Rozdział 48

1.2K 104 3
                                    


16 marca 2004: wtorek

— Budzi się!
Draco spojrzał na rozmazane twarze nad sobą i zamrugał kilka razy.
— Idź po aurorów, szybko! — To był głos Hermiony.
— Znowu mnie aresztowano? — zapytał Draco, ledwie artykułując słowa sztywnym językiem.
— Wszystko w porządku, nie masz się czym martwić — powiedział ktoś, kto brzmiał jak Manny, a ręka, która pogłaskała go po ramieniu, również wydawała się należeć do niego.
— Świetnie — powiedział Draco i zakaszlał, czując straszliwą suchość w ustach. Gdy próbował usiąść, zrozumiał, że znajduje się w łóżku. — Gdzie jestem?
— W Świętym Mungu — odpowiedziała Hermiona. — Odzyskałeś przytomność jako ostatni. Bardzo się o ciebie martwiliśmy.
— Jak długo...
— Ponad dwanaście godzin — odparł Manny, uśmiechając się do niego. — Obudziłeś się w sam raz na obiad.
— Przespałem tylko jedną noc? — zapytał Draco ze zdziwieniem. Miał wrażenie, jakby nie był nieprzytomny od tygodni. A wszystko, co teraz zaprzątało jego myśli, to wspomnienia. Szczególnie... — Gdzie jest Harry? — Jego wzrok wreszcie nabierał ostrości, zaczął więc energicznie rozglądać się po pokoju.
— Z nim wszystko dobrze — odezwała się Hermiona cicho i spokojnie. — Obudził się już kilka godzin temu.
Draco znieruchomiał, widząc zatroskany wyraz jej twarzy.
— O co chodzi? Co się stało?
Hermiona popatrzyła na drzwi i pochyliła się w jego stronę.
— Oni nie chcą, żebyś zobaczył się lub rozmawiał z kimkolwiek, kto był zaangażowany w ten incydent. Zamierzają stworzyć komisję, a ty masz zeznawać...
— Nie widziałem Harry’ego od... Żartujesz! — Po wszystkim, co sobie przypomniał, potrzebował zobaczyć Harry’ego, dotknąć go, porozmawiać z nim, dowiedzieć się, że to było prawdą. A co, jeśli nie było?
— Nie, nie żartuję. I przykro mi, że...
Nagle drzwi otwarły się i Hermiona odskoczyła od łóżka. Manny również się cofnął, choć z mniejszym pośpiechem. Do pokoju weszła czarownica o surowym wyglądzie i zatrzymała się tuż przy nim. Spojrzała na niego znad swojego długiego nosa.
— Miło widzieć, że odzyskał pan przytomność, panie Malfoy. Zakładam, że jutro będzie się pan czuł na tyle dobrze, żeby złożyć zeznania.
Draco zmarszczył brwi.
— Na nic nie wyrażam zgody, dopóki nie dowiem się, o co tu chodzi.
Czarownica obrzuciła go znużonym spojrzeniem.
— Panie Malfoy, proszę pamiętać, że niedawno uciekł pan z aresztu po zatrzymaniu pod zarzutem morderstwa. Pańska pozycja nieszczególnie pozwala na stawianie żądań.
Morderstwa, którego nie popełniłem, pomyślał Draco. Ulga przepłynęła przez niego, napełniając go ciepłem. Uśmiechnął się.
Czarownica popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Wyprostowała ramiona, po czym wyciągnęła z kieszeni kawałek pergaminu, rozwinęła go i zaczęła czytać:
— Powołana przez ministra magii komisja śledcza została zobowiązana do zbadania incydentu, który miał miejsce dziewiątego lutego dwa tysiące pierwszego roku w jednej z rezydencji Lucjusza Malfoya oraz ustalenia, jakie znaczenie mają nowe informacje, uzyskane w wyniku wspomnianego wydarzenia. — Uniosła wzrok. — Innymi słowy, chcemy, żeby powiedział nam pan wszystko, co pamięta, podczas przesłuchania pod Veritaserum.
— I, jak sądzę, nie mam wyboru?
— Nie, panie Malfoy. Przykro mi.
Draco skrzywił się, patrząc, jak kobieta kieruje się do wyjścia.
— Jak bardzo szczegółowej relacji ode mnie oczekują? — zapytał. Przynajmniej część odzyskanych wspomnień chciał zachować dla siebie. Co do innych, byłby szczęśliwy, gdyby mógł wykrzyczeć je całemu światu.
Aurorka stanęła przy drzwiach i zakaszlała, a Hermiona przygryzła dolną wargę.
— W ogóle nie powinniśmy o tym mówić, dopóki jutro nie zbierze się komisja.
— A po co ta specjalna komisja? Czemu nie mogę zeznawać przed Wizengamotem?
— Polityka — odparła Hermiona, unosząc brew. — Fallin to jedyny człowiek, który mógł odebrać Wizengamotowi prawa do przesłuchania twojej osoby. Być może uznał, że wiesz coś, co go obciąży.
— Koniec odwiedzin — odezwał się surowym głosem jeden z aurorów.
Hermiona wyglądała na kompletnie zirytowaną. Ujęła dłoń Draco i ścisnęła ją.
— Zobaczymy się jutro, dobrze? Harry prosił, żeby ci powiedzieć... — Auror zakaszlał ponownie, na co Hermiona skrzywiła się i rzuciła: — No cóż... do widzenia.
Manny jedynie mrugnął do niego i wyszedł za nią, zostawiając Draco samego z aurorami o ponurych twarzach.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz