Rozdział 24

981 98 3
                                    

10 marca, 2004: środa

Skrzat, który nalał mu filiżankę kawy, wydawał się bardziej tryskający energią niż zwykle. Draco nigdy nie miał do tych stworzeń zbyt wiele cierpliwości, ale to jedno, szpiczastonosa samica imieniem Ebby, wyraźnie coraz bardziej go lubiła.
— Czy sir Draco życzy sobie jajka? — pisnęła.
— Nie, proszę tylko o tosta. — Skrzatka niemal podskoczyła z podekscytowania. — Ebby wie, że sir Draco lubi tosty. Ebby już je zrobiła. — Przed nim pojawił się talerz wyładowany porcją dla sześciu osób.
Malfoy nie mógł powstrzymać uśmiechu.
— Dziękuję. To wystarczy.
— Ebby cieszy się, że sir Draco wraca — powiedziała skrzatka, marszcząc szpiczasty nos.
Draco posmarował masłem kawałek tosta.
— Cóż, nie jesteś we dworze.
— Ebby tęskni za dworem Malfoyów — pisnęło stworzenie. Jego oczy zaczęły błyszczeć. — Ale Ebby cieszy się, że sir Draco wraca do zamku.
Draco znieruchomiał w połowie przeżuwanego kęsa.
— Proszę?
— Ostatni raz, gdy sir tu przychodził, Ebby mu pomagała... — urwała, przykładając rękę do ust.
— Pomagałaś mi? Jak?
Skrzatka spuściła głowę.
— Sir Draco prosił, żeby Ebby nigdy o tym nie mówiła. Ebby jest złym skrzatem. — Z jej wypukłych oczu trysnęły łzy.
Malfoy odłożył tosta i uścisnął jej dłoń — chyba po raz pierwszy w życiu dotykając jednego z tych stworzeń z własnej woli.
— Wiesz, co się wydarzyło trzy lata temu, kiedy byłem tu poprzednim razem? — Skrzatka przytaknęła niepewnie, a kilka łez spłynęło po jej pulchnych policzkach. — Zapomnij, co mówiłem wtedy, dobrze? Chcę, abyś powiedziała mi, co pamiętasz.
Skrzatka zadławiła się szlochem.
— Ale sir Draco mówił...
— Ebby, proszę!
Rozdarte pomiędzy dwoma sprzecznymi poleceniami stworzenie, przez chwilę patrzyło na swoje ręce.
— Ebby pomaga sir Draco, tak? Ebby nie jest nieposłuszna?
— Zapewniam, że pomagasz.
Skrzatka wytarła nos o brudną kuchenną ścierkę, którą miała na sobie i westchnęła.
— Ebby przynosiła sir Draco różne rzeczy. W tajemnicy przed sir Lucjuszem.
Malfoy spojrzał na nią ze zdziwieniem.
— Jakiego rodzaju rzeczy?
— Ebby przynosiła korniczaka, pokrzywę, pióra memortka...
— To ciekawe — powiedział Draco, myśląc intensywnie. — Robiłem eliksir?
Skrzatka kiwnęła głową.
— Tak, ale sir Draco mówił Ebby, że to sekret.
— Wiesz, co to był za eliksir?
Ebby potrząsnęła przecząco głową.
— Sir Draco prosił tylko o rzeczy. Ebby nie zadaje pytań.
— Powiedziałaś o tym komuś?
Skrzatka cofnęła się jak oparzona.
— Nie! Ebby to dobry skrzat! — Jej warga zaczęła drzeć.
— Oczywiście, że tak — zapewnił ją Draco, siadając wygodniej na krześle. Kiedy brał łyka kawy, przyszedł mu do głowy pomysł. — I jeszcze jedno... wiesz, gdzie sir Lucjusz trzyma składniki do eliksiru wielosokowego?
— Ebby wie — powiedziała skrzatka. — Ebby pomaga go przyrządzać.
— Mogłabyś mi ich trochę przynieść?
— Och, tak! — załkała skrzatka, najwyraźniej bardzo wzruszona, że może być przydatna.
— Ale to również sekret, nie mów nic sir Lucjuszowi.
Ebby kiwnęła głową, zaciskając wargi. Draco uniósł ponownie napoczętego tosta i uśmiechnął się do niej ciepło.

***

Heather znalazł w zamkowej bibliotece, siedzącą w wielkim fotelu. Z nogami zwiniętymi pod sobą i luźno związanymi z tyłu włosami czytała jakieś zakurzone tomisko. Gdy go zobaczyła, zamarła z szeroko otwartymi oczyma.
— Cześć — powiedział Draco. — Pamiętasz mnie?
— Przyszedłeś przeprosić? — spytała, bardzo mocno zaciskając dłonie na książce.
— Wiesz, kim jestem?
— Synem Lucjusza, który zaatakował mnie bez żadnego...
— Nie dlatego tu przyszedłem. — Przebywanie z nią w tym samym pokoju okazało się trudniejsze, niż Draco przypuszczał. Podszedł bliżej, wbijając w nią wzrok i przesuwając rękę, aby mógł łatwo sięgnąć po różdżkę. — Co robiłaś zeszłej nocy? — Nietrudno było spenetrować myśli mugola, kiedy wzięło się go z zaskoczenia. Obraz pojawił się w jej umyśle dokładnie w chwili, gdy zmrużyła oczy: kąpiel, kieliszek wina, dłonie zsuwające się pod wodę... Draco złapał za różdżkę, zanim zobaczył resztę wspomnień i szepnął: — Obliviate.
Heather zamrugała.
— Proszę?
— Pytałem, co robiłaś zeszłej nocy. — Draco pochylił głowę w jej stronę, udając zainteresowanie.
Usta Heather otwarły się na chwilę i zaraz zamknęły.
— Ja... Ja nie... Czemu cię to interesuje?
— Niczego nie pamiętasz, prawda? — Draco podszedł do krzesła, na którym siedziała i oparł się o nie ręką. Heather nie odsunęła się.
— Ja... To dziwne... O co ci chodzi?
— Pamiętasz, co robiłaś w nocy? — Kobieta spojrzała na niego z zaszokowanym wyrazem oczu. Nie była w stanie nic powiedzieć, jedynie potrząsnęła głową. — A co z jeszcze wcześniejszą nocą? — nalegał Draco.
Wyraz twarzy Heather wyrażał teraz lekką panikę.
— Ja nie... Do diabła, dlaczego nie mogę sobie przypomnieć?
— Wiesz, że mój ojciec jest czarodziejem, prawda? — spytał Draco. Heather przytaknęła i zmarszczyła brwi. — On wymazuje ci pamięć.
— To śmieszne! Po co miałby to robić?
— Ponieważ zmusza cię do różnych rzeczy i nie chce, abyś o nich pamiętała. Do rzeczy, których być może nie chciałabyś robić.
Heather ponownie potrząsnęła głową, ciągle patrząc na niego szeroko otwartymi brązowymi oczami.
— To... O co chodzi? — Draco za plecami trzymał butelkę ze wspomnieniem z owej feralnej nocy. Z ponurą miną podsunął ją pod oczy Heather. Pod szklaną powierzchnią ukazały się obrazy, jak popycha go na łóżko, powstrzymuje jego odpychające ją ramiona, rozbiera go, staje nad nim okrakiem... a potem odchodzi, zostawiając go nagiego i nieprzytomnego. — My... — zaczęła niemal bełkoczącym głosem. — Kiedy to się stało?
— Przedostatniej nocy.
Heather potrząsnęła głową, posyłając mu pełne oskarżenia spojrzenie.
— To sztuczka. Jakoś to podrobiłeś.
— Nie ma takiej możliwości — odparł Draco, choć dobrze wiedział, że to nieprawda. — Nie masz pojęcia, czym jest magia, prawda?
Heather ponownie spojrzała na butelkę.
— Co się wtedy z tobą działo?
— Byłem oszołomiony narkotykami. I wcale nie miałem na to ochoty.
Draco uchwycił moment, gdy Heather zrozumiała. Jej mina ze sceptycznej przybrała wyraz przerażenia.
— Czyli ja cię zmusiłam? — Gdy Draco przytaknął, kobieta potrząsnęła głową. — Ale to niemożliwe.
— Lucjusz wcześniej podał mi narkotyk. A potem wymazał ci pamięć.
— To śmieszne. Po co miałby nam to robić?
— Mówiąc wprost, on nie aprobuje mojego stylu życia.
Opór Heather wyraźnie zmalał. Opadła na sofę i przycisnęła rękę do czoła.
— Proszę, wyjdź. I daj mi spokój.
— Mogę ci pomóc — powiedział Draco tak spokojnym głosem, jak tylko potrafił. — On cię wykorzystuje, a ty nawet tego nie pamiętasz.
— On mnie kocha. Nie zrobiłby czegoś takiego...
— Jesteś mugolką —warknął Draco, z trudem powstrzymując się od krzyku. — Nie jesteś dla niego niczym więcej, niż zabawką. Narzędziem, które wykorzystuje. Nie kocha cię i nigdy tak nie będzie.
— Skąd to wiesz? O niczym nie masz pojęcia! Nie wiesz, co mi mówi, kiedy nikt inny nie może usłyszeć.
— Wydaje mi się, że mówi ci dokładnie to, co chcesz usłyszeć.
Mina Heather stała się jeszcze bardziej ponura. Kobieta przez długą chwilę milczała.
— Nie ty pierwszy mi to mówisz.
Draco studiował jej twarz, patrząc, jak zmieniają się na niej emocje.
— Colby Hannick też cię ostrzegał?
— Znasz Colby’ego? — Heather spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
Draco przytaknął.
— Nie pamiętasz, gdzie byłaś zeszłej nocy, prawda? — Gdy Heather przecząco potrząsnęła głową, Draco opowiedział jej o spotkaniu, jak gdyby naprawdę brała w nim udział, nie zapominając o wiadomości od Colby’ego. — Upierałaś się, aby mi wszystko opowiedzieć, więc założyłem, że to było ważne.
Heather wyglądała na zaszokowaną.
— O mój Boże, od jak dawna to się dzieje?
— Jak długo tu jesteś?
— Trzy tygodnie. Byłam z przyjaciółmi w pubie w Edynburgu i tam poznałam Colby’ego. Towarzyszył mu jakiś starszy facet, który wydawał się bardzo zaborczy. Gdy poszedł do toalety, zaczęliśmy rozmawiać i wtedy powiedział mi, że ma przyjaciela, którego chciałby mi przedstawić. Ja... — przerwała, wyglądając na zmieszaną. — Cóż, w pewnym momencie poznał mnie z Lucjuszem. Wiem tylko, że potem zwolniłam się z pracy i zostałam tutaj.
Draco kiwnął głową.
— Ostrzegał cię ostatnio przed Lucjuszem?
Heather machnęła lekceważąco ręką.
— Powiedział, że próbowałam uciekać, ale Lucjusz sprowadził mnie z powrotem. Nie uwierzyłam mu, ale... tak wiele nie pamiętam. — Zbladła, a książka ześlizgnęła się z jej kolan i uderzyła o podłogę z głuchym odgłosem. — Co ze mną będzie?
— Ja także jestem tu uwięziony. Moglibyśmy pomóc sobie nawzajem. Mówiłaś, że wiesz, jak skontaktować się z Colbym.
— Mówiłam? — spytała. Gdy Draco przytaknął, westchnęła. — Tak. Zazwyczaj dzwonię na jego komórkę.
Draco prawie się udławił.
— Masz telefon? — Coś takiego w ogóle nie przyszło mu do głowy.
— Oczywiście — odparła Heather, mierząc go dziwnym spojrzeniem.
Malfoy przez chwilę starał się opanować emocje.
— Mógłbym... pożyczyć go na moment?

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz