7 lutego, 2004: sobota- Hermiona, nie mogę tego zrobić.
- Nie bądź śmieszny.
- Nie jestem już aurorem. Porzuciłem pracę dawno temu i miałem ku temu dobry powód. - Harry westchnął i zagapił się w sufit. - Poza tym, to Malfoy. Nie mogę utrzymać na wodzy własnej niechęci. Proszę cię, Hermiona, nie zmuszaj mnie do tego.
- Wiesz, że to niemożliwe. - Harry nie oczekiwał, iż przyjaciółka chociaż obieca, że spróbuje, ale jednak miał nadzieję na choćby odrobinę współczucia. - Dasz radę, auror czy nie. Musisz tylko pokonać animozje z dzieciństwa.
Harry parsknął. Nie miał zamiaru mówić jej, że animozje nie stanowią problemu. Sedno tkwiło w tym, iż nie był do tego zadania przygotowany. Odczuwał emocje, których nie oczekiwał i to przeszkadzało mu w wykonywaniu pracy - tak samo ograniczonej, jak na początku śledztwa.
- Świetnie - wymamrotał. - Ale sądziłem, że właśnie ty zrozumiesz, jakie to dla mnie trudne.
- I rozumiem, Harry, ale przebywasz tam od prawie tygodnia. Gdybyś zniknął, a ministerstwo przysłałoby na twoje miejsce kogoś innego, Malfoy z pewnością nabrałby podejrzeń.
- Wiem, wiem, zapomnij o tym. - Harry rozciągnął się pod kołdrą i ziewnął. - Musisz dzwonić tak wcześnie? Nie masz nawet pojęcia, w jakich godzinach on funkcjonuje.
- Och, naprawdę? - powiedziała rozbawionym głosem. - Zabiera cię na imprezy? Czy on jest... - przerwała.
- Tak, jest - odparł. - Podobnie, jak całkiem sporo ludzi tutaj.
- Dobrze się z tym czujesz?
„Aż za bardzo", pomyślał Harry.
- Oczywiście - odpowiedział. - Sądziłaś, że nie będę?
- Nie...
- Wiedziałaś, że Neville był gejem? - zainteresował się, owijając sobie kabel od telefonu wokół palca.
- Jasne, każdy wiedział.
Potter zmarszczył brwi.
- Czyli byłem jedynym nieświadomym?
- Harry... wiesz, że cię kocham, ale czasami jesteś taki niezorientowany. - Już otworzył usta, żeby zaprotestować, ale przyjaciółka ciągnęła dalej. - Muszę się teraz zająć bliźniakami, ale przed wyjściem z biura wyślę ci fax. Powinieneś przeczytać go od razu, to bardzo ważne. Teraz nie mogę powiedzieć nic więcej, bo jest tu za dużo ludzi.
- Ja... jasne. Do widzenia i dzięki.
Odłożył słuchawkę na widełki i potarł oczy. Był zmęczony, nerwowy, zdezorientowany i napalony jak cholera. Nie uprawiał seksu od miesięcy i wcale mu to nie przeszkadzało... aż do tej pory. Wszystko musiało być skutkiem rażąco erotycznych obrazów, jakie miał okazję oglądać dzięki uprzejmości Draco Malfoya.
Oczywiście, że ostatnio całkiem sporo myślał o Ślizgonie. I nie zawsze w sposób, z jakim czuł się wygodnie. Ale to jeszcze nic nie znaczyło, prawda? Przecież w czasie wydarzeń w toalecie był pijany. Podniecił się, zanim jeszcze zobaczył Malfoya.
Ale dla reakcji na pocałunek nie miał już żadnego usprawiedliwienia. Nie dość, że był trzeźwy, to na dodatek wcale nie lubił Manny'ego. Choć nie mógł zaprzeczyć, że mężczyzna był niesamowity. Nic dziwnego, że Malfoy miał do niego słabość. Harry'ego zawsze pociągały kobiety agresywne w łóżku i coś w Mannym, całującym go tak zaborczo, pobudziło go w sposób, jakiego nie doświadczył już od bardzo dawna. Na samo wspomnienie zatrzepotało mu w żołądku. Zaczął się głaskać, zanim w ogóle zrozumiał co robi i ze złością szybko odsunął rękę. „Nie będziesz się onanizował myśląc o Mannym", skarcił sam siebie.
Musiał jednak przyznać, że był w tym jakiś sens. Być może rzeczywiście mężczyźni pociągali go tak samo, jak kobiety. W jego życiu zdarzały się momenty, kiedy czuł niewytłumaczalne przyciąganie do swojego przyjaciela, choć wiedział, że jest to emocja całkowicie nieodwzajemniona. W pewien sposób wyjaśniało to jego odizolowanie. Poślubienie Cho stanowiło łatwe wyjście z tego emocjonalnego bałaganu.
Ale był Ron i pocałunek, jaki zdarzył się między nimi jeszcze w szkole. Harry zamknął oczy na to wspomnienie. Wcale nie miał zamiaru wtedy tego robić - w jednej chwili nosili się na barana, a w następnej śmiali się, będąc zdecydowanie zbyt blisko siebie. Pocałował go, bo myślał, że Ron czuje takie same dreszcze w żołądku. Jak się później okazało, nie czuł. Ich wzajemne stosunki przez kolejne miesiące układały się bardzo niezgrabnie.Harry'emu udało się ponownie zasnąć, ale nękające go sny utrzymywały go w stanie ciągłego pobudzenia. W końcu wstał i poszedł pod prysznic. Zanim pozwolił ręce zawędrować w dół ciała, zmył z włosów żel, jakiego Ślizgon użył, kiedy je układał. Woda spływała po jego klatce piersiowej i udach, kiedy skupił się na obrazie Malfoya, stojącego pod ścianą ze spuszczonymi do kolan spodniami. Obrazie, który skutecznie działał na niego z zatrważającą częstotliwością.
Pieścił swoją erekcję, aż stała się twarda, pozwalając rozwijać się wizji. Malfoy zamknął oczy i zagryzł wargę. Klęczący przed nim mężczyzna, który w fantazji stawał się coraz bardziej podobny do Harry'ego, nie spieszył się, wsuwał i wysuwał z ust członka, lizał jego główkę i wydawał z siebie gardłowe dźwięki przyjemności.
Harry pochylił się w stronę chłodnych, prysznicowych kafelków, uświadamiając sobie, że wzbogaca o szczegóły niesamowicie dobry stosunek oralny, który otrzymał kiedyś od poderwanej w barze mugolki. Była to jedna z kilku jednonocnych przygód, jakie miał w życiu, i nigdy nie zobaczył tej kobiety ponownie. Nie myślał o tym przez lata, ale teraz niechciane wspomnienia zalały jego umysł. Skoncentrował się na tym, co z nim robiła, wyobrażając sobie na jej miejscu Malfoya. Połączył własne doznania z reakcją Ślizgona: jęczał razem z nim, gdy przyspieszył ruchy dłoni na śliskim, od spływającej wody, penisie. Był teraz blisko, w punkcie, w którym zwykle cofał się i czekał, aby po chwili doprowadzić się na krawędź orgazmu jeszcze raz. Pocałunek Manny'ego pojawił się w jego umyśle z nikąd. W swojej fantazji Harry zrobił krok do przodu, unieruchomił Malfoya przy ścianie, kładąc mu jedną rękę na piersi i pocałował go. Wargi Ślizgona rozchyliły się, więc pogłębił pocałunek i poczuł, jak ciało pod nim drży, bliskie spełnienia.
Widok ręki stał się rozmazany i gdy poczuł, jak jego podbrzusze zaczyna się zaciskać, pozwolił wizji się rozwiać. Kiedy kończył, zacisnął zęby, jęknął i opadł na podłogę kabiny. Z trudem złapał powietrze i, pomimo gorącej wody, zadrżał.
To był jeden z najlepszych orgazmów, jakie sobie zafundował. Być może rzeczywiście nie potrzebował żadnych partnerów.
Po dziesięciu minutach był już czysty, ogolony i zdecydowanie bardziej zrelaksowany.
Wyszedł z łazienki i prawie krzyknął z zaskoczenia.
Na jego łóżku, ubrany jak do pracy, siedział Malfoy, przeglądając leżący na nocnym stoliku przewodnik turystyczny po San Francisco.
- Do jasnej cholery, Malfoy, co ty tutaj... - zaczął, ale wtedy przypomniał sobie, że jest nagi. Złapał leżący ma kafelkach ręcznik i zawinął go wokół bioder.
Ślizgon nawet nie podniósł wzroku znad przewodnika.
- Przyjemny prysznic? - zapytał tonem sugerującym, iż dokładnie wiedział, co Harry robił.
- Czego chcesz? - zapytał Potter, czując, jak napięcie z powrotem ogarnia jego ciało. - Po co tu przyszedłeś?
Malfoy odłożył czasopismo i uśmiechnął się chytrze.
- Pomyślałem, że wpadnę po drodze do pracy i zobaczę, jak się czujesz.
Harry zazgrzytał zębami. Naprawdę musiał nałożyć jakieś zaklęcia ochronne.
- Ze mną wszystko w porządku, naprawdę.
- Nie wyglądałeś za dobrze zeszłej nocy. Miałem nadzieję, że moglibyśmy porozmawiać.
- Malfoy, proszę - jęknął Harry. - Jestem zmęczony. Jestem nagi. Nie mam szczególnie dobrego nastroju. Musimy robić to teraz?
- Och, oczywiście, że nie teraz - powiedział Ślizgon, wstając. - Chciałem wiedzieć, czy masz ochotę przyjść do mnie na kolację. - Widząc sceptyczne spojrzenie Pottera, dodał: - Przysięgam, że umiem gotować. Tylko ty i ja. - Wyraz twarzy Harry'ego ożywił się. Pomysł spędzenia czasu sam na sam z Malfoyem podobał mu się bardziej niż katastrofalne przygody z dwóch poprzednich nocy. - Potem przyjdzie kilku znajomych, ale do tego czasu będziemy sami.
Podekscytowanie nieco osłabło, ale Harry kiwnął głową na zgodę.
- O której?
- Kończę pracę o szóstej. Po prostu przyjdź, kiedy będziesz gotowy.Kiedy już się deportował, Harry zrozumiał, że najnowszy, kodowany faks od Hermiony musiał dotrzeć, gdy był pod prysznicem. Papier ciągle leżał na podłodze. Malfoy oczywiście nie mógł go odczytać, ale prawdopodobnie wiedział, czym jest. Z westchnieniem uniósł kartki i spróbował sobie przypomnieć, gdzie zostawił różdżkę.
W ciągu ostatniego tygodnia był wyjątkowo roztargniony, ale coś podpowiadało mu, że w podobny sposób funkcjonował od dłuższego czasu. Dlaczego wcześniej nie stanowiło to problemu? Czy ludzie po prostu go tolerowali? Martwili się o niego? Chronili go?
Nic dziwnego, że ministerstwo dało mu po wojnie tak dobrze płatną pracę przy biurku. Być może byli skłonni zapłacić pewną cenę, aby tylko wyeliminować go z walki i ukryć gdzieś bezpiecznie. Biorąc pod uwagę swoje dotychczasowe osiągnięcia, nie mógł ich za to winić.
CZYTASZ
ZAGUBIONE SERCE / Drarry
Fanfiction2 części Draco Malfoy po ucieczce z Anglii, osiadł w Ameryce. Z pozoru wiódł szczęśliwe życie okraszone sporą dawką alkoholu i spotkaniami z przystojnym chłopcami, dodatkowo jednak pracował jako szpieg, a jego sukcesy są dość imponujące. Kilka lat...