. Chcieli uniemożliwić Harry’emu przypomnienie sobie i uchronić tym informacje przed wyjściem na jaw — a przynajmniej do momentu aż zechcą, aby sobie przypomniał.
Harry przełknął ślinę i spojrzał na Hermionę. Nie miał pojęcia, czym są tłumiące zaklęcia, ale brzmiało to całkiem prawdopodobnie, biorąc pod uwagę to, czego już doświadczył.
— Tłumiące zaklęcia! — krzyknął Fallin.
— To bzdury. Nic takiego nie istnieje!
Draco uśmiechnął się złośliwie.
— W takim razie jest pan naiwny. I to bardzo. To stary i skomplikowany urok.
— Czarnomagiczny? — zapytała Hermiona.
— Oczywiście — odparł Draco. — Do nich zaliczają się wszystkie te naprawdę przydatne. — W pomieszczeniu rozległo się kilka parsknięć i uśmieszek Malfoya zmienił się w pełne łaskawości skrzywienie warg. Mina ta okazała się zastraszająco znajoma i Harry zaczął się zastanawiać, kim naprawdę był Draco. Czy wcieleniem siebie samego z dzieciństwa, czy osobą, którą poznał w San Francisco? — Jesteście go nieświadomi, bo zaklęcie, z samej swej definicji, ma to utrudniać. Stopniowo dusi czyjąś świadomość. Sprawia, że przestaje dostrzegać szczegóły, które w innym przypadku łatwo by zauważył. Do tego efekty jego działania są długotrwałe. Człowiek musiałby wyjechać poza obszar jego działania na co najmniej tydzień, aby jego umysł na powrót stał się czysty. — Teraz zwrócił się do Harry’ego. — Właśnie z tego powodu chcieli cię złapać, kiedy zorientowali się, że jesteś w Stanach, poza ich kontrolą. Musieli cię dopaść, zanim sobie przypomnisz, co się wydarzyło.
— To śmieszne — parsknął Fallin, potrząsając głową. — Nie ma żadnych dowodów, aby potwierdzić pańskie słowa.
— On mówi prawdę — powiedział Harry, widząc, jak wszystkie części układanki zaczynają wskakiwać na swoje miejsca.
— Mogę wyczuć te tłumiące zaklęcia. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie, jak bardzo przytępiony był mój umysł przez ostatnie lata, ale teraz stało się to oczywiste. — Poczuł uciskanie za oczami i zadrżał.
— Opieranie się zaklęciu przyprawia cię o ból głowy — powiedział Draco. — Z czasem twoje ciało i umysł dostosowują się i stają mniej wrażliwe.
— Możesz je usunąć? — zapytał Harry. — Lub jakoś zneutralizować?
— Tak, ale to zajmie sporo czasu — odparł Draco. — Lepiej byłoby najpierw nauczyć wszystkich, jak się temu urokowi oprzeć.
Fallin, z ostrożnym wyrazem twarzy, patrzył to na jednego z nich, to na drugiego.
— Jak długo pan o tym wie, panie Malfoy?
— Od dwóch lat — odpowiedział Draco, nonszalancko wzruszając ramionami.
— Nie mam pojęcia, kiedy zaklęcie zostało rzucone, ale zakładam, że nie dłużej niż cztery, pięć lat.
— A dlaczego nie powiedziałeś nam dwa lata temu? — zapytała Hermiona. Niewielka zmarszczka rozdrażnienia pojawiła się pomiędzy jej brwiami. — Nie chcę nawet mówić, co straciliśmy, a ty mogłeś pomóc...
— Nie mam żadnych obowiązków w stosunku do Ministerstwa Magii — odciął się Draco. — Odrzuciliście moje podanie o pracę w Biurze Śledczym i wciągnęliście na czarną listę tylko ze względu na nazwisko. Dzięki każdemu z was nie miałem szans na posadę w tym kraju. FBI nie miało takich uprzedzeń. Idiotyzmem z mojej strony byłoby dostarczenie wam takich informacji, skoro mogłem ocalić o wiele więcej ludzi, zajmując się ujawnianiem innych kwestii.
— Praca Draco w Nowym Jorku była niezmiernie ważna — dodała Cecelia. W jej głosie pobrzmiewała siła, świadcząca o jej kompetencjach. — Każdego dnia musiał dokonywać trudnych wyborów i mogę was zapewnić, że za każdy z nich poręczę.
— Ale nie dlatego tutaj jesteśmy — wtrącił Harry. — Nasze agencje zawarły porozumienie, że będą dzielić się informacjami i z tego powodu Draco był uprzejmy zademonstrować intencje FBI w tej kwestii. Sugeruję, aby skupić się na zagadnieniach związanych z tematem. — Hermiona szturchnęła go lekko pod stołem w geście poparcia. — Na przykład, nasi koledzy muszą znaleźć bezpieczne miejsce, w którym założą swoją siedzibę, a my obiecaliśmy im w tym pomóc. Zgodziliśmy się też podzielić z nimi naszą metodą kodowania dokumentów i tą sprawą na pierwszym miejscu zajmie się Hermiona. Personel może być inny, niż początkowo zakładaliśmy, ale to nie zmienia głównego celu przedsięwzięcia.
— Dobrze mówisz, Harry — odezwał się Bass. Przez całe spotkanie był niezwykle cichy. — Może na tę chwilę powinniśmy skończyć i pozwolić naszym gościom dostosować się do różnicy czasu, znaleźć miejsce do pracy i trochę się urządzić. Mógłbym zasugerować, aby ponownie spotkać się w środę? — W pokoju zaległa cisza, ale nikt nie wykazywał chęci sprzeciwu. Fallin rzucił Malfoyowi jeszcze jedno podejrzliwe spojrzenie, po czym zwrócił się do Cecelii.
— Bardzo dobrze. Pani dyrektor Montes, moi ludzie są do pani dyspozycji.
Hermiona ponownie szturchnęła Harry’ego, więc obrócił się w jej stronę i zobaczył, jak uśmiechnęła się do niego z zadowoleniem. Uniósł z zaciekawieniem brew i wywrócił oczami. Spojrzał ponad stołem na Draco i zobaczył, że on także się uśmiecha.
Wszyscy wstali, wymienili uściski rąk i spóźnione pozdrowienia. Pojedynczo zaczęli wychodzić, ale Harry siedział jak przyrośnięty do krzesła. Draco stał po drugiej stronie niewielkiego pokoju i kiwał głową z roztargnieniem, słuchając słów, jakie Cecelia szeptała mu do ucha. Manny i Hermiona rozmawiali cicho w pobliżu drzwi i wyglądało na to, że zapomnieli o całym świecie.
Harry nie był pewien, co czuł — był podekscytowany i przestraszony, uspokojony i pełen obaw, wszystko jednocześnie. Informacja, jaką ujawnił Draco, naprawdę go przeraziła i napełniła trwogą. Wiedział, że trochę czasu zajmie, zanim to do niego dotrze. I wcale nie był przekonany, że coś z tego jest prawdą.
Może Lucjusz Malfoy kłamał. Harry nigdy nie słyszał o zaklęciach blokujących pamięć, a przynajmniej nie takich, które mogłyby zostać nałożone bez zgody danej osoby. A skoro wymagały współpracy, musiały działać zupełnie inaczej niż Obliviate. Nie mógł sobie wyobrazić, że mógłby komukolwiek pozwolić zablokować te konkretne wspomnienia. Nie, kiedy były tak przydatne i podczas wojny, i zaraz po niej.
Patrzył na Draco przez kolejna minutę, zanim zebrał odwagę, aby wstać i obejść stół.
— Chcę, żebyś był ostrożny — powiedziała Cecelia. — Ciągle nie jestem przekonana, że twoje przybycie tutaj było mądre.
Draco rzucił Harry’emu szybkie spojrzenie, zanim ponownie zwrócił się do kobiety.
— Ja też nie, ale teraz jest już za późno. Ujawniłem się i już dłużej nie będę w stanie pracować pod przykryciem.
— Znajdziesz się na samym szczycie listy śmierciożerców — powiedziała Cecelia. Uśmiechnęła się do Harry’ego i uścisnęła ramię Draco. — Muszę ustalić z dyrektorem szczegóły, więc lepiej już pójdę. — Mrugnęła jeszcze do Malfoya i ruszyła w stronę wyjścia.
Draco patrzył na jej oddalającą się sylwetkę. Wyglądał, jak gdyby nie był szczególnie chętny do konfrontacji z Harrym. Potter przez chwilę wiercił się w miejscu, po czym ruszył w kierunku stołu. Przysiadł na blacie, starając się przybrać swobodną pozę wbrew faktowi, że serce tłukło mu się w piersi jak szalone. Nie miał pojęcia, czego oczekiwać. Draco powiedział, że wrócił na jego prośbę, ale czy to znaczyło to, czego Harry tak gorączkowo oczekiwał?
— Naprawdę czytałeś moją dysertację? — dobiegł ich przez pokój głos Hermiony.
— Och, tak — odpowiedział Manny. — Nie mogłem się oderwać.
Harry nie mógł się powstrzymać przed wywróceniem oczami. Nawet Ron tego nie przeczytał.
Hermiona zachichotała.
— Czy... Masz może ochotę na filiżankę herbaty albo kawy?
Z uśmiechami na ustach razem z Mannym opuścili pomieszczenie. Harry został z Draco sam.
Malfoy odwrócił się w jego stronę i uśmiechnął szeroko. Harry poczuł, jak jego żołądek wywinął koziołka i odwzajemnił uśmiech. Spojrzenie Draco powędrowało w dół, na bransoletkę.
— Cieszę się, że ją założyłeś — powiedział. — Bałem się, że tego nie zrobisz.
— Sam nie wiem, dlaczego — przyznał Harry. — Sądzę, że chcesz ją odzyskać, ale nie umiem jej zdjąć. — Wyciągnął przed siebie rękę, wnętrzem dłoni ku górze.
— Nie możesz jej zdjąć — powiedział Draco. Harry popatrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami i Malfoy westchnął. — Zawiera bardzo stare i bardzo potężne zaklęcie ochronne. Sama się otworzy, ale dopiero wtedy, kiedy ktoś, na kim ci zależy... dla kogo byłbyś gotów poświęcić życie, znajdzie się w niebezpieczeństwie. — Malfoy, wyglądając na zakłopotanego, uciekł spojrzeniem.
Harry przyglądał mu się przez chwilę.
— Mówiłeś, że dostałeś ją od matki.
Draco kiwnął głową.
— Kiedy miałem prawie osiemnaście lat. Wiedziała, że planowałem odejść i kiedyś, w środku nocy, obudziła mnie i powiedziała, że muszę natychmiast uciekać. Nosiła tę bransoletkę odkąd pamiętam, ale wtedy miała ją w ręce. Kiedy założyła mi ją na nadgarstek i pocałowała mnie, wiedziałem, co to oznacza. — Draco wyciągnął rękę i dotknął bransoletki, muskając palcami skórę Harry’ego. — Widziałem ją wtedy po raz ostatni. — Potter przełknął ślinę. Wyglądało na to, że za taki prezent nie będzie mógł się odwdzięczyć. Skrzyżował ręce na piersi, wypuścił powietrze i odwrócił wzrok. Było to dla niego zbyt wiele i nie wiedział, co odpowiedzieć. — Sądzę, że jesteś na mnie zły, że ukryłem przed tobą część prawdy — szepnął Draco. — Nie winię cię.
Harry potrząsnął głową.
— Nie, wcale nie. Miałeś swoje powody. A ja wcale nie okazałem się taki godzien zaufania. — Złapał spojrzenie Malfoya i uśmiechnął się. — Cieszę się, że cię widzę.
Draco odzwierciedlił jego gest i także skrzyżował ręce na piersi. Zrobił krok do przodu.
— Wiesz, tego ranka chciałem ci wszystko powiedzieć. Ale byłem trochę wytrącony z równowagi.
— Przepraszam. Powinienem już wcześniej poinformować cię, o co chodzi.
— Nie, proszę... Tak szczerze, to żałuję, że zobaczyłem te raporty. — Draco westchnął i zdmuchnął z oczu kosmyk włosów. — Ja tylko... chciałem wiedzieć, czy mogę ci ufać. Powinienem pozwolić, abyś mi wyjaśnił. Zaoszczędziłoby to nam wielu zmartwień.
— Cieszę się, że teraz znasz już prawdę — powiedział Harry, wspierając się na rękach o blat stolika. — A poza tym, FBI uzyskało dowód przeciwko Colby’emu.
Draco zrobił kolejny krok do przodu.
— Jednak nie było to warte ryzyka. Wściekałem się na ciebie, ale przerażała mnie myśl, że możesz do niego pójść. Co zresztą zrobiłeś. — Rzucił Harry’emu kpiące spojrzenie. — Mogło się to skończyć katastrofą.
— Ale dzięki tobie i Manny’emu tak się nie stało. — Harry uśmiechnął się. Teraz Malfoy wydawał się człowiekiem, którego pamiętał. Osoba, jaką prezentował wcześniej, była najwidoczniej tylko pozą, co sprawiło Potterowi ogromną ulgę. — Wiesz, Manny przekonał mnie, że nie wrócisz. Dlaczego zmieniłeś zdanie?
Niespodziewanie Draco zarumienił się i odwrócił wzrok.
— Tak naprawdę powód jest głupi. — Wydawał się niechętny, aby kontynuować, więc Harry uśmiechnął się i spokojnie czekał. Malfoy ścisnął swoje łokcie, jak gdyby się obejmując i wziął głęboki oddech. — Ojciec mówił mi, że skończę samotny i nieszczęśliwy — powiedział w końcu. — A ja mu uwierzyłem. Pomimo wszystko każda próba związania się z kimś kończyła się źle. Albo to był ktoś, kto nie traktował związku poważnie, albo ktoś, kogo głównym celem było szpiegowanie mnie. — Wzruszył ramionami i spojrzał na Harry’ego. — Wszyscy homoseksualiści, jakich kiedykolwiek spotkałem, albo tylko pieprzą się na okrągło, albo są sami. Nie przyszło mi do głowy, że moje życie może być inne. — Harry westchnął. Sporo wysiłku kosztowało go pozostanie na miejscu, zamiast objęcia Draco i zapewnienia go, że będzie dobrze.
— Żałosne, wiem. — Malfoy ponownie spuścił wzrok. — A wtedy pojawiłeś się ty i... W piątkową noc odbyłem długą rozmowę z Mannym, ale i tak nie byłem przekonany, czy to się uda. Wiem, jak bardzo pragniesz mieć rodzinę. Podobnie Manny. On chce żony, pięcioro lub sześcioro dzieci i dwadzieścia osób w domu jedzących tamale w czasie świąt Bożego Narodzenia, i... — Potrząsnął ze smutkiem głową.
— Nie jestem dokładnie kimś, kogo zabrałby do siebie i przedstawił mamie i tacie, wiesz? Chyba po prostu założyłem, że czujesz tak samo.
— Draco... — zaczął Harry, ale jego słowa zostały ucięte machnięciem ręki Malfoya.
— Nie, pozwól mi skończyć. Obudziłem się w sobotę rano i... Boże, to brzmi teraz tak idiotycznie. — Przerwał i docisnął dłoń do czoła, które przybrało ujmującą, różową barwę. — We wszystkich wiadomościach mówili o dwóch mężczyznach biorących ślub w ratuszu. Robili to, bo chcieli i nie było ważne, że są gejami. I po raz pierwszy coś takiego wydało mi się realne, jak coś, co sam mógłbym mieć. — Serce Harry’ego biło teraz jak szalone i musiał zagryźć wargę, aby pozostać cichym. Draco zmusił się i uniósł wzrok, aby spotkać spojrzenie Harry’ego. — Uznałem, że nic z tego, ponieważ nigdy nie będę w stanie dać ci tego, czego pragniesz, ale teraz... Zaczynam myśleć, że to nie do końca prawda. Mój ojciec się mylił. I gdybym nie przyjechał, mógłbym zaprzepaścić swoją najlepszą szansę na coś zbliżonego do normalnego związku.
Harry wziął drżący oddech. Wszystko w jego wnętrzu wiło się od nadmiaru emocji i nie wiedział, jak sobie z tym poradzić.
— Więc mówisz, że wróciłeś, bo chcesz się ze mną ożenić? — zażartował, uznając, że najlepszy będzie humor. — To trochę niespodziewane, biorąc pod uwagę, że spotykamy się dopiero od dwóch tygodni.
Twarz Malfoya przybrała wyraz totalnej paniki i Harry musiał się roześmiać.
Draco wywrócił oczami i z zakłopotaniem odwzajemnił uśmiech.
— Wiesz, o co mi chodzi, prawda?
Zamiast odpowiedzi, Potter wyciągnął jedną rękę. Draco złapał ją i pozwolił przyciągnąć się bliżej.
— Oczywiście, że tak — szepnął Harry, zanim go pocałował. Pieszczota była raczej niewinna, żadnych języków i szalejących hormonów, ale mimo to bardzo przyjemna. Draco przytulił się do Harry’ego, otaczając jego biodra z obu stron. Odsunęli się od siebie dopiero po dłuższej chwili, obaj oddychając nieco szybciej, niż wcześniej. Malfoy oparł czoło o pierś Harry’ego.
— Proszę, powiedz mi, że to właśnie miałeś na myśli — powiedział Draco cicho.
Potter oplótł go ramionami.
— Jasne, że tak. Wiesz, że tego chcę.
— To nie będzie łatwe — westchnął Malfoy, unosząc wzrok. — Oszukiwaliśmy siebie przez ostatnie dwa tygodnie, a to nie jest zbyt dobra podstawa do zawierania związku.
— Być może zrozumienie zabrało mi trochę czasu — odparł Harry. — Ale nigdy nie miałem wątpliwości, co do tego, co czuję. — Schował kosmyk włosów Draco za jego ucho, rozkoszując się możliwością nawet tak zwyczajnego kontaktu.
— A ja tak — uśmiechnął się Draco.
— Przynajmniej do ostatniej nocy.
Harry parsknął.
— Tak naprawdę jesteś strasznym kłamcą. Dostawałem szału od tych wszystkich sprzecznych sygnałów, jakie mi posyłałeś. — Teraz roześmiali się obaj. — Jak długo zostaniesz?
— Co najmniej przez trzy miesiące — odparł Malfoy. — Mam pomóc w organizacji biura i nawiązaniu kontaktów z miejscowymi agentami. No i oczywiście zostaje twoje śledztwo. — Uniósł brew.
— Byłbyś przydatny — powiedział Harry. — Tak niewielu ludziom mogę teraz ufać. A po tym, co dzisiaj powiedziałeś, jestem nawet bardziej zdeterminowany, aby poznać prawdę.
— I dokładnie dlatego chcę ci pomóc. Będziesz zarówno celem, jak i prowadzącym śledztwo, a to zawsze trudno pogodzić. Powinieneś wiedzieć. — Draco wychylił się w jego stronę i Harry przyciągnął go do siebie jeszcze bliżej. — Zdajesz sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Połowa ludzi, którzy byli rano w tym pokoju, może współpracować ze śmierciożercami. Reszta będzie nas podejrzewać na każdym kroku, mimo że sam jestem teraz celem.
— I właśnie dlatego będziemy postępować bardzo ostrożnie — powiedział Harry, tuląc go jeszcze mocniej. — Mimo wszystko grozi nam spore niebezpieczeństwo.
Draco wysunął się z objęć Harry’ego i spojrzał mu w oczy.
— Między nami też nie pójdzie łatwo. Jestem trudny we współżyciu, a do tego będziemy razem pracować. I to pod presją.
— Chcę spróbować — powiedział Harry, ujmując twarz Draco w dłonie. — Wziąłem ślub i rozwiodłem się, więc wiem, jak wygląda niewłaściwy związek. — Pochylił się do przodu, aby dotknąć ust Draco swoimi. — A ty, jak dla mnie, zapowiadasz się całkiem dobrze.
Wargi Malfoya wygięły się w uśmiechu tuż przy jego ustach.
— Dlaczego nie zaczniemy od randki przy obiedzie? Jestem głodny.
— Oczywiście, że jesteś — westchnął Harry i wypuścił go. — Będziesz bezpieczny, pokazując się publicznie?
— Byłbyś zaskoczony, co może zdziałać porządne zaklęcie — odparł Draco, puszczając mu oczko. — Ale najlepiej trzymajmy się mugolskich dzielnic. W najbliższym czasie nie ciągnij mnie na Pokątną.
— Jasne — zachichotał Harry. — Poza tym, tam nie ma zbyt wielu restauracji. — Draco pocałował go jeszcze raz i odsunął się o krok, wiec Harry mógł zejść ze stołu.
— Właściwie, to znam niewielki bar sushi, który chciałem odwiedzić — powiedział.
— Niezbyt daleko stąd. Moglibyśmy tam pójść.
Draco ścisnął jego rękę i uśmiechnął się.
— Uwielbiam sushi.
Harry odwzajemnił uśmiech i otworzył drzwi.
— Wiem.Koniec
I co sądzicie? 🌟
CZYTASZ
ZAGUBIONE SERCE / Drarry
Fanfiction2 części Draco Malfoy po ucieczce z Anglii, osiadł w Ameryce. Z pozoru wiódł szczęśliwe życie okraszone sporą dawką alkoholu i spotkaniami z przystojnym chłopcami, dodatkowo jednak pracował jako szpieg, a jego sukcesy są dość imponujące. Kilka lat...