12 marca, 2004: piątek
Wczesnym popołudniem Draco wyszedł z kominka dyrektora Hogwartu. Snape’a nie było w gabinecie, więc usiadł na krześle naprzeciwko jego biurka.
Gdy rano poprosił ojca o pozwolenie na spotkanie się z byłym profesorem, Lucjusz wydawał się niemal zadowolony. Nawet przekonał Snape’a, aby na krótką chwilę odblokował sieć Fiuu, gdyż Draco zdecydowanie wolał odwiedzić go w szkole niż zaprosić do zamku.
— Pan Malfoy — rozbrzmiał znajomy głos.
Draco obrócił się i zobaczył uśmiechającego się Albusa Dumbledore’a.
— Profesorze... sir — powiedział, zaskoczony.
— Dobrze znowu cię widzieć. Mam nadzieję, że z Harrym wszystko w porządku? Nie odwiedzał mnie od lat.
Draco ze zdumienia otworzył usta. Skąd portret mógł wiedzieć cokolwiek o jego życiu miłosnym?
— Tak, na ile to możliwe w tych okolicznościach.
— A ty?
W odpowiedzi Draco wzruszył ramionami. Dorastał wśród portretów swoich przodków upominających go zza grobu, jednak konwersacja z Dumbledore’em ciągle wydawała mu się czymś dziwacznym.
Na szczęście właśnie w tym momencie Snape wszedł do gabinetu, ratując go od dalszej rozmowy o drobiazgach. Mężczyzna usiadł za biurkiem, przybierając znajomą, zachmurzoną minę.
— I cóż było tak pilne, że musiałem odwołać spotkanie z pracownikami szkoły, aby spotkać się ze... zbiegłym więźniem?
Draco przełknął ślinę.
— Ja... przepraszam. — Zaplanował, że zacznie tę rozmowę od powiedzenia Snape’owi, jak bardzo docenia jego interwencję w ministerstwie lata temu. Jednak gdy mistrz eliksirów uniósł brew, zdecydował od razu wyznać, jaki jest cel jego wizyty. — Może przejdę do sedna. Czy kiedykolwiek słyszał pan o eliksirze o nazwie perfidio?
— Nie. Jesteś pewien, że on w ogóle istnieje?
— Niestety nie, ale wiem, że przyrządzałem jakiś eliksir tuż przed... trzy lata temu. Słowo perfidio pojawiło się w naszych notatkach.
Snape westchnął i pochylił się nad biurkiem.
— Teraz jesteś tak samo uparty jak wtedy, gdy byłeś dzieckiem. Powinieneś posłuchać mojej rady w tej sprawie.
— Na to już za późno — odparł Draco. — I dlaczego każdemu zależy, aby utrzymać to w tajemnicy?
— Każdemu poza tobą, panem Potterem i twoim ojcem, zauważ. Nie powinno ci to czegoś powiedzieć?
Draco westchnął i opadł głębiej na krzesło.
— Proszę pana o osobistą przysługę, dyrektorze. Wiem, że niczego nie jest mi pan winien, ale... Odkryjemy, co się wydarzyło. Już jesteśmy blisko. Jeśli posiada pan jakieś przydatne informacje, bylibyśmy za nie bardzo wdzięczni.
— My?
— Ja i Harry. Lucjusz nie wie więcej, niż mu powiedziałem.
Snape uśmiechnął się szyderczo.
— Zapewne nie doceniasz swojego ojca. Podejrzewam, że wie więcej, niż myślisz.
Draco beztrosko wzruszył ramionami, jednak nie mógł zignorować niepokojącego uścisku w brzuchu.
Snape machnął ręką i na biurku pojawił się serwis do herbaty. Parujący czajniczek napełnił dwie filiżanki. Jedna z nich przysunęła się do Draco, drugą Snape wziął do ręki.
— Wiesz o spisku przeciw Czarnemu Panu?
— Tak. Lucjusz powiedział mi, że współpraca z ministerstwem była twoim pomysłem.
Snape skinął głową.
— Po śmierci Dumbledore’a wydawało się to jedynym wyjściem. Wiedziałem, że chcą namówić do współpracy Pottera. Mimo osobistych animozji byłem przekonany, że jest on jedyną osobą, która sobie z tym poradzi. — Draco opanował pragnienie uśmiechnięcia się szeroko, w zamian sącząc herbatę. — Nie wiem nic o okresie między pojawieniem się Pottera a zniknięciem Czarnego Pana. Ale potem Lucjusz poprosił mnie o pomoc. Odesłał cię wśród szumu o twojej odpowiedzialności za śmierć Rona Weasleya i powiedział mi, że ani ty, ani Potter niczego nie pamiętacie. Udałem się do Świętego Munga, żeby osobiście wypytać Pottera, ale... — Snape przerwał, żeby napić się herbaty. — Wyglądało to tak, jakby jego pamięć została zamknięta. Nie istniała żadna możliwość, abym mógł cokolwiek odkryć. Podejrzewałem, że obaj rzuciliście na siebie jakieś zaklęcie blokujące.
— Ale takie zaklęcia usuwają wspomnienia. Gdybyśmy naprawdę zamierzali zapomnieć, nie zostawilibyśmy sobie tylu wskazówek, aby tę pamięć odzyskać. Czyli nie chcieliśmy, aby na zawsze pozostało to tajemnicą.
— Być może. Lucjusz oczywiście był wściekły, ponieważ plan zawierał powstrzymanie Czarnego Pana i użycie go jako ośrodka władzy. A po Voldemorcie nie pozostało ani śladu. Nikt nie wiedział, czy został zniszczony. I ci z nas, którzy brali udział w konspiracji, pozostali z niepokojącą świadomością, iż jeśli wierni Czarnemu Panu dowiedzą się, że braliśmy udział... — przerwał i spojrzał na jeden z portretów na ścianie, który zaczął mamrotać coś szeptem.
— Ale to się dzieje właśnie teraz, prawda? Ludzie stają się coraz bardziej podejrzliwi i Lucjusz traci zwolenników. — Draco wychylił się do przodu, odkładając filiżankę na biurko. — Jeśli nie odkryjemy, co się stało, wybuchnie wojna.
— A jeśli odkryjesz, rezultat będzie inny?
Draco ponownie opadł na krzesło. Na to pytanie nie potrafił odpowiedzieć.
Snape wstał i wygładził szaty.
— Przejrzę moją prywatną bibliotekę. Jeśli dowiem się czegoś o tym perfidio, dam ci znać.
— Dziękuję. — Draco również wstał. — I dziękuję też za...
— Jestem bardzo zajęty — przerwał mu Snape. — Wybacz. — Gestem ręki wskazał kominek.
Malfoy westchnął i skinął głową.
CZYTASZ
ZAGUBIONE SERCE / Drarry
Fanfic2 części Draco Malfoy po ucieczce z Anglii, osiadł w Ameryce. Z pozoru wiódł szczęśliwe życie okraszone sporą dawką alkoholu i spotkaniami z przystojnym chłopcami, dodatkowo jednak pracował jako szpieg, a jego sukcesy są dość imponujące. Kilka lat...