20 marca 2004: sobota
Draco rozciągnął się pod kołdrą, ciągle jeszcze nie chcąc się obudzić. W powietrzu rozniósł się smakowity zapach, ale właśnie tutaj było mu ciepło i wygodnie.
— Masz ochotę na kawę? — usłyszał i otworzył oczy. Harry stał tuż przy łóżku, uśmiechając się i trzymając w ręce parujący kubek..
— Nie — jęknął Draco i naciągnął kołdrę na głowę.
Krzyknął, gdy zimna dłoń wsunęła się pod nakrycie i dotknęła jego brzucha, a potem usłyszał wyraźny dźwięk kubka odstawianego na nocny stolik i poczuł, jak łóżko się ugina, gdy Harry wsuwa się pod kołdrę i przytula do niego.
— Po prostu powiem im, że nie możemy przyjść — wyszeptał z ustami na jego gardle. — Zrozumieją.
Drugie śniadanie w domu Hermiony razem z Mannym, jego mamą i dziećmi... już o nim zapomniał.
— Nie, musimy iść. Właśnie się budziłem. — Zimna dłoń Harry’ego zsunęła się trochę niżej i Draco uśmiechnął się. — To znaczy, właśnie wstawałem z łóżka.
— Zostało nam dużo czasu — szepnął Harry, głaszcząc powoli jego penisa.
— Nic cię nie boli po poprzedniej nocy? — zapytał Draco. — I jeszcze poprzedniej?
— Już nie — odpowiedział Harry, pochylając się, żeby go pocałować. — To zaklęcie działa cudownie. No i mamy trzy lata do nadrobienia.
— Jasne — odparł Draco ze śmiechem.
— I pomyślałem jeszcze — zaczął Harry, ale zrobił przerwę na kolejny pocałunek — że trzy lata to dosyć długo na umawianie się na randki.
— Mmm, racja — wymruczał Draco.
— Więc jeśli nadal chcesz się przeprowadzić...
— Hej, już to zrobiłem, gdybyś nie zauważył — powiedział Draco tuż przy ustach Harry’ego. — I przez dwa dni nie wyszedłem z twojej sypialni. Po prostu nie przeniosłem jeszcze wszystkich moich rzeczy.
Harry uśmiechnął się i uniósł na łokciu.
— Naprawdę?
— Tak, naprawdę. Już się mnie nie pozbędziesz. Ale musimy omówić paskudny wystrój tego pokoju. — Draco zamknął oczy, skupiając się na przyjemności, jakiej dostarczała mu dłoń Harry’ego.
— Cała dekoracja to pomysł Cho. Prawdę mówiąc, czuję się już zmęczony jej widokiem.
— Nadal się na nią wściekasz?
— Tak, ale... — Harry przestał poruszać ręką i rozciągnął się na łóżku. — To skomplikowane. Trochę mi jej żal. To, co się wokół działo, było straszne, a ja częściowo ponosiłem za to winę. Po śmierci Rona czułem się taki pusty i pragnąłem związku, jakiego jeszcze nigdy nie miałem. Naciskałem na nią, nieważne, jak bardzo się opierała. Zawsze sądziłem, że to reakcja na stratę Rona, ale... — obrócił się twarzą do Draco — teraz myślę, że brakowało mi ciebie. Naprawę nie wiem.
Draco przytulił się do niego, dociskając czoło do jego ramienia. Przez chwilę obaj milczeli.
— Kiedy wróciłem do Nowego Jorku, wszystko wokół było jakieś dziwne — odezwał się Draco. — Czułem się rozpaczliwie samotny, przestałem umawiać się z przyjaciółmi. Straciłem zainteresowanie klubami i podrywaniem chłopaków na jedną noc. Nie miałem pojęcia, co się ze mną dzieje. — Harry otoczył go ramionami. — A potem spotkałem Manny’ego, zaczęliśmy się poznawać i zbliżyliśmy się do siebie bardzo szybko. Związaliśmy się na poważnie, co w tamtym okresie było czymś zaskakującym. Nie mogłem tego zrozumieć. Myślałem, że jestem w nim zakochany, ale... teraz sądzę, że po prostu szukałem ciebie.
Harry pocałował go w czubek głowy.
— Czy Manny o tym wie?
— Oczywiście, że nie. Nie mam pojęcia, czy mu powiedzieć.
— A czy taka wiedza jest mu do czegoś potrzebna? Teraz jest szczęśliwy z Hermioną i wie, że ty też jesteś szczęśliwy. Po co otwierać stare rany?
— Tak, ale... to nas sprowadza do innego problemu. — Draco nakreślił palcem kółko na brzuchu Harry’ego. — Co zamierzasz powiedzieć Hermionie na temat Rona?
— Już jej powiedziałem wszystko, co pamiętam. Poza... — Harry zamilkł i Draco poczuł, jak przełyka ślinę.
— To moja rola — odezwał się. — Przypuszczam, że on właśnie tego sobie życzył.***
Z kominka wkroczyli prosto do tętniącego życiem pokoju: Hermiona biegała z dzbankiem herbaty, Manny siłował się z bliźniętami na podłodze, a Molly i Gwadelupa śmiały się na cały głos.
— No, no, popatrzcie, kto w końcu wyszedł z łóżka — powiedział Manny, jakimś cudem wstając z Cally uczepioną jego nogi.
— Dzień dobry — powitała ich Hermiona z uśmiechem. — Draco, zaraz nastawię dla ciebie kawę.
— Dziękuję — odparł Malfoy i uśmiechnął się na widok odgrywającej się przed nim sceny. Było to tak niepodobne do wszystkiego, co dotąd przeżył, a jednak wspaniałe. Rodzina, której, o dziwo, czuł się częścią. Harry szturchnął go i skinął głową w stronę kuchni. — Teraz? — zapytał.
— A czemu nie? Ona to doceni. A Ron właśnie tego chciał.
Draco przeszedł niewielki salon, zatrzymując się, gdy Harley poprosił go, by obejrzał jego rysunek. Na kartce nabazgrane były jakieś zawijasy, wszystko w ponurych kolorach, tak że od samego patrzenia Draco poczuł się zaniepokojony.
Ponieważ Harley odbiegł, zostawiając rysunek w jego rękach, Draco zabrał go ze sobą do kuchni. Hermiona właśnie nalewała wody do mugolskiego ekspresu do kawy. Uśmiechnęła się na jego widok.
— Ciągle coś rysuje — powiedziała, patrząc na trzymaną przez niego kartkę.
— Niczego sobie nie przypomina?
Hermiona westchnęła i oparła się o blat.
— Nie jesteśmy pewni. Czasem mówi jakieś dziwne rzeczy, ale na razie tego nie rozumiemy. Być może pamięta sporo z tego, co widział Ron, jednak jeszcze nie jest w stanie tego pojąć.
— Jak się z tym czujesz?
— Nie wiem — odparła, wyglądając na niepewną. — Przypuszczam, że musimy poczekać i wtedy zobaczymy, co dalej. Uzdrowiciele powiedzieli, że jeśli wspomnienia zaczną go przytłaczać, za kilka lat mogą nauczyć go używania myślodsiewni. — Draco wziął głęboki oddech, starając się zebrać na odwagę. — A ty trzymasz się jakoś? — zapytał.
— Wszystko w porządku. Cały ten proces sporo pogmatwał i teraz mam mętlik w głowie. Wspomnienia są bardzo świeże i trochę mi się miesza, co działo się tydzień, a co trzy lata temu.
— Wyobrażam sobie. Ale i tak uważam, że to niesamowite. Ty i Harry... — przerwała, jakby próbując ostrożnie dobrać słowa. — To, że odnaleźliście się dwukrotnie i że za każdym razem zakochaliście się w sobie...
— Coś w tym jest — odparł Draco, uśmiechając się. Nie wierzył w przeznaczenie, ale musiał przyznać, że to niewiarygodny zbieg okoliczności.
— Co za przepiękna historia miłosna — powiedziała Hermiona ze śmiechem. — Trzeba to opisać.
— Pisarz ze mnie do dupy — odparł Draco, na co ona ponownie się roześmiała. Draco wziął ją za rękę. — Hermiono, ja... — przerwał, a jej twarz posmutniała, jak gdyby zdawała sobie sprawę, co chce jej powiedzieć.
— Draco... — zaczęła. Czuł, jak drży.
— Mam dla ciebie wiadomość — powiedział, starając się zachować spokojny ton. — Od Rona.
Hermiona zamknęła oczy i pokręciła głową.
— Proszę, nie...
— Obiecałem — przerwał jej, nie mogą powstrzymać emocji w głosie. — Obiecałem mu, że to zrobię.
Hermiona uniosła powieki i łzy spłynęły po jej policzkach. Wzięła drżący oddech i przytaknęła. Draco objął ją i wyszeptał jej do ucha to, co mu powiedział Ron. Czuł, jak cała się trzęsie, a on trząsł się razem z nią. Powtórzył słowa jeszcze raz, i jeszcze, aż gardło skurczyło mu się tak bardzo, że nie mógł wypowiedzieć nic więcej. Hermiona szlochała w jego ramionach, a on trzymał ją, przypominając sobie, jak czuł, że świadomość opuszcza Rona, przypominając sobie cierpienie, jakiego doświadczył Harry oraz następującą po nim pustkę. Czy ojciec odczuwał to samo, kiedy umarła matka?
Hermiona przytuliła się do niego i szepnęła:
— Dziękuję. Dziękuję, że mi to powiedziałeś.
Wyszli z kuchni dziesięć minut później, oboje z zaczerwienionymi oczami, ale z uśmiechem na ustach. Kiedy Hermiona usiadła obok, Manny wziął ją za rękę i odgarnął włosy z jej twarzy. Draco zajął miejsce na kanapie przy Harrym i oparł się o niego. Harry objął go i przyciągnął bliżej do siebie.
— Wszyscy ci młodzi tacy zakochani — westchnęła Molly, posyłając Gwadelupie znaczące spojrzenie.
— Coś mi to przypomniało — odezwał się Manny. — Kilka dni temu odnaleźliśmy Heather i Colby’ego.
— Serio? — zapytał Harry. — Gdzie?
— Na Heathrow. Próbowali uciec z kraju — odparł Manny. — Zabraliśmy ich do biura na przesłuchanie i zaproponowaliśmy, że przetrzymamy ich u siebie tak długo, aż poświadczą przeciw Lucjuszowi Malfoyowi.
— Zastanawiałem się, skąd wzięło się to oskarżenie o znęcanie się nad mugolami — powiedział Draco. — Co się z nimi stanie?
— Dla Heather mamy zamiar załatwić wizę, żeby mogła wyjechać z Colbym do Stanów. Tylko pod tym warunkiem zgodzili się zeznawać. Zażądali też, aby później nie modyfikować im wspomnień.
— Wcale ich za to nie winię — powiedział Draco, przysuwając się bliżej Harry’ego.
— Ale czy to rozsądne? — zapytała Hermiona. — A co jeśli rozpowiedzą innym o tym, co się stało?
— I kto im uwierzy? — prychnęła Gwadelupa.
Draco uśmiechnął się szeroko.
— Znam czarownicę, która pisze do jednego z ważniejszych amerykańskich tabloidów. Może powinienem dać im jej numer?
Harry przyłożył dłoń do jego ust.
— Za twoje cudowne pomysły już podziękujemy — powiedział.
— A ja jestem głodna — oświadczyła Hermiona, wstając. Spojrzała na wszystkich z zakłopotanym uśmiechem, po czym machnęła różdżką nad pustym stołem. W wirze kolorów blat zapełnił się większą ilością jedzenia, niż Draco widział w czasie uczt w Hogwarcie. — Śniadanie gotowe — oznajmiła Hermiona, kręcąc różdżką między palcami.
— Co ty... — wyjąkał Harry, wbijając wzrok w przyjaciółkę.
Hermiona uśmiechnęła się do Gwadelupy, która odwzajemniała jej się tym samym.
— Zaklęcie dziękczynienia — wyjaśnił Manny, wstając i rozciągając się. — Mama jest w tym ekspertem.
Jak na rozkaz wszyscy również wstali i zaczęli gromadzić się wokół stołu. Draco złapał Harry’ego za rękę.
— Co się stało? — spytał Harry.
— Dziękuję — odparł Draco, ściskając jego dłoń. — Za wszystko. Od lat nie byłem taki szczęśliwy.
— To cisza przed burzą — powiedział Harry z uśmiechem. — Tylko czekaj, aż komisja ujawni raport i cały świat dowie się, że to ty zabiłeś Voldemorta.
— Cicho — syknął Draco, zerkając na stół, gdzie wszyscy właśnie nakładali sobie jedzenie na talerze. — Nie chcę, żeby się dowiedzieli. Nie obchodzi mnie, kto zbierze za to laury, bylebym nie był to ja.
— Ani ja — odpowiedział Harry. — Ale nie martw się, coś wymyślimy.
— Ja po prostu nie chcę zmian. Jeszcze nie. Potrzebuję czasu, żeby się do wszystkiego przyzwyczaić.
— Wiem — odpowiedział Harry, przyciągając go bliżej. — Ja też. A na razie jedyne, do czego ja muszę się przyzwyczaić, to... jak to jest mieć cię w swoim łóżku każdego dnia.
Draco wywrócił oczami.
— No proszę, mógłbyś być jeszcze bardziej sentymentalny?
— Pewnie, że tak — powiedział Harry i odezwał się głosem dużo donośniejszym, niż to konieczne, zważywszy, jak niewielka dzieliła ich odległość: — Kocham cię, Draco.
Przez cały salon przetoczyły się odgłosy aprobaty, jednak Draco nie mógł na nie odpowiedzieć, bo jego usta zostały zamknięte przez pocałunek.
Ale teraz mało go to obchodziło. Na pewno będzie miał okazję odwdzięczyć się Harry’emu za dziesięć... albo za dwadzieścia lat.
CZYTASZ
ZAGUBIONE SERCE / Drarry
Fanfiction2 części Draco Malfoy po ucieczce z Anglii, osiadł w Ameryce. Z pozoru wiódł szczęśliwe życie okraszone sporą dawką alkoholu i spotkaniami z przystojnym chłopcami, dodatkowo jednak pracował jako szpieg, a jego sukcesy są dość imponujące. Kilka lat...