Rozdział 3

2.9K 255 166
                                    

Malfoy wcale nie żartował na temat kosztów kolacji, pomyślał Harry, wpatrując się w leżący przed nim, prawie pusty talerz sushi. Miał nadzieje, że ministerstwo odpuści mu, gdy zobaczy wyciąg z karty kredytowej. Oczywiście w przypadku, gdyby namówił Ślizgona do powrotu do Londynu, potraktowaliby to znacznie łagodniej.

Szef kuchni postawił przed nimi pełen talerz. Malfoy uśmiechnął się złośliwie, widząc strapiony wyraz twarzy Harry'ego.

- No, Potter, spróbuj. To coś podobnego do foie gras.

- Nie znoszę foie gras - wymamrotał Harry, nie wierząc w ani jedno słowo Malfoya.

Ślizgon uniósł pałeczkami zielony kłębek, pokryty na wierzchu jasnopomarańczową papką.

- Próbowałeś tego kiedykolwiek czy jadałeś tylko pasztety kupowane w sklepie?

- A co za różnica?

Malfoy zachichotał.

- Zjedz uni, Potter. W końcu za to płacisz - zadrwił.

- Chcę więcej toro - powiedział Harry, wpychając w pomarańczową maź jedną pałeczką. - Lubię toro.

- Przestań marudzić - zripostował Malfoy z lekkim, amerykańskim akcentem, na chwilę przed tym, jak ostrożnie włożył do ust kęs potrawy. W czasie przeżuwania jego uśmiech stał się przesadnie zadowolony. Harry zmrużył oczy, nadal nieprzekonany, czy wszystko nie jest tylko gierką, która ma za zadanie nakłonienie go do zjedzenia czegoś obrzydliwego. - Twoja kolej.

Potter zazgrzytał zębami i spojrzał na talerz. Papki było niewiele. Jak ohydne naprawdę mogło to być? Skoro Ślizgon to zjadł, to i on da radę. Choć Malfoy z pewnością wkładał do ust rzeczy dużo dziwniejsze niż jeż morski, więc porównanie nie było szczególnie trafne. Zła wizja, pomyślał Harry, podnosząc palcami kłębek wodorostów i wbijając w niego zęby.

Pierwsze, co poczuł, to zimno, słoność i śluz, rozlewający się po całym języku. Drugie wrażenie było jeszcze gorsze. Pogryzł potrawę, ale jedynym jego osiągnięciem było to, że maź rozprzestrzeniła się w jego ustach wszędzie.

Skrzywił się i przełknął tak szybko, jak potrafił.

Gdy otworzył oczy zobaczył, że Malfoy się śmieje.

- Zawsze przy połykaniu robisz taką minę?

- Tylko wtedy, jeśli jest to coś wstrętnego - odparował Potter, sięgając po piwo.

Ślizgon parsknął śmiechem i dokończył swoją porcję, nawet się nie krzywiąc.

- Naprawdę to lubisz? - zapytał Harry, wzdrygając się.

Malfoy wzruszył ramionami i wziął spory łyk sake.

- Nie bardzo - powiedział po chwili. - Ale wyraz twojej twarzy był tego wart.

Potter próbował spiorunować go wzrokiem, ale zamiast tego jedynie wywrócił oczami. Cały wieczór przebiegł w podobny sposób. Malfoy wyszedł ze swojego mieszkania dziesięć po ósmej i nawet nie przeprosił za to, że Harry musiał czekać na niego w taksówce z bijącym licznikiem. Widząc go, gustownie ubranego, pożałował, że nie przebrał się po popołudniowej drzemce. Na widok jego dżinsów Malfoy zmarszczył nos, ale nie powiedział ani słowa. Uśmiechnął się tylko, kiedy oparł się o Harry'ego na tylnym siedzeniu samochodu, otaczając go ramieniem i polecając kierowcy, aby jechał do dzielnicy Embarcadero. Potter był tak zaszokowany zmianą jego zachowania, że nie wiedział, co powiedzieć. Po prostu pozwolił Malfoyowi opierać się o siebie i starał się nie wiercić. Jeśli Ślizgon próbował wyprowadzić go z równowagi, nie miał zamiaru pokazać, że mu się to udało.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz