Rozdział 35

973 90 17
                                    

21 stycznia, 2001: niedziela

Gdy Draco się obudził, słońce stało już wysoko na niebie. Wyprostował się ostrożnie, oczekując bólu głowy, a nawet nudności, ale nic takiego nie nadeszło. Prawdę mówiąc, miał świetne samopoczucie. Uznał, że być może kac zaatakuje go z opóźnieniem. Czasami trochę to trwało.

Pół godziny później wyszedł spod prysznica, nadal czując się dobrze, co było naprawdę dziwne, zważywszy na ilość alkoholu, jaką wczoraj wypił. Skrzywił się do swojego odbicia w lustrze i postanowił na wszelki wypadek wrócić do łóżka. Minął drzwi łazienki i prawie krzyknął z zaskoczenia - w pokoju stała rozpromieniona skrzatka.

- Dzień dobry, sir Draco - odezwała się niezrażona jego nagością. - Jestem tu, aby przekazać wiadomość od sir Malfoya.

- Jak mnie znalazłaś? - zapytał Draco, zakrywając rękami pachwinę. Wcale go nie obchodziło, co sobie myśli ta mała brudna kreatura, ale głową sięgała mu akurat do krocza.

- Ebby jest dobra w znajdywaniu - odparło stworzenie, kiwając głową. - Ebby odszukała sir Draco, żeby mu przekazać wiadomość.

- Tak, tak - powiedział Draco, lustrując pokój w poszukiwaniu czegoś do ubrania. Na podłodze zauważył parę majtek. - Accio bokserki - mruknął, przywołując bieliznę bez użycia różdżki i ubrał się. - Co to za wiadomość?

Skrzatka wyprostowała się do swojej pełnej wysokości i jakby znikąd wyjęła rolkę pergaminu. Draco rozwinął ją i ujrzał eleganckie pismo ojca.

Synu,

mam nadzieję, że znalazłeś odpowiednie zakwaterowanie. Wysłałem tę skrzatkę, aby się Tobą zaopiekowała. Jeśli zechcesz się ze mną skontaktować, ona Ci w tym pomoże.

Draco przerwał i spojrzał na skrzatkę. Uśmiechała się do niego od ucha do ucha. Nie miał ani potrzeby ani ochoty korzystać z jej pomocy w takich okolicznościach i podejrzewał, że faktycznym powodem jej obecności było szpiegowanie go dla ojca.

Następne dwa tygodnie spędzę w wiejskiej posiadłości w Szkocji. Będę wdzięczny, jeśli zjesz tam ze mną kolację w piątek o 19:00.

Pozdrawiam,

Lucjusz

- Mamy wiejską posiadłość w Szkocji? - zapytał Draco.

- Och, tak! - zapiszczała skrzatka. - To wielki zamek.

Draco zwinął pergamin i spojrzał na nią surowo.

- Nie jesteś mi tu potrzebna. Hotel zatrudnia mugolskich pracowników.

Oczy niemal wyszły skrzatce z orbit.

- Sir Draco nie chce, żeby Ebby mu służyła? Plugawi mugole są lepsi niż wierna skrzatka? - Łzy ciurkiem popłynęły po jej twarzy.

Draco wywrócił oczami. Jak te stworzenia mogą być aż tak melodramatyczne?

- Rozejrzyj się. Nie ma tu dla ciebie miejsca. To pokój hotelowy.

- Ebby nie potrzebuje miejsca - zapewniła ze szlochem skrzatka. - Może spać za toaletą albo w koszu na śmieci...

- Zamknij się, dobrze? - warknął Draco. Plączący się pod nogami skrzat domowy z pewnością skomplikuje mu życie seksualne. Być może właśnie o to chodziło ojcu. - Nie będę... - zaczął, ale przerwał, gdy nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł. - Ebby, mam dla ciebie o wiele ważniejsze zadanie. Chcę, żebyś przeniosła się do wiejskiej posiadłości i poczekała tam na mnie. Postaraj się, aby ojciec nie dowiedział się o twojej obecności. Wezwę cię w razie potrzeby.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz