Niespodzianka~
~
Pani Wharflock, która była poważną i bardzo tradycyjną kobietą, niemal zakrztusiła się przygotowaną przez nią pieczenią, gdy jej dorosła córka oznajmiła jej, że wyjeżdża na drugi koniec świata.
- Jak to: do Nowego Jorku? - wydusiła starsza kobieta, patrząc na czarnowłosą dziewczynę, ogromnymi oczami. - Czy ty już całkiem postradałaś zmysły? Nie pozwalam ci jechać tak daleko!
- To chyba ty postradałaś zmysły, mamo - odgryzła się Jenna, bo tak miała na imię. - Jestem dorosła, utrzymuję się sama i nie możesz mi niczego zabronić.
Wszyscy pozostali przy stole - a byli to pan Wharflock, brat Jenny i jego żona z ich córką na rękach - zamarli. Jenna była jedyną osobą w rodzinie, czy też może jedyną w całym kraju, która potrafiła sprzeciwić się surowej kobiecie. Wszyscy wiedzieli, że szykowała się wielka wojna.
- Tak się odzywasz do swojej matki? - burknęła kobieta. - Z ojcem cię wychowaliśmy, ja dziewięć miesięcy cię pod sercem nosiłam, a ty takie coś?! - tu starsza kobieta oparła się o męża, łapiąc się ręką za serce. - Edgar, powiedz, że mi się to śni - powiedziała tak, jakby miała zamiar zaraz zemdleć. Jenna zastanawiała się, jakim cudem nie dusiła się jeszcze w swoim jakże szykownym żakiecie od jej słodkich perfum, nie miała spuchniętych palców od tych swoich pierścionków...
- Wyobraź sobie, mamusiu, że poza tymi czterema ścianami - zaczęła Jenna ze sztuczną życzliwością, wskazując na ciemną, staromodnie urządzoną jadalnię - jest jakieś życie. I to, że ty od zawsze żyjesz w klatce i palca poza Anglię nie wystawiłaś, to nie oznacza, że ja będę tak robić!
- Dosyć tego! - krzyknęła pani Wharflock. - Edgar, czy ty słyszysz, co ona mówi?! Zrób coś! - zwróciła się do męża, ale nawet nie zdążył się odezwać.
- O tak, ja zdecydowanie mam dosyć - Jenna wstała od stołu, mrużąc swoje niebieskie oczy. - Dziękuję bardzo za obiad, no i dziękuję za to, że życzyliście mi miłej podróży - powiedziała ironicznie, po czym pospiesznie wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
- Dobry Merlinie, i to nasza córka... - powiedziała pani Wharflock tak, jakby była w stanie przedzawałowym. - Co w nią wstąpiło... Edgar, idź z nią porozmawiaj...
- Może ja to zrobię? - zaproponowała Carol, która słynęła z najspokojniejszej natury pośród wszystkich członków rodziny. - Postaram się ją uspokoić...
- Och, Carol, dziecko, jakbyś tylko mogła... - powiedziała pani Wharflock, wyprostowując się i poprawiając swoje złote kolczyki. - Jak ja bym chciała mieć taką córkę jak ty... - dodała, wzdychając ciężko. - Roger, diament ci się trafił, prawdziwy diament - zwróciła się do syna, który wymienił z żoną krótkie uśmiechy.
Carol przekazała malutką Dianę jej ojcu, po czym wstała i ruszyła do starego pokoju Jenny, w którym ta agresywnie wrzucała swoje rzeczy do dużej, skórzanej walizki.
- Hej... Mogę wejść? - zapytała Carol, stając w drzwiach małego pokoju z ciemnoniebieskimi ścianami i mahoniowym zestawem mebli.
Jenna westchnęła i oparła się obiema rękami o walizkę, która leżała na brązowej komodzie. Kobieta nie spojrzała nawet na swoją szwagierkę, mruknęła tylko:
- Carol, ja cię szanuję, ale jak zaczniesz gadkę mojej matki...
- Spokojnie... Chciałam tylko spytać... Jesteś pewna tego wyjazdu, Jenna? - zapytała Carol, robiąc kilka niepewnych kroków w jej stronę.
Brunetka odrzuciła swoje długie włosy i odwróciła się przodem do szwagierki.
- W życiu nie byłam tak pewna, Carol - odparła Jenna. - Ja też jadę tam zrobić coś dobrego, a nie dlatego, że mam takie widzimisię. Jesteś lekarzem, wiesz, kim są Obskurodziciele. Mam informacje, że ktoś taki znajduje się w Nowym Jorku i chcę mu pomóc, a jednocześnie zebrać więcej informacji na temat Obskurusów. Czy to takie złe?
- Wręcz przeciwnie, to bardzo szlachetne, Jenna... - powiedziała Carol, na co brunetka prychnęła.
- No właśnie - odparła, zakładając ręce. - A szkoda, że dla mojej matki jestem nikim, o ile nie znajdę sobie odpowiedniego męża i nie będę mieć gromadki dzieci. Bo z takim zawodem i zachowaniem to ja sobie nikogo nie znajdę. Ciekawe, co by zrobiła, gdyby mój mąż mnie w tym popierał! - burknęła wściekle. - Jak mała trochę podrośnie, to też wam radzę wyjechać, Carol. Matka was wszystkich wykończy.
Ciekawe, jakby zareagowała, gdyby dowiedziała się o Martinie...
Blondynka wzięła głęboki wdech. Wiedziała, że Jenna mogła mieć rację - już kilka razy bardzo nie spodobały jej się plany teściowej co do małej Diany, ale Carol miała po prostu zbyt dobre serce, by się jej przeciwstawić.
- W sumie masz trochę racji... - przyznała smutno kobieta. - Ja to bym chciała, żeby moja Diana skończyła szkołę... A potem bym ją wszystkiego nauczyła, zostałaby uzdrowicielką... Ale mama rzeczywiście nie przewiduje takiego planu...
Jenna wróciła do pakowania swoich starych rzeczy do walizki, kręcąc głową.
- Ty ją najlpiej naucz, żeby dziewczyna umiała sobie radzić w życiu. Żeby umiała się ustawić i nie dawała się nikomu zgnoić, zwłaszcza takim ludziom - mówiąc ostatnie słowa, ze złością zatrzasnęła walizkę mocniej, niż planowała.
- Na razie mamy chyba jeszcze czas... - powiedziała Carol, patrząc na szwagierkę ze smutkiem. - Przykro mi, że to tak wygląda, Jenna. Może spróbowałabyś...
- Nie twoja wina, Carol - przerwała jej brunetka. - Twój mąż jest spoko, ale teściowej to ci współczuję.
Jenna zabrała ręce ze swojej walizki i jeszcze raz westchnęła.
- Dobra. Pójdę jeszcze pożegnać się z Rogerem i spadam stąd, moja noga już tu na pewno nie postanie - stwierdziła brunetka i ruszyła z powrotem do jadalni razem ze swoją szwagierką.
Zanim jednak weszły do środka, obie kobiety usłyszały toczącą się w środku rozmowę.
- Ja wychowam Dianę na damę - mówiła pani Wharflock z dumą w głosie. - A jak podrośnie, to znajdę jej odpowiedniego kandydata na męża. Malfoyom niedawno urodził się syn, byłby idealną partią. Są zamożni i czystej krwi, prawdziwa arystokracja - tłumaczyła swojemu synowi z prawdziwym entuzjazmem.
Jenna patrzyła na swoją już nieco osiwiałą matkę przez szparę w drzwiach do jadalni i prychnęła.
- Arystokracja... - mruknęła pod nosem takim tonem, jakby to była najgorsza rzecz na świecie.
- Załatwię Dianie lekcje tańca - oznajmiła kobieta. - Etykiety i prowadzenia się nauczę ją sama. Och, i najlepiej by było, gdybyście zadbali o to, żeby nauczyła się jakiegoś języka. Najlepiej francuskiego.
- Mamo, Diana ma zaledwie kilka tygodni, jeszcze nie czas na to... - argumentował Roger, delikatnie kołysząc córkę w swoich ramionach.
- To najwyższy czas na to, mój drogi - powiedziała stanowczo kobieta. - Potem będzie nastolatką, jakiś chłopak czy przyjaciółki namieszają jej w głowie i skończy jak twoja siostra!
Carol spojrzała współczująco na Jennę, a ta tylko zaśmiała się żałośnie.
- Widzisz? Ja jestem chodzącym dowodem na to, jak moja matka świetnie wychowuje damy - powiedziała brunetka, a jej słowa wręcz ociekały sarkazmem. - Przyjdę do was jeszcze przed wyjazdem i się pożegnam jak człowiek, Carol, bo tu taki plebs jak ja nie jest mile widziany - syknęła Jenna, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła po swoją walizkę, chcąc jak najszybciej opuścić tamto miejsce.
CZYTASZ
Wytresuj sobie węża • Newt Scamander
Fanfiction🐍 Jenna Wharflock nie jest w stu procentach sympatyczną osobą z krystalicznie uczciwą przeszłością. Jednak jeśli już komuś pomaga - a jako magizoolog pomaga najczęściej zwierzętom - robi to dobrze. Jako Ślizgonka jest zdeterminowana osiągnąć każdy...