Uścisk stanowił już za wiele emocji dla obojga. Gdy od siebie odstąpili, Jenna wzięła głęboki wdech, łapiąc się za serce.
- Ja chyba dziś nie zasnę - przyznała, tak naprawdę po prostu nie chcąc kończyć tamtego wieczoru. - Może... Może zróbmy to, co nam wychodzi najlepiej. Chodźmy do zwierząt.
Newt uśmiechnął się delikatnie, spuszczając wzrok.
- Temu nie odmówię, ale... Nagini tam jest.
- A tak, faktycznie... - przyznała Jenna z nieukrywanym rozczarowaniem, oboje zresztą liczyli na trochę czasu sam na sam. - To może... Może pójdziemy na spacer czy coś, Londyn nocą jest niesamowity...
- Właściwie... - zaczął Newt, ledwie powstrzymując ekscytację wywołaną w nim jej propozycją. - Jest takie jedno miejsce, które chciałbym ci pokazać...
- No to na co czekamy?
Oboje wstali jednocześnie, zapominając, że wciąż dotykali się dłońmi; odskoczyli nieco, a Jenna pospiesznie wyjęła różdżkę, by zmienić piżamę na coś cieplejszego. Newt, gdy wyrwał się z chwilowego transu, przywołał do siebie swój niebieski płaszcz, a następnie spojrzał na dziewczynę.
Jenna wzięła kolejny głęboki wdech, a chcąc jakoś uratować atmosferę, odwróciła się w stronę łóżka:
- Jasper, idziesz z nami?
Jasper pisnął i przytulił się do śpiącego Urwisa, jakby dając im do zrozumienia, że muszą pobyć sami. Czarodzieje roześmiali się, a następnie Newt nieśmiało wyciągnął swoją dłoń w jej kierunku. Jennie pozostawało tylko za nią złapać, po czym oboje deportowali się w tylko Scamanderowi znane miejsce.
Było tam dość ciemno, a także chłodno. Gdy Jenna przyzwyczaiła wzrok do ciemności, zrozumiała, że znajdowali się na jakimś wzgórzu. Rozpościerał się z niego zapierający dech w piersiach widok na oświetlone w dole miasteczko, a z drugiej strony widać było las.
- Ja znam to miejsce - powiedziała nagle.
- Tak?
- Tam, za drzewami mieszkają teściowie mojego brata, Fishmanowie - wyjaśniła Jenna. - Niezła willa, ale ukryta, bo chcieli spokoju na starość.
- Nie miałem pojęcia... - przyznał Newt. - Mnie tu zabrał kiedyś Tezeusz.
- Oho. I co, opowiadał ci historię miasteczka?
Newt zaśmiał się.
- Nie do końca.
Oboje zrozumieli wtedy, że nadal trzymali się za ręce, choć nie było to już konieczne. Newt chciał puścić, jednak Jenna zacieśniła ścisk na dłoni, dając mu do zrozumienia, że nie zamierzała się wycofać. Speszyło go to nieco, lecz po chwili mówił dalej:
- Zabrał mnie tutaj, gdy rodzice powiedzieli, że nie podoba im się mój plan zostania magizoologiem... On też nie był wniebowzięty, ale twierdził, że nasi rodzice... Za surowo mnie potraktowali.
- Skąd ja to znam? - Jenna westchnęła, spoglądając w niebo.
Newt spojrzał na nią ze zmartwieniem, ale ona nie odrywała wzroku od gwiazd, słabo widocznych przez chmury, ale jednak obecnych na niebie.
- Powiedział mi, że tu spełniają się marzenia.
- Tak, kojarzy mi się, jak o tym mówisz... Carol coś o tym kiedyś wspominała... - przyznała Jenna, rozglądając się.
- Ja życzyłem sobie wtedy, żeby pracować ze zwierzętami... I... Może to trochę głupie, ale jak widzisz, udało się - kontynuował Newt, a dopiero wtedy jego rozmówczyni na niego popatrzyła.
- Czyli mam pomyśleć życzenie?
- Jeśli chcesz...
Jenna spojrzała na ich złączone dłonie. Czuła, jak Newt co chwilę, gdy tylko się orientował, że mocniej ją ściskał, chciał się wycofać - ale nie winiła go za to. Ona sama też jeszcze musiała się z tym trochę oswoić. Wiedziała za to dokładnie, jakie miała marzenie.
By, o ile to było możliwe, spędzać tak wieczory już całe życie.
Nie wierzyła jednak w to, że może się to spełnić. Co mogło jakieś zwykłe wzgórze? Newt został magizoologiem, bo był do tego po prostu stworzony.
- Pomyślałam - powiedziała po chwili ciszy. - A ty?
- Ja też, choć nie wiem, czy drugi raz dla mnie zadziała.
- Newt... Dla ciebie ludzie zrobiliby wszystko. Spójrz na mnie.
W istocie, Newt patrzył, a wtedy z trudem odrywało mu się wzrok od jej oczu.
- To może... - zaczęła Jenna. - Może zobaczymy, czy w tym miasteczku tam na dole nie ma żadnych ciekawych zwierząt?
Scamander nie odpowiedział, pokiwał lecz głową, po czym oboje deportowali się na dół. Nie znaleźli w mieście niczego, lecz wcale im to nie przeszkadzało; wrócili do domu zmarznięci i zmęczeni, lecz tak szczęśliwi, że zasnęli jak upojeni jakimś silnym alkoholem - a to tylko, lub aż, były ich uczucia.
Rankiem do kuchni Jenna weszła w szlafroku, i to krótkim, z szerokim uśmiechem na twarzy. Trzymała na rękach wciąż niezdolnego do chodzenia Urwisa, którego przyniosła po to, by go nakarmić.
- Dzieeeń dobry... - powiedziała rozmarzonym tonem do Nagini, która siedziała przy stole z kubkiem herbaty. - A gdzie Newt? - zapytała, rozglądając się po pomieszczeniu. Czuła, że na kuchence gotowało się coś pysznego.
- Poszedł po pocztę - wyjaśniła Nagini, wskazując na drzwi. Jenna skinęła głową, a następnie podeszła do blatu.
- To my w międzyczasie nakarmimy Urwisa... Zrobimy ci coś dobrego, tak! - zawołała radośnie do szczeniaka, który merdał swoim podwójnym ogonkiem. Położyła go na blacie i uśmiechnęła się sama do siebie; jej matka mogłaby dostać zawału, gdyby ujrzała jakiekolwiek zwierzę nawet w pobliżu kuchni, ale Jenna była pewna, że Newt nie miał nic przeciwko temu.
- To psidwak? - zapytała zaciekawiona Nagini.
- Tak, skąd wiedziałaś? - Jenna podeszła do lodówki, zastanawiając się, co przygotować dla szczeniaka, by dobrze zregenerowała się jego kontuzja. Psidwaki jadły absolutnie wszystko, więc miała duży wybór.
- Widziałam takie w cyrku. Niestety, obcinali im jeden z ogonów...
- Barbarzyńskie przepisy Ministerstwa - burknęła Jenna wściekle. - Trzeba je obcinać, żeby "nie przyciągały uwagi mugoli". A ja w nosie mam mugoli, nie będę go krzywdzić dla jakiegoś widzimisię. A Urwis kocha swoje dwa ogonki, prawda? - Zwróciła ostatnie pytanie do szczeniaka, który zaszczekał wesoło, jakby rozumiał każde jej słowo.
Newt wrócił do pomieszczenia, a wtedy Jenna spotkała się z nim wzrokiem. Wymienili małe uśmiechy, po czym oboje prędko odwrócili głowy, wciąż próbując jeszcze to wszystko ogarnąć.
- Hej - przywitał się Scamander cicho.
- Dzień dobry - odparła Jenna, patrząc na Urwisa, lecz nieustannie się uśmiechając.
Nagini spojrzała na nich wymownie. Nawet ona, choć była z nimi niedługo, wiedziała, co się święci i poczuła się trochę jak przyzwoitka.
Newt podszedł do stołu i zrzucił na niego całkiem spory stos kopert. Zdumiona Nagini uniosła brwi.
- Skąd aż tyle?
- Wiesz... Fani książki, tak mi się wydaje - wyjaśnił zawstydzony Newt, od niechcenia przeglądając adresy nadawców na kopertach. Jenna poczuła małe ukłucie zazdrości, nie odwróciła jednak głowy od Urwisa.
Magizoolog odkładał listy na bok, nie otwierając ich, aż jeden z nich szczególnie przykuł jego uwagę. Newt pospiesznie rozdarł kopertę, a następnie zaczął czytać z zapartym tchem. Jenna widziała kątem oka, że jego mina robiła się coraz bardziej przerażona, dlatego uniosła głowę.
- Newt... Coś się stało? - zapytała, a dopiero jej głos sprawił, że uniósł głowę.
- To... To od Tiny - odparł, a Jennie prędko zrzedła mina.
- Aha. Fajnie.
CZYTASZ
Wytresuj sobie węża • Newt Scamander
Fanfic🐍 Jenna Wharflock nie jest w stu procentach sympatyczną osobą z krystalicznie uczciwą przeszłością. Jednak jeśli już komuś pomaga - a jako magizoolog pomaga najczęściej zwierzętom - robi to dobrze. Jako Ślizgonka jest zdeterminowana osiągnąć każdy...