Rozdział 5

1.7K 136 16
                                    

- Wszystko, o co teraz proszę, to abyś pomógł w schwytaniu Pottera. Wiemy, gdzie jest. Złapiemy go bez problemu, ale jesteś nam potrzebny, żeby go kontrolować i nakłonić do współpracy.
Draco odwrócił się i w zamyśleniu zacisnął usta. Już zbyt długo kroczył po cienkiej linii. Udawało mu się unikać którejkolwiek ze stron dłużej, niż myślał, że to będzie możliwe, wyglądało jednak na to, że zbliżał się koniec tego dobrego. Odwrócił się do ojca, ale nie potrafił czegokolwiek powiedzieć. Jego usta nie chciały współpracować z mózgiem.
Lucjusz zawahał się, po czym pochylił się do przodu i pocałował syna w policzek.
- Skontaktujemy się z tobą w ten sposób, co zwykle - szepnął. Nawet jego oddech był zimny. Gdy ojciec odwrócił się i odszedł, Draco opanował pragnienie, aby zadrżeć.
Oparł się o ścianę pobliskiego budynku i westchnął. „Skontaktujemy się z tobą w ten sposób, co zwykle." Czy wybrałby inną ze stron, gdyby wiedział, że...
Czyjaś ręka złapała go za nadgarstek i pociągnęła w ciemność. Krzyknął i odepchnął od siebie napastnika...

Draco usiadł na łóżku, z trudem łapiąc oddech.
- Cholera - szepnął, pocierając twarz jedną ręką. Pieprzony sen.
Poczuł palce dotykające przegubu jego dłoni i podskoczył zaskoczony.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Harry, mrużąc oczy w przyćmionym świetle.
Malfoy zmusił się, aby się odprężyć.
- Tak. Przepraszam, że cię obudziłem. - Wślizgnął się z powrotem pod kołdrę i zaczerpnął głęboko powietrza.
- Koszmar?
- Tak - odparł Malfoy, obracając się, aby na niego popatrzeć. Oczy Harry'ego były ciemne, a włosy rozrzucone po całej poduszce. Bez okularów wyglądał zupełnie inaczej.
Potter ujął jego dłoń i uścisnął ją.
- Nienawidzę koszmarów. - Przez chwilę wydawało się, że chciał powiedzieć coś więcej, ale nic się nie stało.
Draco spuścił wzrok, skupiając się w zamian na ich splecionych palcach. Harry miał na sobie tylko dwie części biżuterii: sygnet, który należał do Rona Weasleya i bransoletkę, należącą do niego. Jedno i drugie zdobiło prawą rękę Harry'ego. Malfoy wytropił pierścień kciukiem, bawiąc się w myślach pytaniem, czy Potter kiedykolwiek go zdjął. O bransoletkę, oczywiście, pytać nie musiał. Tęsknił za jej ciężarem na własnym nadgarstku, jej uspokajającą gładkością na skórze. Była czymś, co niezmiennie przypominało mu, że matka, gdzieś głęboko w sobie, troszczyła się o niego. Teraz była czymś, co świadczyło o jego trosce o Harry'ego - zdecydowanie zbyt dużej. Kusiło go, aby ponownie spojrzeć na kochanka i sprawdzić, czy jego oczy odzwierciedlają to uczucie. W zamian jednak opuścił powieki.
Harry westchnął.
- Draco... - Z drugiej strony ściany dobiegł ich stłumiony dźwięk. Zaskoczeni, popatrzyli na siebie. Dźwięk powtórzył się, tym razem mocniej. Dało się w nim rozpoznać głos. A raczej dwa głosy, w jednym z nich można było rozróżnić słowa „Och, Boże". - Och, Boże. - Rumieniec na twarzy Pottera był widoczny nawet w przytłumionym świetle.
Draco podniósł się i przyłożył ucho do ściany.
- Musieli przyjść późno. Pewnie nie wiedzą, że tu jesteśmy.
Dobiegły ich jęki, potem skrzypienie świadczące o ugięciu się materaca, zdyszane oddechy i więcej jęków. Draco uśmiechnął się do Harry'ego.
Potter wyglądał na całkowicie zawstydzonego.
- Nie chcę tego słyszeć - syknął, wsuwając się pod kołdrę i naciągając ją na głowę.
- Och, przestań - drażnił się z nim Draco, wyszarpując mu okrycie z rąk. - Od kiedy jesteś takim świętoszkiem?
- Nie jestem świętoszkiem. Ale nie chcę... To zbyt prywatne... - Harry wywrócił oczami i w geście rezygnacji pozwolił ściągnąć z siebie kołdrę. - Och, trudno mi to wyjaśnić.
- Jesteś świętoszkiem, po prostu się przyznaj.
- Nie jestem. - Tym razem zza ściany dobiegł ich pisk. Draco wyciągnął się obok Harry'ego i zaczął nasłuchiwać. Potter zamknął oczy i westchnął. - Świetnie bym sobie poradził bez wiedzy, że ona robi w łóżku tyle hałasu.
Draco przetoczył się na bok i pochylił, aby móc szepnąć Harry'emu do ucha:
- Albo jak krzyczy, kiedy ktoś pożera ją żywcem?
- Przecież nie wiesz, co robią!
Malfoy nie mógł się opanować i zachichotał tuż przy policzku Harry'ego.
- Tylko ona hałasuje. On nigdy nie bywa taki spokojny, chyba że ma zajęte usta. - Wytropił brzeg ucha kochanka czubkiem języka.
Potter przełknął ślinę.
- Ja... jak przypuszczam, ty dobrze o tym wiesz.
Jęki Hermiony zdawały się osiągać crescendo*, a potem na moment zaległa cisza. Harry wziął drżący oddech, obrócił się i pocałował Draco.
Potter całował cudownie, choć Malfoy nigdy mu tego nie powiedział. Tak naprawdę wcześniej nie spędzał na tej pieszczocie zbyt wiele czasu. Kontakt ust był zawsze szorstką, szybką przygrywką do seksu. Ale z Harrym wszystko wyglądało inaczej.
Harry odsunął się, na tyle, że ich wargi ledwie się dotykały, a oddechy mieszały ze sobą. Jego dłoń pogłaskała bok Draco, ruszając się powoli, lekko, wręcz drażniąco. Malfoy pozostał tak nieruchomy, jak tylko był w stanie wytrzymać. Uwielbiał to napięcie, a Harry stawał się coraz lepszy w graniu na jego ciele.
Dźwięki wezgłowia łóżka, uderzającego rytmicznie o ścianę, przerwały nastrój chwili. Przez kilka sekund patrzyli na siebie, a potem parsknęli śmiechem. Sytuacja nie mieściła się w żadnych stereotypach. Była przezabawna i obaj niemal wpadli w histerię po dwóch minutach słuchania. Starali się zachować ciszę, gapiąc się w sufit i słuchając uderzeń o ścianę, jęków Manny'ego i krzyków Hermiony.
Po pięciu minutach Draco zaczął czuć się trochę nieswojo. Rzucił ukradkowe spojrzenie na Harry'ego, który leżał z zamyślonym wyrazem twarzy.
- Ze mną nigdy nie wytrzymywał tak długo - wymamrotał Draco.
Potter parsknął.
- A kto by wytrzymał?
- Też racja.
- Czy... - Harry przerwał i zagryzł dolną wargę. - Większości mężczyzn zajmuje to więcej czasu?
Draco nie potrafił poznać, czy przez Pottera przemawia niepewność, czy też zwykła ciekawość.
- Nie, jeśli wziąć pod uwagę moje doświadczenie. Ale to w końcu kobieta, prawda?
Twarz Pottera stała się zasępiona.
Uderzenia o ścianę zmieszane z urywanymi dźwiękami, wydobywającymi się z gardeł Hermiony i Manny'ego, przybrały na szybkości i stały się mniej regularne, aż w końcu hałas zupełnie ustał.
Draco uśmiechnął się do Harry'ego, a potem zaczął klaskać. Potter przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, ale w końcu dołączył do niego z krzykiem.
- Bis! - wrzasnął Malfoy ze śmiechem.
W drugim pokoju na moment zaległa cisza, po czym, dla odmiany, zabrzmiało chóralne „Odpieprzcie się!".
Harry naciągnął na nich obu kołdrę i ułożył się ponownie, otaczając ręką pierś kochanka. Draco uśmiechnął się. Było mu ciepło i wygodnie, więc zamknął oczy z nadzieją, że tym razem nic mu się nie przyśni.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz