2 część POGRĄŻENI W SZAROŚCI: Prolog

2.1K 173 5
                                    

2 część powieści
Mam nadzieję, że się wam spodoba

- Witaj, Draco.
Draco Malfoy zamarł, słysząc blisko siebie ten wyniosły i zimny głos. Taki, jakim go zapamiętał. Obrócił się i mocniej zacisnął wokół siebie poły zimowego płaszcza. Przywołał na twarz swój najbardziej ironiczny uśmieszek.
- Ojcze. Jak zawsze, miło cię widzieć.
- To już rok, odkąd ostatni raz mieliśmy tę przyjemność. Uciekasz przede mną. - Lucjusz potrząsnął głową, jak gdyby upominał niegrzeczne dziecko. Wyglądał dokładnie tak, jak w jego wspomnieniach.
Draco wyciągnął papierosa ze znajdującej się w kieszeni paczki i zapalił go machnięciem ręki. Spojrzał na twarz ojca, ale nie doczekał się żadnej reakcji na ten pokaz użycia magii bezróżdżkowej. Zaciągnął się głęboko i dmuchnął dymem w stronę Lucjusza.
- Złapanie mnie zajęło ci wieki.
- Jak widzę, ciągle chcesz popełnić samobójstwo. - Lucjusz machnięciem ozdobionej pierścieniami dłoni rozwiał unoszący się wokół niego dym. - Przyszedłem, żeby złożyć ci ofertę. Sugeruję, abyś wysłuchał mnie bardzo uważnie.
- Też się cieszę, że cię widzę, ojcze - wymamrotał Draco. Bardzo chciałby palić teraz skręta, zamiast papierosa. Na taką rozmowę czuł się zdecydowanie zbyt trzeźwy.
Lucjusz zignorował jego komentarz.
- Zwróciło moją uwagę, że jesteś związany z Harrym Potterem, który teraz przebywa w San Francisco.
- Nie masz pojęcia, o czym mówisz.
- Ale wiem, kiedy kłamiesz. Zawsze wiedziałem.
- Dlaczego obchodzi cię, kogo pieprzę? - Draco uniósł papierosa do ust.
- Jeśli chodzi o kogoś takiego, jak Potter, nie mogę udawać ślepego na perwersje mojego syna.
Draco uśmiechnął się złośliwie.
- Nie możesz znieść myśli, że rozkładam nogi przed Chłopcem, Który Przeżył?
Twarz Lucjusza zachmurzyła się, ale już po chwili mężczyzna zmusił się do chłodnego uśmiechu.
- Zapewne rozumiesz, jak ważny jest Potter. Wszystko zależy od tego, czy pozostanie pod wpływem zaklęcia tłumiącego w Ministerstwie Magii. Przebywa już w San Francisco zdecydowanie zbyt długo.
- Wkrótce wyjedzie - odpowiedział Draco. - To nie stanowi problemu. W poniedziałek wróci do ministerstwa i pracy pod czujnym okiem twoich marionetek.
Uśmieszek Lucjusza był istnym studium samokontroli.
- Jestem tu, aby złożyć ci ofertę, Draco. Do tej pory nie zrobiłeś nic, poza zwalczaniem moich prób odbudowy naszych stosunków...
- Ponieważ uparcie nazywałeś mnie przed matką zwyrodnialcem, obciągaczem kutasów, pedałem, dupodajką...
- ... ale jestem skłonny do jeszcze jednego wysiłku - kontynuował Lucjusz napiętym głosem. - Nie możemy dopuścić, aby Potter po raz kolejny wyrwał się spod naszych wpływów. Świat nie jest jeszcze gotowy na poznanie planów Czarnego Pana.
- I dlatego powinienem ci pomóc? Nie chcesz mi nawet powiedzieć, na czym te plany polegają. - Draco rzucił na chodnik niedopałek papierosa i zgniótł go obcasem buta.
Lucjusz postąpił krok do przodu, uniósł ubraną w czarną rękawiczkę dłoń i przesunął palcem po policzku syna.
- Wszystko we właściwym czasie, chłopcze. Jest coś, co chciałbym, abyś zrobił.
Draco nie cofnął się. Skrzyżował spojrzenie z chłodnym wzrokiem ojca.
- Nie zmieniłem zdania. Nie mam zamiaru...
- Wszystko, o co teraz proszę, to abyś pomógł w schwytaniu Pottera - przerwał mu Lucjusz. - Wiemy, gdzie jest. Złapiemy go bez problemu, ale jesteś nam potrzebny, żeby go kontrolować i nakłonić do współpracy.
Draco odwrócił się i w zamyśleniu zacisnął usta. Prawdę mówiąc, grał na zwłokę.
- Mogę cię zapewnić, że on wkrótce wróci do Wielkiej Brytanii - powiedział. - Sam go tam zabiorę, a potem... - Zaczerpnął ostrożnie powietrza. - Potem rozważę ponownie twoją ofertę.
Lucjusz uniósł brew.
- Moją ofertę?
- Nie zmuszaj mnie, abym się powtarzał, ojcze - odparł Draco, usilnie starając się utrzymać spokojny ton głosu. - Wątpię, aby twój ograniczony umysł mógł znieść wizję szczegółów.
- Mimo że doceniam twój entuzjazm - Lucjusz spuścił wzrok - nie będzie on już potrzebny. Plany się zmieniły. Nie potrzebujemy już twoich usług. - Draco zacisnął zęby. To była jego jedyna karta przetargowa. - Jedyne, czego od ciebie chcemy, to żebyś pomógł w pojmaniu Pottera. Zrobimy to dzisiaj w nocy. Kiedy będziemy go mieli, skontaktujemy się z tobą w ten sposób, co zwykle.
Lucjusz pochylił się do przodu i pocałował syna w policzek. Draco poczuł na skórze zimny dotyk warg i opanował pragnienie, aby zadrżeć. Uśmiech ojca był chłodny. Przyglądał się synowi jeszcze przez chwilę, a potem odwrócił się i odszedł.
Draco poczekał, aż mężczyzna zniknie z zasięgu wzroku, po czym, przerażony, oparł czoło o ścianę najbliższego budynku. Musiał dokonać wyboru - takiego, który, jak miał nadzieję, da mu wystarczająco dużo czasu.

Draco usiadł gwałtownie na łóżku. Serce biło mu jak szalone, a buzująca w żyłach adrenalina sprawiła, że momentalnie się przebudził. Przycisnął dłonie do czoła.
Był w Londynie. Tamto już się skończyło. Ojciec nie dopadł Harry'ego. Wszystko było w porządku.
Materac obok niego ugiął się. Poczuł, jak ciepła ręka musnęła jego udo, więc obrócił głowę. Ciemne włosy Harry'ego, zaledwie widocznego spod kołdry, sterczały we wszystkich kierunkach. Draco zsunął nogi z łóżka, wahając się, czy zostawić jego ciepło. W pokoju panował okropny chłód.
- Draco? - usłyszał ciche mruczenie. - Dobrze się czujesz?
- Tak - szepnął. W ciągu ostatniego tygodnia miał koszmary kilka razy i zawsze śniło mu się to samo. Dokładnie identyczna rozmowa pomiędzy nim i ojcem, której rezultatu nie był w stanie zmienić. Podobnie, jak nie mógł pozbyć się wrażenia, że to jeszcze nie koniec.
Wstał i poszedł do kuchni Harry'ego. Szklanka wody, którą wypił, w zasadzie nie pomogła, ale przynajmniej miał pretekst, aby wyjść z łóżka i opóźnić moment powrotu do snu. Już drugi raz spał w mieszkaniu Pottera - być może to był powód jego niepokoju.
Skorzystał jeszcze z toalety i wślizgnął się z powrotem pod kołdrę. Harry obrócił się na drugą stronę, będąc teraz zwróconym do niego plecami i pochrapywał cicho. Draco zapatrzył się w sufit w nadziei, że może jednak nie uda mu się zasnąć.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz