55🐍

4.3K 683 202
                                    

- Scamander, czy ty się zorientowałeś w ogóle, że ta laska - nie wiem jak, ale jednak - się w tobie zakochała, czy nie bardzo? - burknęła Jenna, zwyczajnie nie potrafiąc się powstrzymać. Tezeusz uniósł brwi, po raz pierwszy wyjątkowo uważnie jej słuchając.

- Słucham?

Jenna prychnęła.

- Raz ją widziałam i od razu to wyczułam, a ty tyle czasu i nic?

Tezeusz już chciał się odgryźć, lecz nie pozwolił mu na to Newt, który postawił na blacie przed Jenną gorący garnek z gotowym naparem. Ona wciąż nie była pewna, czy tamten wywar zadziała, jednak ból rozwalał jej głowę na tyle, że nie miała nic do stracenia.

- Jenna, proszę... - powiedział Newt, ustawiając garnek tak, by mogła swobodnie się nad nim pochylić.

- Dziękuję - odparła, uśmiechając się krótko, tylko do niego.

- Czekaj, to... - Newt odwrócił się i nagle złapał za biały ręcznik na blacie, który później wręczył Jennie. - Teraz... Powinno być dobrze.

Jenna podziękowała cicho, a następnie pochyliła się nad naparem i przykryła głowę ręcznikiem, by drogocenna para nigdzie nie uciekała. Choć Newt już skończył, pozostał za krzesłem Ślizgonki, jakby ją asekurując, nawet jeśli tego nie potrzebowała.

- Swoją drogą... - Tezeusz westchnął, wykorzystując to, że Jenna na moment była zajęta. - Newt, nie chciałem ci mówić wcześniej, ale będziemy musieli iść na przesłuchanie.

- Jakie znowu przesłuchanie? - zapytał zdumiony Newt, w duchu przeklinając to wszystko. - Przecież nie zrobiliśmy nic złego, to...

- Spokojnie, to po prostu w związku z tym wszystkim, co stało się w Paryżu - przerwał mu Tezeusz, który mówił trochę nerwowo. - Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów chce wiedzieć, co zaszło z Grindelwaldem, by móc go jakoś znaleźć... Dlatego będziemy musieli złożyć zeznania, wszyscy.

- Ja też? - zapytał Jacob, odwracając się nagle od kuchenki.

- Ty powinieneś mieć dawno wyczyszczoną pamięć - powiedział Tezeusz surowo, po czym westchnął. - Swoją drogą, to w ogóle skrajnie nieodpowiedzialne, że tu jesteś...

- Bla, bla, bla... - mruknęła Jenna spod ręcznika, co wyraźnie rozbawiło Newta. Tezeusz zmarszczył brwi, a następnie odkaszlnął znacząco.

- Ale jak już tu jesteś, to nie możemy o tobie wspominać - powiedział głośno. - Na razie to my będziemy musieli z nimi porozmawiać...

- Nie mogę się doczekać, uwielbiam przesłuchania - powiedziała Jenna spod ręcznika.

- Akurat ty powinnaś się martwić - powiedział Tezeusz grożącym tonem, co zaalarmowało Newta.

- Ja? Za co? - Jenna gwałtownie uniosła głowę, by spojrzeć na Aurora. - Akurat w Paryżu zachowywałam się wzorowo.

- Ale przedstawiciele Konfederacji Czarodziejów dobrze wiedzą o twoich włoskich znajomościach - argumentował Tezeusz z jadem w głosie. - Być może będą chcieli o nich usłyszeć, kto wie, zastosować prewencyjne działania...

Jenna nie zamierzała tego po sobie pokazać, jednak tamte słowa nieco ją zmartwiły. Nie uśmiechało jej się wydanie Martina, a wiedziała, że jeśli dojdzie do przesłuchania, to mogło tak się stać. Wiedziała, że sama była czysta jeśli chodziło o działania mafii - winna była tylko romansu z ich dowódcą... Jednak spodziewała się, że Aurorzy mogą to widzieć nieco inaczej.

- Ja ręce mam czyste. Nie mam się czego obawiać - syknęła, nawet jeśli nie była to do końca prawda, a następnie schyliła się ponownie.

- Jasne - mruknął Tezeusz, krzyżując ręce na piersi. - Ciekawe, co na to Konfederacja.

- Przestań już, Tezeusz. Jenna chce być po naszej stronie, a nawet jej na to nie pozwalasz - powiedział Newt cicho, ale stanowczo, co spotkało się z szokiem na twarzy Aurora.

Jacob odwrócił się od pączków i posłał przyjacielowi kciuka w górę, jednak to Jenna była najbardziej poruszona z nich wszystkich. Cieszyła się, że jej twarz zasłaniał wtedy ręcznik, bo była pewna, że niczym nie zamaskowałaby swojej miny.

Pierwszy raz... Pierwszy raz nie musiała walczyć sama, a to ktoś inny stanął w jej obronie, w dodatku ktoś, kto stał się jej wyjątkowo bliski. Serce biło jej jak młotem i naprawdę cieszyła się, że nie miała wtedy wymówkę w postaci naparu.

Newt był z siebie zadowolony, po raz pierwszy od dawna. Po części cieszył się, że nie widział reakcji Jenny, a jednak też trochę żałował, że nie mógł zobaczyć potencjalnej radości na jej twarzy.

Tezeusz ostatecznie już nie odezwał się do Jenny ani o Jennie, kręcąc głową sam do siebie - że też jego własny brat musiał wpaść w te sidła...

W tym samym czasie po drugiej stronie Atlantyku Porpentyna rozmawiała z Serafiną Picquery w siedzibie MACUS-y, relacjonując jej to, czego dowiedziała się wraz ze swoim partnetem, Achillesem. Pomieszczenie zebrań, w którym sam Grindelwald znajdował się jeszcze kilka miesięcy wcześniej, wtedy stało się miejscem planów, jak go powstrzymać.

- Mamy podejrzenia, że Grindelwald przebywa obecnie w Brazylii. Nie wiemy jeszcze po co, lecz chcemy tam wyruszyć jak najszybciej - powiedział Achilles.

- Dobrze, macie moją zgodę - powiedziała Picquery. - Tylko działajcie ostrożnie. Nie wiem, czy uda nam się wyjść z twarzą przy kolejnej porażce.

- Oczywiście - Achilles skinął głową. - Nie zawiedziemy.

- Możecie iść - powiedziała Picquery, na co Achilles od razu udał się w strons wyjścia, jednak Porpentyna nie ruszyła się z miejsca.

- Pani prezydent... Miałabym jeszcze jedną prośbę.

- Tak, panno Goldstein?

Porpentyna wzięła głęboki wdech. Ta prośba miała brzmieć na profesjonalną, lecz tak naprawdę była prywatna - Goldstein była jednak gotowa na wszystko, jeśli to mogło uratować jej siostrę.

- W Paryżu spotkałam się z brytyjskimi Aurorami, i chciałabym z nimi współpracować nad sprawą, konkretnie z dwojgiem... Tezeusz Scamander i... - Spojrzała na dłoń, gdzie miała zapisane skomplikwoane dla niej imię. - Jeanette Majewska. Oni również byli na miejscu, gdy...

- Tak, wiem, wiem - przerwała jej Picquery, ktora doskonale już wiedziała, co wydarzyło się w Paryżu.

Prośba Porpentyny była taka, a nie inna, ponieważ wiedziała, że byli to jedyni Aurorzy, którzy dopuściliby do tego wszystkiego Newta, Jacoba i Jennę - nie zapomniała też o tym, że ta cała Majewska uratowała jej życie.

Picquery zastanawiała się dłuższą chwilę, a z jej twarzy nie dało się nic wyczytać.

- Dobrze, jeśli ma to pomóc... I tak wciąż oskarżają nas o ucieczkę Grindelwalda. Jeszcze dziś wyślę wiadomość do brytyjskiego ministerstwa, zobaczymy, co oni o tym sądzą.

Goldstein odetchnęła z ulgą.

- Dziękuję, bardzo dziękuję, pani prezydent - powiedziała Porpentyna, powoli wycofując się z pomieszczenia. - Do widzenia.

Za Tiną ledwo zamknęły się drzwi, a ta westchnęła głęboko. Wyjęła z kieszeni płaszcza swoje wspólne zdjęcie z Queenie, na którego widok uśmiechnęła się smutno.

- Znajdę cię. Wszystko będzie dobrze...

Włożyła zdjęcie z powrotem do płaszcza, a następnie sięgnęła do drugiej kieszeni, gdzie czekał gotowy do wysłania list - zaadresowany do Newta Scamandera.

Wytresuj sobie węża • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz