Newt kochał swojego brata, ale do domu zawsze zapraszał go dosyć niechętnie. Tym razem czuł, że czekała go reprymenda, bo Tezeusz jako Auror zapewne miał już więcej lub mniej informacji o wszystkim, co wydarzyło się w Nowym Jorku.
Przewidywania Newta okazały się słuszne. Ledwo przywitał się z bratem kilkanaście dni po powrocie i zaproponował mu herbatę, gdy ten zaczął go przepytywać.
- Co ty narobiłeś w tym Nowym Jorku, Newt? - zapytał Tezeusz, siadając przy stole. - Wszyscy już o tym szumią, departament przez chwilę myślał, że to ja...
- Uratowałem świat czarodziejów od ekspozycji - odparł Newt spokojnie, wyciągając dwa kubki z szafki nad sobą.
- Słyszałem o tej sytuacji z gromoptakiem, a coś jeszcze? W ogóle co ci strzeliło do głowy, żeby go tam zabierać?
- Chciałem go wypuścić, był przemycany - powiedział zniecierpliwiony Newt, wciąż stojąc tyłem do brata. Wiedział i tak, że tamten go nie zrozumie, bo Tezeusz był za bardzo przywiązany do Ministerstwa i ich zasad.
- A poza tym dużo... Się działo - dodał wymijająco, różdżką wstawiając wodę na gaz.
Tezeusz westchnął. On też dobrze znał brata i zdawał sobie sprawę, że więcej zapewne nie wyciągnie, więc postanowił zmienić temat.
- Przyjdziesz do nas na kolację niedługo? - zapytał już nieco milej.
Newt na moment odwrócił się od kuchenki, by spojrzeć na brata ze zdziwieniem, bo wiedział, że tamten też mieszkał sam.
- Do was?
- Och, właśnie... Leta i ja zaręczyliśmy się - wyjaśnił Tezeusz, zdawszy sobie sprawę, że jego brat jeszcze o tym nie wiedział.
Newt upuścił swoją różdżkę na blat z zaskoczenia, ale prędko się pozbierał.
- Gratu... Gratulacje. Przekaż Lecie... - wydusił wreszcie, odwracając się znowu przodem do blatu. Miał prawo być zdziwiony; w końcu nie codziennie człowiek dowiadywał się o zaręczynach własnego brata i przyjaciółki z dzieciństwa.
- Dziękuję - odparł nieco speszony jego reakcją Tezeusz. - To świeża sprawa, zaledwie kilka dni temu... - dodał, chcąc się jakby wytłumaczyć, czemu nie powiedział mu o tym wcześniej.
Newt tylko pokiwał głową. Pomiędzy braćmi zapadła nieco niewygodna cisza, przerywana jedynie odgłosami kuchenki gazowej. Tezeusz nie był w stanie tego znieść, więc zapytał po chwili namysłu:
- A ty znalazłeś kogoś?
To pytanie zwaliło Newta z nóg jeszcze bardziej niż wcześniejsza informacja. Przełknął ślinę i wrócił do herbaty.
- Ja? Nie, znaczy... Nie - wypalił bez namysłu, unikając wzroku brata.
Tezeusz uniósł brwi.
- Znaczy?
- Znaczy... Ktoś jest - wydusił Newt, a następnie szybko się poprawił. - Ale nie ma.
- W tym Nowym Jorku? - dopytywał zaintrygowany Tezeusz. Czyżby jego mały braciszek dorastał? Jeśli tak, to musiał się tego dowiedzieć.
- Nie ma nikogo. - Newt chciał ukrócić temat, wyłaczając gaz, bo czajnik zaczął już gwizdać.
- No teraz się nie nabiorę - stwierdził Tezeusz z uśmiechem, zakładając ręce. Newt westchnął.
- Nie mam nikogo. Można tylko powiedzieć, że...
- Że?
- Że... Tęsknię. Trochę.
CZYTASZ
Wytresuj sobie węża • Newt Scamander
Fiksi Penggemar🐍 Jenna Wharflock nie jest w stu procentach sympatyczną osobą z krystalicznie uczciwą przeszłością. Jednak jeśli już komuś pomaga - a jako magizoolog pomaga najczęściej zwierzętom - robi to dobrze. Jako Ślizgonka jest zdeterminowana osiągnąć każdy...