☆80☆

3.3K 191 7
                                    

Wstałam rano, sama, bez pomocy Isaca. Zeszłam na śniadanie, ale wylądowałam w łazience wymiotując. Poszłam się ubrać w kombinezon i razem z Isaciem pojechaliśmy na stare hangary, trenować. Wrócilismy po godzinie 17 bo byliśmy już bardzo głodni i gdy tylko weszliśmy do domu zaczeliśmy wyjadać wszystko co było w lodówce.

- Isac?

- No? - zapytała chłopak wpychając kolejną kanapkę do buzi.

- Ja byliście ostatnio u nas w odwiedzinach to dużo gadałeś z Dawidem, co nie?

- No

- A wspominał ci coś o mnie.

- Tak podsumowując wszystkie jego wypowiedzi, to mówił tylko o tobie. A tak wogóle to gadałaś z nim po tym jak wyjechałaś?

- O kurwa, nie - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju i wzięłam telefon do ręki. Weszłam w kontakty i zaczęłam szukać numeru do do Dawida. Kiedy już go znalazłam, zastanawiałam się czy napewno zadzwonić, bo w sumie, jak zadzwonię to bedę musiała się tłumaczyć, ale doszłam do wniosku, że już trudno. Nacisnęlam zieloną słuchawkę i przylożyłam telefon do ucha.

- Weźcie zatrzymajcie tą grę, zaraz do was przyjdę.
Halo?
Kurwa, chuje, przez was przegram zatrzymajcie tą grę. - usłyszałam glos w telefonie.

- Hej.

- Jeśli chce mi pani sprzedać rolety, garnki albo polise na życie, to nic nie kupię - pozdrawiam go, bo chyba jeszcze nie ogarną, że to ja. W sumie lepiej dla niego.

- Dawid ułomie to ja Angel. Nie krzycz na mnie za to co zrobiłam. Przepraszam...

Zapadła cisza, w tle słyszałam chłopaków, którzy grali w coś na xboxie, a potem dźwięk zamykanych drzwi. Pewnie poszedł do swojego pokoju.

- Ja rozumiem, że można spierdolić z domu przed rodzicami, to jestem w stanie zrozumieć, ale żeby spierdolić z domu z niewiadomych przyczyn i polecieć sobie do przyjaciela, który mieszka na drugim końcu świata to już trzeba być pojebanym.

- Przepraszam, mogłabym ci wcześniej powiedzieć, ale nie pozwoliłbyś mi pojechać.

- Co ja mam z tobą zrobić - westchnął - nie rozumiesz, że mi na tobie zależy? Martwiłem się.

- Mi na tobie też zależy. Możesz przyjechać do mnie w tym tygodniu. Tylko bez chłopaków, może ci wszystko wytłumaczę.

-  Coś ci odwaliło kobieto? Ja i Stany Zjednoczone? Samolot? Nawet nie wiem gdzie ty jesteś dokładnie.

- Dokładnie u Isaca w domu.

- Tyle to wiem, ale nie wiem gdzie on ma dom.

- Z lotniska cię odbiorę.

- I ty tak na serio z tym wyjazdem?

- No, w końcu i tak będę musiała ci wytłumaczyć o co chodzi.

- Dobra, ale obiecujesz, że wszystko mi wytłumaczysz i przyjedziesz po mnie na lotnisko?

- Niech ci będzie, obiecuje. Ale ty obiecaj, że nic między nami się nie zmieni i że nie będziesz zły, że ci wsześniej nie powiedziałam.

- Obiecuje. Mam nadzieję, że nie masz zamiaru obrabować banku, czy zabić prezydenta Stanów Zjednoczonych.

- Ja też mam taką nadzieję - odpowiedziałam i oboje zaczeliśmy się śmiać.

- Co tam u Isaca?

- Właśnie żre kanapki w kuchni.

- A co on taki głodny? Przyznaj się że wyżarłaś mu wszystko z lodówki i przed chwilą byliście na zakupach żeby uzupełnić braki.

- Kurde, skąd wiedziałeś?

- Wiesz ma się te swoje zdolności - jestem pewna, że właśnie poruszył swoimi brwiami.

- Dobra, to ja kończę, bo muszę ogarnąć tego przygłupa co wpierdziela kanapki, a ty chyba musisz skończyć grę, z tego co słyszałam.

- Taa, pa... księżniczko.

- Papa.

Black strongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz