☆2☆

16.1K 530 55
                                    

Jest sobota, dzisiaj wyścigi. Nie mogę się doczekać, jak zawsze. Zwlokłam się z łóżka i wyjełam ubrania z szafy. Jest początek roku szkolnego i nie przywykłam jeszcze do tego. Tak bardzo chciałabym już wakacje, mimo że dopiero się skończyły. Ubrałam się w szare dresy i luźną koszulkę. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie, a dokładniej jajeczniczkę. Po chwili skończyłam mój posiłek i włożyłan talerz do zmywarki. Z góry zeszła mama.

- Cześć - powiedziałam bez uczuć.

- Cześć - odpowiedziała mi takim samym tonem. Weszłam ponownie na górę i wyjełam z szafy mój plecak. Włożyłam do niego powerbanka, mojego smartfona, gumę do żucia, słuchawki,portfel i wodę. Położyłam worek na szafce i poszłam do łazienki. Umyłam zęby i związałam włosy kucyka. Wziełam telefon i zadzwoniłam do Isaca.

- Halo? - usłyszałam głos po drugiej stronie.

- Hejka, mogę do ciebie wpaść?

- Ty zawsze możesz - odpowiedział ciepłym głosem, ale zadziornym głosem.

- Dobra to będę z 10 minut - odpowiedziałam i wyszłam z pokoju.

- Dobra, będę czekał - odparł, a ja rozłączyłam się, schowałam telefon do plecaka i założyłam go na plecy. Zeszłam schodami na dół i założyłam moje czarne coversy. Już miałam wychodzić, kiedy pojawił się tata.

- A gdzie ty się wybierasz tak rano? - zapytał, a ja już wiedziałam, że będzie problem z wyjsciem z domu.

- Do Isaca i zostaje u niego na weekend - odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic.

- O nie, moja panno na weekend to ty nie zostajesz, bo znowu pojedziesz na jakieś wyścigi. Rok szkolny się zaczął, uczyć się masz. O 18:00 masz być w domu - powiedziała ostrym tonem.

- No chyba sobie żartujesz. Wracam jutro i już - odpowiedziałam wulgarnie i nacisnęłam klamkę drzwi - miłego weekendu wam życzę. Wróce w niedziele. -  i wyszłam z domu. Wyjełam słuchawki i włożyłam je do uszu. Puściłam pierwszą lepszą piosenkę i ruszyłam w stronę domu przyjaciela.

Po siedmiu minutach byłam na miejscu. Zapukałam do drzwi, po chwili otworzył mi Isac. Weszłam do mieszkania i przywitałam się z Isaciem.

- Cześć słońce - powiedział Isac i pocałował mnie w nos. To było nasze powitanie. Trzeba być orginalnym w tym świecie.

- Hejka - odpowiedziałam i także pocałowałam go w nos.

- To co będziemy robić? - zapytał Isac wchodząc do kuchni. Poszłam z nim i usiadłam na wyspie kuchennej i odpowiedziałam:

- No jak to co? Możemy jechać do jakiegoś centrum handlowego, poodwalać różne rzeczy, potem wrócić i o 23:30 są wyścigi.

- Ty zawsze masz jakiś pomysł, ale musimy jechać do centrum? - powiedział niezadowolony i zmarszył nos.

- No Iscac nie daj się prosić, w centum zawsze jest śmiesznie - rzuciłam do niego.

- No dobra, ale najpierw zjem śniadanie - wyjął z lodówki mleko, a do wcześniej przyszykowanej miski wsypał płatki.

- Dobra, tylko szybko i nie chce skończyć tak jak ostatno cała uwalona ketchupem - odpowiedziałam i zaczełam się śmiać.

Ostatnim razem jak Isac robił sobie śniadanie to ketchup który miał być na kanpce wylądował na mnie i tłumaczył się słowami " poprostu nie mogłem trafić na kanapkę". Dlatego ja wziełam musztardę i chciałam ją schować do szafki, ale przez przypadek się otworzyła i wylądowała na głowie Isaca.

- Okey nie będę używał ketchupu, nie martw się - odpowiedział i zaczeliśmy się śmiać. Wziął telefon, pieniądze i kluczyki od motocykla. Rzucił w moją stronę kluczyki dla mnie. Na szczęście złapałam i poszliśmy do garażu. Rzuciłam się na mojego Kawassaki Ninja i odrazu odpaliłam jego silnik. Czuje przypływ adrenaliny...

- Nie zapomniałaś o czymś? - powiedział Isac i podał mi kask.

- Dziękuję, dobrze, że ty przynajmniej pamietasz o bezpieczeństwie - powiedziałam i wziełam kask. Założyłam go, wsiadłam na motor i wujechałam z garażu. Poczekałam chwilę na Isaca, a następnie razem włączyliśmy się do ruchu.



Black strongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz