Rozdział 16

1.5K 107 10
                                    

- Witaj, Draco.


Draco zesztywniał na dźwięk głosu ojca. Obrócił się i zobaczył stojącą w drzwiach do gabinetu elegancką jak zwykle sylwetkę. Spróbował wykrzywić ironicznie wargi.


- Ojcze, jak zawsze miło cię widzieć.


Lucjusz uśmiechnął się ze znajomo chłodnym wyrazem twarzy. Podszedł do stołu i pofalował ręką nad butelką brandy, która posłusznie napełniła dwie szklanki. Wręczył jedną synowi i wskazał na stojące przy kamiennym kominku wiekowe fotele. Draco usiadł i pokręcił szklaneczką z alkoholem, ze wszystkich sił starając się wyglądać na spokojnego.


- Minęło już zdecydowanie zbyt dużo czasu od naszego ostatniego spotkania - powiedział Lucjusz, mrużąc oczy, jednak jego mina pozostała niezmieniona. - Choć muszę przyznać, że doceniam pracę, jaką dla mnie wykonujesz.


Draco uniósł brew.


- Nie powiedziałbym, że robię to dla ciebie.


Lucjusz zaśmiał się cicho.


- Jednak to lepiej, że wszyscy tak myślą, prawda? Możemy pomóc sobie nawzajem, synu. To, czego obaj chcemy, nie różni się tak bardzo.


Chcesz się założyć?, pomyślał Draco, ale jego twarz pozostała niewzruszona. Opanował ogarniające go silne wrażenie déjà vu i ze znajdującej się w kieszeni paczki wyciągnął papierosa. Zapalił go ruchem ręki i zaciągnął się głęboko, po czym wydmuchał dym prosto w stronę ojca.


- Zrozumienie tego zajęło ci sporo czasu.


- A ty, jak widzę, w dalszym ciągu zdecydowany popełnić samobójstwo. - Lucjusz odgonił dym machnięciem ozdobionej klejnotami dłoni. - Chcę ci coś zaoferować. I sugeruję, abyś słuchał bardzo uważnie.


Draco wpatrywał się w ojca poprzez szarą mgiełkę.


- Zaczynaj.



***



4 marca, 2004: czwartek



Dla odmiany tym razem Malfoy miał przyjemny sen. Harry śmiał się z czegoś, co Draco zrobił i wyglądał na tak szczęśliwego, że on sam nie mógł nie roześmiać się od ucha do ucha. Harry wpadł prosto w jego ramiona i razem upadli, ale że ziemia okazała się miękka, nikomu nie stała się krzywda. Potter ciągle uśmiechał się do niego z góry, obramowany przez czysty błękit nieba. W oczekiwaniu na pocałunek, Draco zamknął oczy.


Niespodziewanie usłyszał dziwny stukot.


Uniósł powieki i zobaczył, że sufit nad nim nagle nabiera ostrości. Dźwięk nie cichnął, ciągle był uporczywy i ostry. Dochodził z prawej strony, jak gdyby od... okna.


Usiadł prosto. Za szybą, dziobiąc w szkło, unosiła się sowa. Jedyna sowa, która podlatywała do jego okna w ten sposób, należała do Lucjusza.


- Co...? - Harry poruszył się obok niego.


Draco poczuł dreszcz paniki. To nie pora, aby Harry poznał prawdę, jeszcze nie. Ze ściśniętym żołądkiem i wirującymi myślami zerwał się z łóżka. Mógłby otworzyć okno i odesłać list. Mógłby powiedzieć, że to pomyłka.


Och, przecież to śmieszne. Sowy nie popełniały tego rodzaju pomyłek.


- Hedwiga? - zapytał Potter.


Draco, z ręką na klamce, zmrużył oczy. Bez zaklęcia wyostrzającego wzrok nie był w stanie zobaczyć, co jest za szybą. Obrócił się, by spojrzeć na kochanka. Harry był krótkowzroczny, z takiej odległości prawdopodobnie także niczego nie widział.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz