ROZDZIAŁ 2

2K 173 25
                                    

O dziesiątej dziesięć wyszli z kominka w mieszkaniu Hermiony Granger. Draco otrzepał się z kurzu, próbując nie marszczyć brwi. Dopiero co wyczyścił ubranie zaklęciem Chłoszczyść, ponieważ miał je na sobie już drugi dzień, a dzięki nieumiejętności zakładania przez Granger uroków odkurzających, musiał zrobić to ponownie.

Harry wydawał się nieporuszony z powodu pokrywającej go cienkiej warstwy popiołu.

- Hermiona?

Draco rozejrzał się wokół i uświadomił sobie, że dom wygląda na pusty. Pełen nadziei zwrócił się do Harry'ego.

- Być może zapomniała. Ciągle możemy pójść do tej miłej, małej kawiarenki...

Głośny, dochodzący z góry huk sprawił, że obaj spojrzeli na sufit. Minutę później Granger-Weasley, jak przypominał mu Harry, zawsze potem dodając: „ale mów do niej Hermiona, dobrze?", zeszła po schodach, zawinięta w pomiętą szatę i z wyrazem twarzy zbliżonym do przerażenia.

- Hej - powiedziała, zagryzając dolną wargę. - Tak mi przykro, zaspałam. Włączę ekspres.

- Dobrze się czujesz? - zapytał Harry.

- Tak, tak - odparła, nie patrząc na nich i ruszyła w stronę kuchni. - Miałam nastawić budzik, ale wyleciało mi z głowy i... - Szklany pojemnik z kawą wyślizgnął jej się z rąk i rozbił o podłogę. - Do diabła!

- Nic się nie stało, Hermiono - powiedział Harry, podchodząc bliżej i dotykając jej ręki. - Jesteś pewna, że wszystko z tobą w porządku?

- Tak. Ja tylko... Gdzie moja różdżka?

- Nic się nie stało - powtórzył Harry i wyjął z kurtki własną różdżkę. Skierował ją na stos szklanych kawałków. - Reparo. - rzucił. - Gdzie dzieci?

Hermiona podniosła z podłogi naprawiony słoik i wzięła głęboki oddech.

- Molly zabrała je na weekend. - Nabrała łyżką zmielonej kawy i wsypała ją do mugolskiego ekspresu, po czym wlała wody do pojemnika. - Robi tak od czasu do czasu, żeby dać mi chwilę dla siebie. - Zaległa niezręczna cisza, w czasie której Hermiona skończyła nastawiać ekspres i włączyła go. Odwróciła się do nich i chyba dopiero wtedy dostrzegła Draco. - Dzień dobry - powiedziała beznamiętnym głosem.

Draco zmusił się do uśmiechu.

- Jak dotychczas. Nie chcemy robić problemu. W sumie moglibyśmy pójść...

- Nonsens - warknęła, teraz już z miną pełną determinacji. - Po prostu zjemy śniadanie odrobinę później. - Wskazała na kanapę. - Proszę, czujcie się jak u siebie. Ja pójdę się ubrać - dodała i deportowała się z cichym dźwiękiem.

- Wygląda na to, że przyszliśmy w niewłaściwym momencie - rozważał Draco. - A ty się bałeś, że się spóźnimy.

Harry zmarszczył brwi.

- Ona ma zwykle wszystko gotowe, zanim się zjawię. Coś musi być nie w porządku.

Malfoy usiadł na kanapie.

- Słyszałeś, weekend bez dzieci. Pewnie nieczęsto ma okazję się wyspać.

Potter zajął miejsce obok Draco, opierając się o jego ramię.

- Tak sądzę. Ale mówiłem ci, że się ciebie spodziewa. - Szturchnął go łokciem.

- Chyba że dobrze ukryła zaskoczenie.

- Robi nawet dla ciebie kawę. Nie wiedziałem, że w ogóle ma ekspres. Czyż to nie miłe?

Draco spojrzał na niego groźnie.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz