7 lutego, 2004: środa
Draco ziewnął. Nie spał dobrze, a do tego wyszedł z domu wyjątkowo wcześnie. Jeszcze nigdy, odkąd przybył do Londynu, nie udało mu się wybrać do biura o podobnej godzinie. Było chłodno, więc poprawiwszy torbę na ramieniu, z przyjemnością otoczył dłońmi kubek z gorącą kawą, którą kupił po drodze.
— Elphaba* — powiedział i wszedł przez łuszczące się drzwi sklepu ze starociami.
— ...pozbyć się Malfoya? — było pierwszą rzeczą, jaką usłyszał.
Weasley i Potter już tu byli. Obrócili się i spojrzeli na niego z zaskoczonymi minami, po czym zaległa głucha cisza.
Draco odwzajemnił ich spojrzenie, zaciskając zęby. Spodziewał się, że coś takiego w końcu się stanie i mimo iż powinien poczuć ulgę, że widzi Pottera ponownie, teraz był po prostu zły.
— No i? Jak zamierzacie się mnie pozbyć?
Weasley skrzywił się i odwrócił wzrok, ale Potter ciągle na niego patrzył.
— Draco...
— Nie nazywaj mnie tak. — Malfoy odłożył torbę oraz kubek i skrzyżował ręce na piersi. — Nie jestem głupi. Cały czas mieliście plan, ale nie ufacie mi na tyle, żeby się nim ze mną podzielić.
Potter westchnął i oparł się o biurko.
— Tu nie chodzi o zaufanie. Nie chcemy wciągać cię w coś, co nie jest twoją sprawą.
Draco przyglądał mu się przez chwilę w szoku.
— Zatrzymanie Voldemorta nie jest moją sprawą?
— Nie — odpowiedział Weasley, znowu na niego patrząc. — Nie jest. Ojciec płaci ci, żebyś się upewnił, że robimy wszystko tak, jak on chce, czego my oczywiście nie zamierzamy.
— Ron — syknął Potter ostrzegawczo, ale Weasley jedynie zmierzył go ostrym spojrzeniem. — To nie twoja walka. — Potter zwrócił się ponownie do Draco. — Tylko moja. I rozegram ją sam.
— Nie, nie zrobisz tego sam — syknął Weasley.
Potter obrócił się, żeby spojrzeć na przyjaciela i Draco wreszcie zobaczył, jak bardzo jego kochanek jest zmęczony. Miał podkrążone oczy, jakby nie dosypiał od wielu dni. Zarówno jego opuszczone ramiona, jak i dłoń dociśnięta do brzucha sprawiały wrażenie, jakby próbował opanować ból.
— Masz dzieci, które cię potrzebują. — Potter potrząsnął głową. — Ja wiem, jak to jest być sierotą i nie chcę, żeby przeżywały to samo.
— A ja pragnę, żeby moje dzieci dorastały w świecie, który nie jest terroryzowany przez obłąkanego czarodzieja — odparował Weasley. — Jeżeli tobie się nie powiedzie, bo nie będzie mnie w pobliżu, żebym cię wspomógł, właśnie tak się stanie.
— Nie musisz ze mną iść — powiedział Potter.
— Obiecałem ci to i dokładnie taki mam zamiar. — Weasley pobladł na twarzy i wyglądał na równie zmęczonego. — Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
— Ani mnie — dodał Draco. Potter i Weasley spojrzeli na niego. — Zabił moją matkę. I chcę mu się za to odwdzięczyć.
— On zabił wielu ludzi — powiedział Weasley stanowczym głosem. — Twoje osobiste urazy nie są wystarczające.
— Ron, przestań — odezwał się Potter chrapliwie. — Nie chodzi o to, że wam nie ufam. Po prostu... nie spodziewam się, że przeżyję i nie ma żadnego powodu, żeby któryś z was umarł razem ze mną.
Weasley wyglądał na zranionego, ale Draco wywrócił oczami.
— Pieprzyć twój kompleks męczennika, Potter. Potrzebujesz pomocy, a my jesteśmy gotowi ci ją zaoferować. Trzech ludzi to więcej niż jeden. Poza tym, jak masz zamiar w pojedynkę zastawić pułapkę na Czarnego Pana?
Weasley i Potter wymienili spojrzenia.
— Mamy plan — powiedział w końcu Weasley. — I nie potrzebujemy w nim twojej pomocy.
— A właściwie, to tak — zaprzeczył Potter. — Ktoś musi powiedzieć Lucjuszowi, że już czas.
Draco popatrzył na niego znacząco.
— Możesz wysłać sowę.
— Po co, skoro mamy ciebie — odezwał się Weasley.
— Odpieprz się — warknął Draco. — Podporządkowywałem się waszym gierkom, odkąd tu przyjechałem. Byłem cierpliwy. Byłem miły. Jednak, mimo że traktujecie mnie jak zło konieczne, musisz coś wiedzieć, Weasley. Problem w tym, że żaden z was zdaje się nie rozumieć, że ja wcale nie czuję się zobowiązany do lojalności wobec mojego ojca.
— Nie jesteś lojalny wobec nikogo — odparł Weasley. — I właśnie to jest problemem.
Draco spojrzał na Pottera.
— Gadasz głupoty. I dobrze o tym wiesz.
Potter przyglądał mu się przez chwilę. Coś błysnęło w jego oczach, ale chwilę potem powróciło do nich zdecydowanie. Odwrócił wzrok i westchnął, dociskając do czoła dłoń, którą wcześniej trzymał się za brzuch.
— To bez sensu. Plan mieliśmy już od lat, a w nocy została usunięta ostatnia przeszkoda. Nadszedł czas. To wszystko, co musisz wiedzieć, Draco.
Malfoy spojrzał po kolei na ich twarze, jednak niczego z nich nie wyczytał. Zamierzali go wyłączyć z gry, jak gdyby był tylko kolejną przeszkodą na ich drodze. Wziął głęboki oddech, pogrzebał w torbie i wyciągnął postrzępiony artykuł. Pergaminy miały pozaginane rogi, a on wszystkie swoje notatki popisał na marginesach, ale trzymał je przed sobą niczym jakiś święty tekst.
— Nie ufacie mi, a ja nie mogę was za to winić. Ale jest na to odpowiednie zaklęcie.
Weasley wywrócił oczami.
— Jakie? Imperius?
— Perfidio — odpowiedział Draco, wskazując na artykuł. — To bardzo stary urok. Coś, na co natknąłem się w trakcie badań. Jeśli je rzucimy, ono nas połączy. Nie będę mógł was okłamać ani zdradzić, a w efekcie... — przerwał, żeby przyjrzeć się ich twarzom — ...w efekcie już nigdy nie będę w stanie powiedzieć komukolwiek, co zrobiliśmy.
Potter przez chwilę na niego patrzył, po czym wziął pergaminy do ręki. Przerzucił kilka stron.
— Chyba nie bierzesz tego na poważnie? — powiedział Weasley. — Zaklęcie, które nas połączy?
Przez długi czas Potter nie odpowiadał, po czym spojrzał na Draco.
— Chcesz to zrobić?
— Tak, chcę.
— Wygląda na to, że zaklęcie można rzucić tylko na kilka godzin przed samym czynem — oznajmił Potter. — Wcześniej musiałbyś wiedzieć, na czym polega plan.
Draco z trudem zaczerpnął powietrza.
— I potem nie będę mógł się wycofać. Będę się zastanawiał, na czym polegało zadanie, nie mając pojęcia, o co chodziło.
Potter popatrzył na niego bez słowa.
— Czyli po prostu musiałbyś nam zaufać? — zapytał. — Czemu to robisz?
Draco wciąż miał oczy utkwione w Potterze.
— Mam swoje powody. — Obaj przez dłuższą chwilę nie odrywali od siebie wzroku.
— W porządku — powiedział w końcu Potter.
— Co?! — rzucił Weasley, obracając się szybko w jego stronę. — Oszalałeś? Harry...
— Mówiłeś, że chcesz mi pomóc — powiedział Potter. — Więc tak właśnie zrobimy. Jesteś z nami czy nie?
Weasley zacisnął zęby, spoglądając to na jednego, to na drugiego. Wreszcie westchnął i potarł oczy.
— Jasne, jestem z wami. Ale mam złe przeczucia.
CZYTASZ
ZAGUBIONE SERCE / Drarry
Fanfiction2 części Draco Malfoy po ucieczce z Anglii, osiadł w Ameryce. Z pozoru wiódł szczęśliwe życie okraszone sporą dawką alkoholu i spotkaniami z przystojnym chłopcami, dodatkowo jednak pracował jako szpieg, a jego sukcesy są dość imponujące. Kilka lat...