W tamtej chwili Newt nie zamierzał już tracić ani sekundy dłużej.
- Moglibyśmy... Moglibyśmy tak robić częściej - wydusił wreszcie, delikatnie wycofując rękę. - Albo nawet zawsze.
Jenna nie była w stanie dłużej walczyć z gulą w gardle. Łzy stanęły jej w oczach, a ona pierwszy raz od dawna rozpłakała się jak dziecko.
- Newt, ale...
- Jest ktoś inny? - zapytał przestraszony Newt, od razu wyobrażając sobie najczarniejsze scenariusze.
- Nie, nie! - Jenna natychmiast pokręciła głową. - Nie ma nikogo, Newt, ja myślę tylko o tobie. Tylko... Co jeśli i twój brat, i moja matka mają rację? Że ja się do tego nadaję?
- Nie mów tak - odpowiedział jej Scamander, w duchu odetchnąwszy z ulgą. - Tak nie jest, tak wcale nie jest.
Dziewczyna chciała odpowiedzieć, gdy nagle do zagrody wdarło się kolejne zwierzę - a tym razem był to potężny buchorożec, którego Jenna już znała.
- Och... To koleżanka z Nowego Jorku, prawda? - zapytała, patrząc na wielkiego zwierzaka, który zmierzał w ich stronę.
- Tak... Chyba zostawiłem gdzieś piżm... - Newt nie dokończył, bo buchorożec podszedł niebezpiecznie blisko nich. - Hej, co robisz? Nie jesteś chyba głodna...
- Nie wygląda też, jakby chciała zaatakować... - zauważyła Jenna pospiesznie, choć było to wyjątkowo nietypowe dla tamtych zwierząt, by podchodzić tak blisko bez powodu.
Przez chwilę oboje czarodziejów zamarło w bezruchu, czekając na rozwój wydarzeń. Buchorożec schylił głowę, wyglądając, jakby chciał zjeść coś z talerza Newta. Scamander już zastanawiał się, czy wstać, by spróbować go potrzymać, gdy zwierzak zrobił coś, czego oboje się nie spodziewali: podszedł do Jenny, a następnie trącił ją swoim pyskiem najdelikatniej jak umiał - choć przy ważącym tonę ciało wciąż był to silny ruch. Czarownica wpadła plecami na Newta, który insynktownie złapał ją w ramiona.
Po tym buchorożec wydał z siebie dziwny, głośny dźwięk, a następnie opuścił zagrodę, nie ruszywszy ani kawałka z żadnego z talerzy.
Newt i Jenna byli w takim szoku, że zastygli w bezruchu na moment, zapominając o tym, że Scamander trzymał swoje dłonie na jej ramionach, by nie spadła dalej.
- Nie wiem co w nią... - zaczął Newt, powoli obracając głowę, aż spotkał się wzrokiem z Jenną. - Wstąpiło.
- Chyba to jest to... Że te zwierzaki też już mają dosyć naszego gadania.
- Widzisz? Mówiłem, że jesteś środkową głową - odpowiedział Newt. - Mogę być... Twoją lewą? Albo prawą?
To wtedy Jennie zabrakło tchu; myślała, że rozpadnie się tu i teraz. Nie chciała już czekać, myśleć o wątpliwościach czy zastanawiać się, czy to był dobry moment. Liczyło się to, że była tam z nim, szczęśliwa, ogarnięta ciepłem jego ramion... Dlatego zaczęła działać.
- Scamander, ty cholero.
O ile dotąd wszystko szło im agonalnie wolno, od tamtego momentu tempo przyspieszyło niewyobrażalnie.
Jenna w kilka sekund obróciła się bardziej przodem do Newta, ujęła twarz chłopaka w dłonie i tak szybko, jak tylko jej Merlin pozwolił, złączyła swoje usta z jego.
Scamandera odcięło natychmiast. Choć ją całował, choć ręce udało mu się na niej utrzymać, a jemu samemu równowagę, to jego głowa jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, co się działo. Jenna była dla niego tym, czym piżmo dla buchorożca, a to, co wtedy czuł, było bez wąpietnia najlepszym uczucie na świecie.
Dla Jenny to oczywiście nie był pierwszy pocałunek - ale Merlinie, żaden wcześniejszy nie był tak wspaniały i przepełniony miłością, której nie potrafiła nawet wyrazić słowami.
Minęły, zdawało im się, jednocześnie wieki, a jednocześnie ułamki sekundy, nim wreszcie od siebie odstąpili. Jenna oparła swoje czoło o to Newta, z trudem łapiąc oddech, lecz odczuwając przepełniającą ją euforię. Scamander wcale nie był spokojniejszy, przeciwnie, waliło mu serce, przy czym ani ja moment nie mógł przestać się uśmiechać.
- Zostaję z tobą i już nigdzie się nie wybieram - oznajmiła Jenna, zdawszy sobie sprawę, że odnalazła swoją bezpieczną przystań: przy niej właśnie się znajdowała.
Gdy to usłyszał, Newt przełożył ręce, by przytulić ją do siebie najmocniej i najczulej jak potrafił.
Udało się. Wszystko się udało i to bez wielkiego zachodu, którego się spodziewał... Zastanawiał się, czy ona też czuła, jakie to wszystko było właściwe, pasujące, że nawet fizycznie pasowali do siebie jak szyci na miarę.
Nie chcieli przerywać tego uścisku, jednak w pewnym momencie znowu zrobiło się trochę niezręcznie, dlatego się wycofali.
- To co... Czy my dziś coś zjemy z tej kolacji? - Jenna zaśmiała się pod nosem. Radość wylewała się z niej z każdej strony.
Newt szybko się obrócił, by odnaleźć porzuconą wcześniej różdżkę, a następnie użył jej, by błyskawicznie podgrzać ich jedzenie.
- Teraz możemy.
Kolejny uśmiech rozjaśnił twarz Jenny. Uświadomiła sobie, że jeszcze wcześniej tego samego dnia marzyła, by być w takiej sytuacji, jak ta para spacerująca wzdłuż Tamizy, a teraz mogła ów marzenie spełnić.
- A może... Później się przejdziemy? - zapytała z niemałą nadzieją w głosie.
- Jasne. Jeśli tylko masz ochotę - odparł Newt, a Jenna nieświadomie uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Nie widać tego po mnie, ale jestem najszczęśliwsza od... Od chyba zawsze.
- Widać - przyznał Scamander. - I ja też się... Bardzo cieszę.
Po tym oboje wreszcie zabrali się za jedzenie, lecz Jenna prędko westchnęła.
- Teraz mi jeszcze bardziej głupio, że przed tobą uciekałam. Ale rozumiesz, Ślizgoni i gadanie o uczuciach... No, powiedzmy, że to nie jest nasza najmocniejsza strona.
- A uważasz, że ja jestem w to dobry? - zapytał Newt, rozbawiając oboje.
- Ale ty jesteś taki, że nie można ci odmówić, nawet jak ci coś nie wyjdzie - argumentowała Jenna. - Zupełnie jak nieśmiałkom... Sam to robiłeś? Jest wyśmienite - dodała nagle, przełykając kawałek dania.
- No... Z małą pomocą Jacoba - przyznał Newt, choć najważniejsze było dla niego, że jej smakowało.
- To w takim razie ja się jutro odwdzięczę i zrobię nam śniadanie... Masz na coś ochotę? Nie jestem tak dobrą kucharką jak ty, ale jednak przymuszano mnie w dzieciństwie do nauki gotowania, więc coś tam umiem...
Scamander spojrzał jej w oczy i pomyślał, że skoro będzie jadł to śniadanie przy niej, już z wiedzą, że ona też chciała z nim być, to będzie mógł zjeść absolutnie wszystko.
- Nie jestem wybredny.
- I jak zwykle... Za dobry jesteś - stwierdziła Jenna i już po chwili dodała:
- Ale to nic złego. A teraz masz też mnie, a ja nie pozwolę, by ktokolwiek cię wykorzystał. W tym Dumbledore.Zainspirowany tymi słowami Newt nachylił się w jej stronę, by położyć swoją dłoń na jej.
- A ja nie pozwolę, byś znowu myślała, że nie jesteś czegoś warta... W tym mnie.
CZYTASZ
Wytresuj sobie węża • Newt Scamander
Fanfiction🐍 Jenna Wharflock nie jest w stu procentach sympatyczną osobą z krystalicznie uczciwą przeszłością. Jednak jeśli już komuś pomaga - a jako magizoolog pomaga najczęściej zwierzętom - robi to dobrze. Jako Ślizgonka jest zdeterminowana osiągnąć każdy...