☆5☆

9.6K 412 35
                                    

Na środek toru weszła skąpo ubrana dziewczyna. Trudno to nazwać ubraniem. Miała na sobie stringi i stanik. Do tego koszulę w kratę przewiązaną w pasie.
Zaczeła powoli rozpinać stanik, aż w pewnym momencie spadł na ziemię. Oznaczało to jedno - START.
Wszyscy ruszyliśmy w jednyn tępie, ale po chwili Lusac wyszedł na prowadzenie, następny był Isac, a potem ja. Jechałam coraz szybciej, na zakrętach minimalnie zwalniałam. Na liczniku miałam równo 250 km/h. W połowie trasy wyprzedziłam Isaca. Teraz tylko został mi Lucas. Dojechałam równo do niego, jechaliśmy w tym samym tępie, kiedy to zobaczył próbował przyspieszyć, ale ja też umiem przyspieszać i jechałam równo z nim. Przed nami znajdował się ostry zakręt i zaraz za nim meta. Jeśli zwolnie on wygra. Przyspieszyłam na zakręcie i wjechałam pierwsza na metę. Zaraz za mną Lucas, potem Isac i reszta. Wygrałam kolejne wyścigi. Zjechałam na bok, dojechał do mnie Isac i zdjeliśmy kaski. Podeszłam podać prowadzącemu numer konta na który ma przelać hajs.

Nagle usłyszeliśmy wycie syren policyjnych i zaraz po nich zobaczyliśmi czerwono niebieskie światła. Założyłam szybko kask i wsiadłam na motor. Po kryjomu wyjechaliśmy z Isaciem bocznym wyjściem. Kierowaliśmy się w stronę drogi głównej, ale za zakrętem czekała na nas niespodzianka - psiarnia. Zatrzymali nas i skuli w kajdanki. Ja pierdole jak rodzice się dowiedzą to mnie zamkną w pokoju i nie pozwolą nigdzie wyjść. No trudno wyjde oknem. Smerfy zaprowadziły nas do samochodu, w którym w magiczny sposób siedział Kevin i Justin. Usiedliśmy sobie na przeciwko nich i zaczeliśmy rozmawiać nie zwracając uwagi na to, że jesteśmy w samochodzie policyjnym i że wiozą nas na komendę. Po półgodzinnej jeździe dojechaliśmy na miejsce. Wyprowadzili nas i zamkneli w takiej sali. Przyprowadzono do niej, także resztę ludzi, których złapali. Po dziesięciu minutach wszedł jeden z tych popierdoleńców i wziął jakiegoś gościa. Obstawiam, że na przesłuchanie. Wrócił po pietnastu minutach i wzią kolejnego kolesia. Wrócili znów po mniej więcej takim samym czasie i wzieli kolejnego.
Siedziałam i czekałam na moją kolej, zostało już tylko z siedem osób, bo reszta była przesłuchana i wyprowadzona z sali, a co się dalej z nimi stało to nie wiem.
Nagle wszedł jeden z brygady zjebanych policjantów i zaprowadził mnie do sali przesłuchań, a potem sobie wyszedł. Co za debil.
Cała sala miała ciemne kolory na ścianach. Na środku podłogi stał stół i dwa krzesła. Na jednej ze ścian wisiało "lustro". Tak zwane lustro weneckie. Siedzi za nim banda policjantów i patrzy na każdy twój ruch.
Nie zwracając na to uwagi usiadłam na jednym z krzeseł i oparłam nogi i stół. Siedziałam tak i patrzyłam się w sufit, kiedy ktoś wszedł do sali. Nie spojrzałam się nawet w tamtą stronę, bo było jasne, że to ten gość, który zostawił mnie w tym pokoju.

- Ile można na ciebie czekać - powiedziałam nadal patrząc się w sufit.

- Proszę nie mówić do mnie na ty i zdejmij te nogi ze stołu droga panno - powiedział policjan i usiadł na krześle na przeciwko mnie. Popatrzyłam na niego i zdjełam nogi - No więc jak się nazywasz? - zapytał spokojnym głosem. Niech nie myśli że się tak szybko dowie.

- Tomasz - odpowiedziałam

- A jak masz na nazwisko? - zapytał nieco zdziwiony

- Tomasz Wpierdol - odpowiedziałam i znowu położyłam nogi na stole uśmiechając się.

- Droga panno..

- Mam na imię Tomasz - przerwałam mu. Spojrzał się na mnie wzrokiem, który mówił mi że jak się nie ogarnę to mnie udusi, więc ja spojrzałam się na niego wzrokiem, że udusze go za jeszcze jedno słowo. Odrazu odwrócił wzrok, a ja się uśmiechnełam.

- Posłuchaj, nie rób sobie ze mnie jaj, bo nie wyjdzie ci to na dobre - rzucił grożącym tonem. Myśli że mnie przestraszy czy co. Ten człowiek jest naprawdę zabawny.

- Nie będziesz mi mówić co mam robić - odpowiedziałam lekko unosząc głos.

- Owszem będę, ponieważ jestem od ciebie starszy i jestem policjantem. Chcę tylko żebyś odpowiedziała na parę pytań.

- W dupie mam twoje pytania! - krzyknełam

- Co robiłaś na wyścigach? - zapytał mnie ten typ ignorując moją poprzednią wypowiedź.

- Jeździłam - odpowiedziałam. Gościu jest na skraju wytrzymałości.

- Czy wiedziałaś że są nielegalne? - mówi policjant, próbując zachować spokój. Ja pierdole, nie w środku nocy zrobili by legalne wyscigi. Pewnie. Jaką ten koleś ma zrytą psychikę.

- Jakie wyścigi? O czym pan mówi - ale beka, gdybyście mogli zobaczeć jego minę.

- Złapaliśmy panią na nielegalnych wyścigach motorowych, w których brała pani udział - mówi tracąc nerwy.

-  Po pierwsze mówiłam już panu kurwa, że nazywam się Tomasz. Czy to do chuja tak trudno kurwa zapamiętać!! A po drugie to nie motorowych tylko motocyklowych. Motor to ty masz w pralce - odpowiedziałam.

- Podaj mi numer do twoich rodziców, adres zamieszkania cokolwiek.

- Mieszkam pod mostem - odpowiedam i zdjemuje nogi ze stołu. Zaczynam się bujać,  a policjant wychodzi z sali.

- Mogę już wyjść? Chce mi się sikać, od tego pana min i zachowania! - krzyczę za nim i wstaje z krzesła. Podchodzę do drzwi, które są otwarte na oścież, bo pan policjant nie zamknął. Wychodzę na korytaż. Zatrzymuje mnie jakiś inny policjant i zaprowadza do sali, w której siedzął moi przyjaciele i reszta osób.

- Twoi rodzice już jadą - mówi policjant i wychodzi. Pokazuje mu faka i idę do mojej paczki. Zaczynamy gadać, jak ojechaliśmy tych debili. Nagle naszą rozmowę przerywają otwierające się drzwi przez, które wchodzi policjant i moi rodzice. Uśmiecham się do nich i kontynuujemy rozmowę.

Black strongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz