Rozdział 36

1.8K 189 8
                                    


15 lutego, 2004: niedziela

Harry powoli uniósł powieki. Dwie pary niebieskich oczu spojrzały na niego z zainteresowaniem ponad krawędzią kanapy.
- Dzień dobry - wymamrotał, mrugając.
- Mamo, on nie śpi! - krzyknęła Cally. - Już nie musimy być cicho!
- Dzieci! - Harry usłyszał dochodzący z kuchni głos Hermiony. - Zostawcie wujka Harry'ego w spokoju!
- Nic się nie stało. - Harry ziewnął. - Obudziłem się.
- Hurra! - krzyknęły bliźnięta i ze śmiechem wybiegły z pokoju.
- Przepraszam - powiedziała Hermiona, potrząsając głową. - Wstały już dawno temu, a nie są w stanie zająć się niczym dłużej niż przez trzy minuty.
Harry posłał jej senny uśmiech.
- Nie szkodzi. Która godzina?
- Prawie dziesiąta. Chcesz kawę czy herbatę?
- Wszystko jedno. Pewnie z tydzień zajmie mi przyzwyczajenie się do naszego czasu.
Po chwili Hermiona pojawiła się z parującym naparem w filiżance, uśmiechając się do niego ciepło.
- Biedactwo. Zrobić ci jajecznicę? Albo coś innego?
Harry potrząsnął głową.
- Molly zaprosiła mnie na śniadanie. Jeśli nie masz nic przeciwko, użyję twojego kominka.
Hermiona spojrzała na niego krzywo.
- Nie krępuj się i skorzystaj z łazienki. Wiesz, gdzie są czyste ręczniki.
Harry rzucił jej kpiące spojrzenie, po czym napił się herbaty. W końcu zdecydował, że weźmie prysznic, po którym poczuł się zdecydowanie lepiej. Gdy wyszedł z łazienki, znalazł swoje ubrania starannie ułożone na łóżku Hermiony. Przyjaciółka na wszystko, łącznie z bielizną, rzuciła zaklęcie czyszczące. Ubrał się z uśmiechem na ustach. Mając Molly i Hermionę naprawdę nie potrzebował matki.
Kiedy wszedł do kuchni, bliźnięta jadły śniadanie. Po całych twarzach miały rozsmarowany dżem, a Harleyowi trochę nawet dostało się do włosów. Harry uśmiechnął się do nich.
- Domyślasz się, kto następny będzie brał prysznic? - mruknęła Hermiona. Zerknęła na Harry'ego i zmarszczyła nos. - Nie mów mi, że ciągle nie potrafisz rzucić prawidłowo Depilo.
Potter potarł swój policzek.
- Kiedyś próbowałem, ale wszystko schrzaniłem. Trzeba patrzeć w lustro, a tam wszystko jest na odwrót.
- Więc w zamian używasz brzytwy? Wiesz, że zaklęcie działa przez tydzień. - Hermiona z rozbawieniem potrząsnęła głową i z kieszeni dżinsów wyciągnęła różdżkę. - Chodź tu. - Harry starał się nie wyglądać na zdenerwowanego, kiedy wpatrywała się uważnie w jego twarz. - Odpręż się. Używam tego zaklęcia regularnie na sobie.
- Tak, ale nie na twarzy.
Hermiona uśmiechnęła się.
- Myślisz, że moje brwi są naturalne?
Harry spojrzał na nią z podziwem. Skoro potrafiła być aż tak dokładna, chyba nie miał się o co martwić.
- Teraz się nie ruszaj - szepnęła, marszcząc czoło w koncentracji. Skierowała różdżkę prosto na jego podbródek.
- Depilo! - powiedziała.
Harry przez chwilę czuł na skórze mrowienie, które jednak szybko zanikło. Dotknął policzka, który okazał się gładki. Uśmiechnął się.
- Dzięki.
- Ciągle robiłam to dla Rona - powiedziała Hermiona, odwzajemniając uśmiech.
- Cho nigdy mi tego nie zaproponowała - odparł Harry, wzruszając ramionami. - A ja nigdy jej o to nie poprosiłem.
- Chcesz jeszcze jedną filiżankę herbaty, zanim wyjdziesz?
Harry potrząsnął głową.
- Nie, dziękuję. Molly czeka, a wiesz, że będzie miała gotowy cały czajnik.
Hermiona westchnęła.
- Nie mogę się doczekać, kiedy dzieci będą na tyle duże, żeby mogły podróżować przez kominek. Jazda pociągiem to koszmar, sam wiesz, dlaczego.
- A to ciekawe, naprawdę? - Przyjaciółka wywróciła oczami i spojrzała sarkastycznie na dzieci. Harry roześmiał się. - Och, i zanim zapomnę. Spotkasz się z grupą przedstawicieli FBI dziś wieczorem na Heathrow, prawda?
- Tak - odparła Hermiona, rzucając w twarz Cally serwetką. - To będzie najwyżej cztery czy pięć osób. Gdy tylko przybędą, odtransportujemy ich do hotelu „Radosny Goblin". - Podeszła do swojego drugiego dziecka, oblizując kciuk, zanim potarła nim wyjątkowo lepkie miejsce na jego twarzy. - Chciałabym, żebyś przyszedł. Nikogo z nich nie znam.
- Manny'ego właściwie już spotkałaś - powiedział Harry. Hermiona spojrzała na niego z zaskoczeniem. - Mówił mi o jakiejś konferencji w Madrycie. Na pewno go pamiętasz. Wysoki, ciemnowłosy, przystojny. W sumie ma podobną budowę do Rona.
Hermiona zachichotała.
- Myślisz, że zapamiętałabym faceta z tego powodu? Zbudowany jak Ron, tak? - Uniosła pytająco brew.
Harry, na znak poddania, skrzyżował ręce na piersi i przybrał niewinny wyraz twarzy.
- Na ten temat nic nie wiem, przysięgam.
- Wujek Harry przejdzie teraz przez kominek do babci - powiedziała Hermiona, mierzwiąc włosy Cally. - Pożegnajcie się z nim.
- Oooch, możemy popatrzeć? - zapytał Harley, klaszcząc w ręce.
- Nora! - pisnęła Cally, naśladując rzucanie proszku Fiuu.
Harry spojrzał na przyjaciółkę.
- Naprawdę nie są wystarczająco duże?
Hermiona potrząsnęła z uporem głową.
- Nie, dopóki nie skończą pięciu lat.
- Skoro potrafią wypowiedzieć, gdzie chcą się udać, uważam, że są gotowi - powiedział Potter ze śmiechem.
- Harry, przestań - ostrzegła Hermiona.
Bliźnięta z wrzaskiem podbiegły do kominka.
- Nora! Nora!
Kiedy Harry starał się jak mógł uścisnąć dzieciaki na do widzenia, mimo że kręciły się strasznie i ciągle były brudne od śniadania, Hermiona za pomocą różdżki rozpaliła w kominku ogień. Pocałowała go w policzek na pożegnanie.
- W takim razie zobaczymy się rano. Spotkanie zaplanowano na dziesiątą.
- Dziękuję za wszystko - powiedział Harry i nabrał garść proszku. Wrzucił go do kominka i wszedł w płomienie.

***

Molly rzeczywiście przygotowała cały czajnik herbaty i uścisnęła Harry'ego ciepło, gdy tylko wyszedł z kominka. Zignorowała jego przeprosiny za nieobecność na corocznym spotkaniu poświęconym pamięci Rona, Artura, Freda i George'a, i uparła się, aby opowiedział jej, co robił przez ten miesiąc, kiedy się nie widzieli. Powiedział tyle, ile mógł, czyli niezbyt wiele, ale wydawała się tym usatysfakcjonowana.
- Tak się cieszę, że cię widzę, kochanie - gruchała, nalewając mu filiżankę herbaty. - Wyglądasz na zmęczonego, ale pewnie zmiana czasu to nic miłego. - Harry kiwnął głową, zadowolony, że zajęła się mówieniem. - Spotkałam Cho w ubiegłym tygodniu na Pokątnej - dodała, unosząc brew nad swoją filiżanką.
Potter jęknął w duchu.
- Naprawdę? Jak ona się ma?
Molly parsknęła.
- Robiła zakupy z tym mężczyzną, jak gdyby nie stało się nic złego.
- Molly - westchnął Harry, pocierając podbródek. - Doceniam troskę, ale naprawdę wszystko jest w porządku. Nasz związek się skończył, a ja nie czuję do Cho złości. Jestem gotowy, aby ułożyć sobie życie od nowa.
Kobieta studiowała przez chwilę jego twarz.
- Dobrze, ty mogłeś jej wybaczyć, ale ja tego nie zrobię. Jakkolwiek cieszę się, że znowu zaczniesz się z kimś spotykać. - Uśmiechnęła się i Harry'ego przeszedł dreszcz niepokoju. - Jest tyle ślicznych dziewczyn, wiesz, każda dużo lepsza niż ta twoja żona. Właściwie Ginny znowu jest sama.
Potter próbował odwzajemnić jej uśmiech.
- Ginny jest dość zajęta swoją karierą. Wątpię, aby miała czas na związki. Ciągle przebywa w Japonii?
- Tak. - Molly zmarszczyła brwi. - Ale ona potrzebuje dobrego chłopca, z którym mogłaby osiąść gdzieś na stałe.
Harry zagryzł dolną wargę.
- Być może to jest to, czego ja także potrzebuję. - Spojrzał jej w oczy. Molly nie przeoczyła ukrytej sugestii.
- W takim razie Bill. Jest tak samotny, jak to tylko możliwe.
Harry uśmiechnął się.
- Bill jest gejem?
Molly wzruszyła ramionami.
- No cóż, nigdy nie pokazał się z żadną dziewczyną. I ubiera się tak starannie. - Puściła mu oczko. - Nie, żeby powiedział o tym swojej matce chociaż słówko, oczywiście.
Harry roześmiał się i spojrzał na swoje ręce.
- Czyli nie przeszkadza ci to? Że lubię zarówno chłopców, jak i dziewczyny?
- Oczywiście, że nie - westchnęła Molly. - Jesteś dla mnie jak syn, Harry. Chcę, żebyś był szczęśliwy.
Harry spojrzał na nią ponownie.
- Dziękuję - powiedział.
- Poza tym, to nie tak, że nigdy niczego nie podejrzewałam - zachichotała. - Ron powiedział mi, że to tylko kwestia czasu i przestaniesz się ukrywać.
Potter prawie udławił się swoją herbatą, a Molly wybuchła śmiechem.
- Tęsknię za nim - wyznał.
- Jak my wszyscy - odparła Molly. - Dlaczego go nie odwiedzisz i nie spędzisz z nim trochę czasu przed obiadem?

Harry siedział przy grobie Rona prawie pół godziny. Patrzył w niebo i rozmyślał. Był przy nim w dniu, gdy przyjaciel umarł. Musiał widzieć zaklęcie, które go zabiło, ale tego nie pamiętał. Nie wiedział nawet, czy próbował zrobić cokolwiek, żeby mu pomóc. Po prostu obudził się pewnego dnia w Świętym Mungu, a Ron już nie żył.
W czasie wojny nie udało mu się dokonać niczego wielkiego. Brał udział w spotkaniu, na którym Albus Dumbledore ogłosił swój zamiar poświęcenia się dla innych, co jednak koniec końców okazało się niepotrzebne. Gdy tylko zaczęli zyskiwać przewagę, Voldemort i jego poplecznicy zainscenizowali potężną serię ataków w terrorystycznym stylu, po czym po prostu zniknęli.
Minął miesiąc, zanim pochowali wszystkich umarłych i naprawili szkody. Gazety ogłosiły, że Voldemort po raz kolejny został pokonany, ale nie było to prawdą.
Harry przesunął palcem po wyrytym na nagrobku imieniu Rona.
- Żałuję, że przez ostatnie kilka lat nie rozmawialiśmy ze sobą więcej - szepnął. W czasie wojny nie było czasu, a potem Ron odszedł. - A tak przy okazji, wcale nie jest mi przykro z powodu pocałunku. - Harry czuł się trochę dziwnie, rozmawiając z nagrobkiem, ale mimo to kontynuował.
- Martwię się tylko tym, co zdarzyło się potem. Żałuję, że nie miałem odwagi stawić czoła temu, co naprawdę do ciebie czułem. - Nie, że to by cokolwiek między nimi zmieniło. Ron kochał Hermionę przez całe swoje życie. Harry oparł się o chłodny kamień i zamknął oczy. - Zastanawiam się, co powiedziałbyś o mnie i Draco - dumał. - Prawdopodobnie zagroziłbyś, że skopiesz nam tyłki. - A może Ron by zrozumiał? Najwidoczniej o swoich podejrzeniach, co do orientacji Harry'ego, poinformował zarówno Hermionę, jak i matkę. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? - szepnął, rozcierając źdźbło trawy pomiędzy palcami. - Zaoszczędziłoby mi to ogromnie dużo smutku. - Zapatrzył się w nefrytowy sygnet, a potem w srebrną bransoletkę. Pamiątki po dwóch mężczyznach, których stracił. Spojrzał na niebo i westchnął.
Molly zdawała się nie mieć nic przeciwko, że spóźnił się na obiad, a on sam nie przejął się, że jedzenie jest zimne. Czuł się zaskakująco lepiej.

LAJK? 🌟

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz