Wylądowałam w Miami, patrze na wyświetlacz telefonu - 00: 47. Mam nadzieje, że Isac po mnie przyjechał, bo nie mam zamiaru tłuc się taksówką. Wyszłam z samolotu i odebrałam swój bagaż. I ruszyłam na odprawę. Mam nadzieje, że gdzieś po drodze będzie toaleta, bo inaczej nażygam tutaj na środku. Szybko ją znalazłam i zajęłam jedną z kabinie. Zwrocilam oczywiście caly obiad. Jak to po każdym posiłku. Wyszłam z łazienki i ruszylam do drzwi, przy których stał Isac z kartonem "Angel witaj w domu".
Podeszłam do niego i przywitaliśmy się buziakami w nos.
- Możesz już schować ten durny karton i proszę zawieź mnie jak najszybciej do domu, bo zaraz tu umrę - powiedziałam ruszając do wyjścia.
- Aż tak źle? - powiedział Isac, a ja się tylko uśmiechnęłam. Zaczeliśmy rozmawiać jak mi minęła podróż i cieszyć się wyścigami. Kiedy dojechaliśmy do domu chłopaka, odrazu uwaliłam się na kanapie, bo nie miałam siły.
- Kotku powiedz, że masz coś dobrego do jedzenia i coś czego nie zwrócę - krzyknęłam
- Specjalnie dla ciebie skarbie przyżądziłem tosty ala'Isac.
- A co w tych tostach jest niezwykłego?
- Sama sparawdź, powinny być jeszcze ciepłe - odpowiedział i podał mi dwa tosty na talerzu. Ugryzłam szybko jednego i okazało się, że są z nutellą. Boże, pycha, to jest zajebiste.
- Isac, one są zajebiście pyszne - powiedziałam gryząc kolejny kęs.
- Jak zjesz lecisz się wykąpać, bo śmierdzisz po tej podróży i spać, bo jutro czeka nas trudny dzień. Będziemy skazani na wytłumaczenie chlopakom dlaczego spierdoliłaś z domu.
- Śmierdzę, przez tego grubasa, który siedział obok mnie i waliło od niego kostką rosołową, więc proszę mi tego nie wypominać. Ledwo tam przez niego wytrzymałam, a z chłopakami jakoś sobie poradzimy - odpowiedziałam i jadłam dalej swojego tosta. Kiedy go skończyłam, zrobiłam tak, jak powiedział Isac, poszłam się wykąpać, a potem udałam sie do swojego pokoju, w którym już miałam wszystkie swoje torby. Podłączyłam telefon do ładowarki i położyłam się na łóżku. Przykryłam się kołdrą i czekałam, aż Isac przyjdzie i powie mi dobranoc. Wiedziałam, że tak zrobi. Kiedy jeszcze mieszkałam w Miami zawsze tak robił, gdy u niego nocowałam. Po chwili przyszedł.
- Dobranoc Angel - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc - odpowiedziałam i wtuliłam się mocniej w poduszkę. Zamknęłam oczy i momentalnie dopadł mnie sen. Po chwili już spałam.
***
- Angel, wstawaj, jestem tak miły dla ciebie, że zrobiłem ci śniadanie - usłyszałam glos, który zakłócał mój sen.
- Spieprzaj kurwiu, nie widzisz, że śpię? - powiedziałam i z zamkniętymi oczami próbowałam przywalić chłopakowi poduszką. Jednak kiedy mi się nie udało. Poszłam ponownie spać.
- Angel, wstawaj, chlopaki się do mnie od rana dobijają, bo chcą wiedzieć o co chodzi.
- Powiedz im, że śpię i niech dobijają się później.
- Okej, już im tak napisałem, a teraz wstawaj, bo mamy dużo roboty. Tak na serio wstawaj.
- Nie. Ja jeszcze śpię, a ty popracuj za mnie.
- Okej, sama tego chciałaś - powiedział i poczułam jak jego ręce mnie podnoszą i wynoszą z pokoju. Otworzyłam tym razem oczy, bo stwierdziłam, że to będzie bezpieczniejsze. Weszliśmy do kuchni, chlopak jedną ręką mnie trzymał, a drugą wyjął szklankę i nalał do niej wody.
- Nie zrobisz tego! - krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać.
- Owszem, zrobię - powiedział i wylał zawartość szklanki na moją głowę.
- Ja się tak nie bawię. Chciałeś wojny, to będziesz miał wojnę - powiedziałam i wzięłam do ręki garnek, nalałam do niego wody i chlustnęłam na Isaca.
- A teraz cię przeproszę i pójdę się ubrać - powiedziałam i ruszyłam się przebrać do pokoju.
- Okej, tylko nie musisz się stroic, bo i tak będziemy opracowywać technikę przy stole.
- Dobra, to założe dresie, nie będzie ci to przezkadzało?
- Niby czemu miało by mi to przeszkadzać?
- No nie wiem, wolałam się zapytać dla pewności - odpowiedziałam i zdjęłam z siebie koszulkę, w której spałam i założyłam luźny T-shirt i dresy. Związałam włosy, żeby mi nie wpadały do oczu i wróciłam do Isaca, który już czekał na mnie ze śniadaniem, stosem kartek i komputerem.
CZYTASZ
Black strong
ActionWsiadłam szybko do samochodu i czekałam na rodziców. Po chwili wsiedli i oni, ruszyliśmy w stronę lotniska. W oddali widziałam znikający dom. Po moim policzku spłyneła pojedyńcza łza. Otarłam ją ręką i odwróciłam wzrok od mojego byłego domu. #6 AKCJ...