Rozdział 42

1.1K 92 6
                                    

2 lutego, 2004: piątek

- Draco.
Malfoy otworzył oczy i zobaczył, że Potter siedzi na skraju łóżka, patrząc na niego. Był już po prysznicu i w pełni ubrany.
- Dzień dobry - mruknął, podnosząc się i siadając.
- Muszę wyjść. Mam spotkanie w ministerstwie. - Potter zawahał się, ale zaraz kontynuował: - Wczoraj wieczorem dostałem sowę, zaraz przed twoim przyjściem. Coś się wydarzy w przyszłym tygodniu.
- Co? - Draco spojrzał na Pottera, nie mogąc skupić wzroku.
- Twój ociec czasami przekazuje naszemu wywiadowi informacje. To cześć układu, jaki z nim zawarliśmy. Lucjusz uważa, że w przyszłym tygodniu śmierciożercy zaatakują gdzieś w Londynie.
Draco patrzył na Pottera, zastanawiając się, czy to nie dziwne, że ojciec niczego nie powiedział jemu.
- Jesteś pewien?
- Kiedy ostrzegł nas ostatnio, atak nastąpił w północnej Anglii. Nie wzięliśmy tego na poważnie, bo wydawało się to bardzo mało prawdopodobne, ale... myliliśmy się. Zginęło kilka osób.
Draco zacisnął usta. Chciał wiedzieć jak najwięcej, zadać Potterowi szereg pytań, ale nie zamierzał naciskać. Potrzebował subtelniejszego podejścia.
- Mogę w czymś pomóc?
- Nie planowałem powiedzieć ci aż tyle. Wiesz, klauzula tajności i takie tam. Ale jeśli masz jeszcze jakieś informacje... - Potter spojrzał na niego znacząco.
Draco przytaknął.
- Zobaczę, co mogę zrobić - powiedział.
- Przekształciłem bariery, żebyś mógł się aportować - powiedział Potter, wstając. - Zostań tak długo, jak masz ochotę. - Zawahał się, ale po chwili schylił się, żeby go pocałować.
Oszołomiony tym gestem, Malfoy nie był w stanie zrobić nic poza obserwowaniem, jak Potter wychodzi z pokoju. Kilka minut później usłyszał szum płomieni w kominku, a potem nastała cisza. Przyciągnął kolana do piersi i westchnął. Nie chciał się zastanawiać, co oznaczał ten pocałunek albo co powinien myśleć o Potterze tego ranka, czy o tym, co wydarzyło się między nimi w nocy.
Położył się i spróbował zasnąć, ale bez skutku. Strasznie dziwnie było przebywać samemu w czyimś mieszkaniu. Nie mógł sobie nawet wyobrazić, że wychodzi do pracy, a jego kochanek zostaje w domu. Powędrował myślami do Pottera i ojca oraz możliwości ataku śmierciożerców. Czy mógłby zrobić coś, żeby go powstrzymać? Czy to oznacza, że Potter i Weasley ufali mu na tyle, aby powiedzieć, co się tak naprawdę dzieje?
Wstał, ubrał się i spróbował zasłać łóżko, po czym odważnie przeszedł do dużego pokoju. W nocy nie zadali sobie trudu, żeby posprzątać, więc rzucił szybkie zaklęcie usuwające pozostałości po wczorajszej kolacji. Spojrzał na mieszkanie po raz ostatni i aportował się do hotelu.

***

- Ebby?
Przeklęte stworzenie pojawiło się niemal natychmiast, klejąc się do jego nóg.
- Sir Draco wezwał Ebby i Ebby martwi się, że sir Draco jest zły...
- Przestań się płaszczyć. Gdzie jest mój ojciec?
Skrzatka stanęła i zamrugała.
- Sir Lucjusz znajduje się w wiejskiej posiadłości.
Draco kiwnął głową.
- Chcę, żebyś zaniosła mu wiadomość, a potem poczekała tam na mnie.

***

- Sądziłem, że przekazali ci wszystkie szczegóły - powiedział Lucjusz, popijając herbatę z drogiej, antycznej filiżanki.
- Nie posiadam odpowiedniego stopnia wtajemniczenia, ale dowiedziałem się dostatecznie dużo. - Oczywiście kłamał, ale Draco miał nadzieję, że ojciec nie będzie w tej kwestii naciskał. - Wystarczy, że ty im wszystkiego nie mówisz.
Uśmiech Lucjusza był chłodny.
- Mógłbyś docenić pozycję, jaką zajmuję, Draco. Gdybym powiedział wszystko, co wiem, Czarny Pan podejrzewałby, że informacje pochodzą ode mnie. A to zrujnowałby nasze szanse na zakończenie całej sprawy.
- Czyli przekazujesz ministerstwu tylko tyle informacji, żeby dać im szansę?
- Przypuszczam, że można tak to określić.
Draco przejechał palcem po brzegu swojej filiżanki, nie patrząc ojcu w oczy.
- Nie jestem pewien, czy Potter i Weasley wszystko mi mówią. Biorąc pod uwagę, kim jestem, nie mogę ich winić, że mi nie ufają.
Lucjusz uśmiechał się.
- Myślałem, że sobie z tym poradzisz, biorąc pod uwagę twoje liczne talenty.
Draco nie złapał się na przynętę.
- Przyszedłem tu, abyś powiedział mi coś więcej. Coś, co pomoże w zdobyciu ich zaufania.
Lucjusz przyglądał mu się przez chwilę, po czy odstawił na stół filiżankę i pstryknął palcami. Skrzat, który się pojawił, schylał się tak nisko, że niemal dotykał czołem podłogi.
- Przynieś książkę, która leży otwarta na moim biurku. Uważaj, żeby jej nie upuścić.
Skrzat otworzył szeroko oczy, ale skinął głową i deportował się.
Przez kilka chwil siedzieli, nic nie mówiąc. Kiedy skrzat pokazał się ponownie, przed nim lewitowała wyglądająca na starą książka. Z wielką starannością stworzenie ułożyło ją na stole, wyglądając przy tym, jakby pociło się z wysiłku. Gdy tylko wykonał swoje zadanie, skrzat westchnął i zniknął.
Draco wstał, aby lepiej przyjrzeć się książce.
- Nie dotykaj - powiedział Lucjusz, machając różdżką. - Jest przeklęta. - Poruszył ręką i strony przewróciły się, emitując niskie dudnienie. Pożółkłe karty pokrywało ozdobne pismo, którego Draco nie potrafił odczytać.
Lucjusz zatrzymał się, studiując jedną ze stron, a następnie wskazał coś różdżką.
- Ja i Severus pracujemy nad tym zaklęciem już od prawie miesiąca.
Draco popatrzył na wskazaną stronę.
- W jakim to jest języku?
- Wciąż nie wiemy, jak się nazywa - odparł Lucjusz, nie odrywając oczu od książki. - Ma ponad dwa tysiące lat.
Draco zerknął na ojca.
- Jak działa to zaklęcie?
Lucjusz z wysiłkiem oderwał wzrok od książki.
- Tak, jak potrzebujemy. - Przerwał na chwilę tak długą, że Draco zaczął się zastanawiać, czy w ogóle będzie kontynuował. - Mówię ci to tylko dlatego, że podejrzewam, iż Potter spróbuje zabić Czarnego Pana, jeśli tylko będzie miał ku temu okazję. Ale tak nie musi się stać.
- Nie sądziłem, że da się go zabić.
- Ani ja, ale jeśli Severus ma rację, to możliwe. - Lucjusz zniżył głos do szeptu, a Draco pochylił się, aby go słyszeć. - To zaklęcie pochodzi z mrocznych czasów, kiedy to wchłaniano magię innych, aby zdobyć władzę dla siebie. Pozwoli nam ono utrzymać Czarnego Pana przy życiu i używać go jako źródła wielkiej mocy. Wraz z jego upadkiem nasza sprawa wiele straciła, ale to pomoże nam odzyskać kontrolę. Jego bliscy poplecznicy są ślepi na szaleństwo, które go ogarnia.
- I nie wiedzą o tym planie - powiedział Draco, patrząc na ojca. Prawie nie wierzył w to, co usłyszał. - To na pewno możliwe?
- Zobaczymy. Ale właśnie dlatego cię potrzebuję. Jeśli w planach Pottera jest zabicie Czarnego Pana, trzeba interweniować, inaczej stracimy wszystko, nad czym pracowaliśmy.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz