Rozdział 32

1.9K 178 2
                                    

12 lutego, 2004: czwartek

Zanim Harry położył się spać poprzedniej nocy, ponownie wrzucił ubrania do kosza na pranie. Gdy się obudził, ku jego uldze, na stole leżała zawinięta w papier paczka. Ogolił się i wziął prysznic, choć tak naprawdę wcale go nie potrzebował, ale spływająca po ciele woda działała na niego odprężająco. Już ubrany, spakował swoje rzeczy i zszedł po schodach, mając nadzieję, iż trafi do biura Manny'ego.
W połowie drogi spotkał Jacka, który zaprowadził go do pokoju konferencyjnego, w którym Cecelia, Manny i Jeremy już na niego czekali.
- Kawy? - zapytał Jack.
Harry potrząsnął głową. Sam zapach przypominał mu o Draco i nie był pewien, czy może znieść dodatkowo jej smak. Zajął miejsce przy stole, uśmiechając się do każdego na przywitanie.
- Dobrze spałeś? - zapytał Manny. Harry potwierdził skinieniem głowy, uświadamiając sobie, że to prawda.
- Musimy być w stacji świstoklikowej za kilka godzin - dodał Manny, zerkając na zegar.
- W takim razie zajmijmy się interesami - powiedziała Cecelia, zwracając się do Harry'ego. - Magiczny Wydział FBI na dzień dzisiejszy nie ma podpisanej jednoznacznej umowy z Biurem Śledczym Ministerstwa Magii. Chcielibyśmy to zmienić.
Potter przytaknął głowa, z uwagą rozważając jej słowa.
- Nie mam uprawnień, aby zawierać porozumienia w imieniu moich pracodawców, ale mogę przekazać informacje dalej.
- Mieliśmy nadzieję, że będziesz skłonny pracować jako łącznik pomiędzy naszymi organizacjami - kontynuowała Cecelia.
- Razem z Mannym, oczywiście.
Harry zerknął na mężczyznę, obserwującego go ostrożnie.
- Będę musiał porozmawiać z dyrektorem Bassem - odpowiedział. - A także ministrem Fallinem. On jest dość mocno zaprzyjaźniony z amerykańskim ministrem magii, a miałem wrażenie, że ten nieszczególnie wysoko ceni sobie teraz FBI.
Cecelia i Manny wymienili spojrzenia. Jeremy odchrząknął.
- Sytuacja polityczna jest skomplikowana, mówiąc delikatnie. Ale fakt, iż tu jesteśmy, pokazuje, że takie porozumienia są możliwe.
- W przeszłości już ze sobą współpracowaliśmy - dodał Manny. - Ale to było dawno temu. Chcielibyśmy odbudować nasze dobre stosunki, otworzyć w Londynie biuro i dzielić się z wami zasobami, aby skuteczniej zwalczać w obu naszych krajach zagrożenie związane z działalnością śmierciożerców.
Harry westchnął.
- Zrobię, co mogę, żeby przekonać moich współpracowników. Zaczynam myśleć, że związek z CIA pozbawił nas jasności widzenia.
- Muszę się z tobą zgodzić - powiedział Jeremy. - Nie odważę się sugerować, że śmierciożercy pracują wśród członków waszego rządu, ale...
- A ja bym się odważył - parsknął Harry. Zastanowił się, dlaczego ostatnio nikt o tym nie wspominał, skoro podejrzewano to już lata temu. Od czasu zakończenia wojny po prostu nie poczynili żadnych kroków, jak gdyby nic złego się nie działo. Rozumiał, że sam zachowywał się identycznie, zagubiony we własnych wątpliwościach i zmaganiach z samym sobą. - Cholera - wymamrotał.
- Co nam umyka?
- To samo, co nam, Harry - powiedziała Cecelia. - Przez ostatnie kilka lat panował spokój i popadliśmy w nadmierne zadowolenie. Śmierciożercy sprawiają tylko tyle kłopotów, abyśmy nie stali się podejrzliwi, ale sądzę, że coś planują.
- Coś dużego - szepnął Harry. - Myślisz, że Draco wie, co to jest?
Manny westchnął i odwrócił się w jego stronę.
- Nie wiem. Nawet jeśli, nie chce z nami rozmawiać. Z nikim nie chce rozmawiać.
Przez chwilę panowała cisza.
- Wczoraj Colby'emu Hannickowi udało się uciec - odezwała się Cecelia. Kiedy przybyli moi ludzie, nie było już po nim śladu. Obserwowaliśmy jego mieszkanie, ale nie wrócił do niego.
- Być może nie żyje - zasugerował Manny.
- Wątpię - odparł Harry. - Lucjusz Malfoy nie zabiłby kogoś, kto jest mu tak przydatny. A przynajmniej nie od razu. - Odwrócił się do Cecelii. - Jednak naprawdę uważam, że nasze organizacje mogłyby odnieść ze współpracy obopólne korzyści i jestem skłonny pomóc, aby do owej współpracy doprowadzić. Myślałaś o jakichś terminach?

Dwie godziny później Harry miał wypisane wszystkie propozycje. Schował pergamin do pustego teraz plecaka. Faksy, które dostał z Biura Śledczego, zostawił jako gest dobrej woli. Udało im się także sformułować plan działania, według którego mieli zacząć badać możliwą działalność śmierciożerców w Brytyjskim Ministerstwie Magii. Harry zamierzał zająć się śledztwem z pomocą FBI, Hermiony i, miał nadzieję, kilku zaufanych współpracowników.
- Powinniśmy już iść - powiedział Manny, gdy tylko Harry pożegnał się z Cecelią i Jeremym. Ze względów bezpieczeństwa do Nowego Jorku mieli udać się razem.
- Nie potrzebuję niańki - gderał Potter, choć nie miał nic przeciwko towarzystwu. Ciągle nie oswoił się z faktem, że wraca do domu sam, bez Draco.
- Nie, ale potrzebujesz ochroniarza - odparł Manny z humorem. - Nie możemy pozwolić, aby śmierciożercy porwali cię z lotniska JFK.
Kiedy szli do pomieszczenia translokacyjnego, Harry pogrążył się w myślach.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Manny, otwierając drzwi. Pokój był pusty, a ściany i podłoga pozbawione jakichkolwiek ozdób czy mebli. Harry pamiętał lęk, jaki czuł, kiedy znalazł się tu niecałą dobę temu.
- Tak. Nie. - Wzruszył ramionami. - Nie chcę odchodzić, kiedy wszystko jest takie popieprzone.
Manny uśmiechnął się.
- Wiem, Harry. Ale daj nam trochę czasu, dobrze?

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz