Chociaż wesele było małe, zabawa wcale taka nie była. Pomimo wcześniejszych złych wydarzeń, nikt nie zdawał się o nich pamiętać; wszystkim uśmiechy nie schodziły z twarzy zarówno dzięki towarzystwu, jak i pysznemu jedzeniu, co Jennę wręcz wzruszyło. Czuła się tam tak, jak powinna czuć się z rodziną: kochana, doceniona, wysłuchana... Po prostu chciana.
Przyjęcie nie było nawet bliskie końca, ale Jenna potrzebowała przerwy. Wstała od stołu i niepostrzeżenie wymknęła się przed piekarnię, a przynajmniej ona myślała, że niepostrzeżenie - Newt od razu to zauważył i po chwili zawahania ruszył za nią, obawiając się, że coś było nie tak.
Poza tym, istniała jeszcze jedna rzecz, którą musiał zrobić tamtej nocy.
Znalazł ją więc na chodniku, pospiesznie okrywającą się płaszczem, bo zrobiło się naprawdę mroźno.
- Wszystko w porządku? - zapytał, powoli zamykając za sobą drzwi, lecz Jenna i tak o mało nie podskoczyła.
- Och, to ty... Tak, tak. - Uśmiechnęła się. - Potrzebowałam tylko trochę świeżego powietrza. Nie wiem, co Jacob przyniósł, ale mocny ten alkohol nawet jak dla mnie.
- Tak, zdecydowanie - przyznał Newt, również czując, że nawet jeden kieliszek był dla niego wystarczający.
- Ale to nieważne. Widziałeś, jacy szczęśliwi są Janet i twój brat? I to nasz sukces, można powiedzieć. - Klasnęła w dłonie, po czym zaśmiała się, ale Newt słyszał, że ten śmiech jest trochę wymuszony, przez co posmutniał.
- Coś cię gryzie - stwierdził, a Jenna spojrzała w dół, unikając jego wzroku. Jej udawany uśmiech zniknął, a ona sama wydała z siebie głośne westchnięcie.
- W sumie tobie mogę powiedzieć. Tak naprawdę... - Wzięła głęboki wdech. - Nie chodzi o alkohol. Potrzebowałam chwili, bo to wszystko, co się dzieje, to jest aż za wiele emocji na moją ślizgońską głowę i serce.
Mimo że Newt był Puchonem, potrafił doskonale ją zrozumieć. Wiedząc, że nie może jej tak po prostu z tym zostawić, złapał ją za rękę, a ona wtedy uniosła głowę.
- Przejdźmy się, w takim razie.
Nie potrzebował jej odpowiedzi. Wystarczyło jedno spojrzenie, by wiedział, że się zgadzała, a więc oboje ruszyli przed siebie, w noc, trzymając się za ręce. Przez dłuższą chwilę szli w ciszy, zwyczajnie ciesząc się swoim towarzystwem, ale Newt czuł, że chciała mu coś jeszcze powiedzieć. Postanowił jednak cierpliwie czekać, aż sama będzie czuła się wystarczająco komfortowo, by się odezwać.
Skręcili w jedną z ulic zupełnie przypadkowo, a tam stanęli jak wryci, bo zaskoczyli się oboje, gdy zobaczyli znajome miejsce.
- Czy to nie Central Park? - zapytał Newt, a Jenna od razu pokiwała głową.
- Wróciliśmy do korzeni... Do Nowego Jorku, gdzie wszystko się zaczęło. - Uśmiechnęła się pod nosem. - A tutaj się chyba tak naprawdę zakochałam.
- Tutaj? - Newt uniósł brwi, odwróciwszy głowę w jej stronę.
- A kto postanowił tak po prostu wykonać tutaj taniec godowy buchorożca? - zapytała, na co w odpowiedzi dostała jego śmiech. - Nie oszukujmy się. Już wtedy mnie miałeś.
Newt zaśmiał się jeszcze głośniej, lecz Jenna przestała podzielać jego rozbawienie, wpatrując się ponownie w park zamiast w niego.
- Newt, aż trochę nie wierzę w to, że jestem zupełnie inną osobą niż ostatni raz, gdy tu byliśmy - wydusiła, a słowa zaczęła wylewać się z niej same, jakby trzymała je w sobie od dawna. - Zrozumiałam, co tak naprawdę jest najważniejsze, wyrwałam się z tego okrutnego świata... Dotarło do mnie, że może ja nigdy nie chciałam być "zła" - zrobiła cudzysłów z palców - tylko chciałam być po prostu kochana, czego rodzice nigdy mi nie dali... A teraz znalazłam wreszcie ten spokój, to moje miejsce na ziemi... Znalazłam kogoś, o kogo nie muszę się bać, że mnie oszuka czy porzuci. Znalazłam ciebie. - Wreszcie ponownie spojrzała mu w oczy. - I taką miłość, jakiej nigdy wcześniej nie było mi dane doświadczyć.
Scamander zobaczył łzy w jej oczach, a dla jego serca to było za wiele. Natychmiast się wzruszył, ale wiedział, że przy niej wcale nie musiał tego ukrywać.
- Newt, ty mnie nie tylko uratowałeś z tych wszystkich dziwnych miejsc... - ciągnęła Jenna, rozpłakując się na dobre. - Ty mnie uratowałeś jako człowieka. I może jestem nienormalna, bo nigdy tego nie chciałam, zawsze mi się wydawało, że to tylko coś, czego chce dla mnie moja matka i strasznie się wzbraniałam... Ale ja już teraz wiem, że mogłabym spędzić z tobą całe życie. I mieć rodzinę i...
Nie dokończyła, bo rozbeczała się jak dziecko, bojąc się, że rozsypie się tu i teraz. Jeszcze nigdy w życiu przed nikim się tak nie uzewnętrzniła, nikomu nie wylała tylu uczuć, szczerych emocji, które nią targały. Kiedy Newt z szoku nie mówił nic przez kilka dobrych chwil, ona przeraziła się, że zdecydowanie za wiele powiedziała.
- Przesadziłam, co? - zapytała z lękiem, a wtedy Newt natychmiast przyciągnął ją do siebie.
- Nigdy nie przesadziłaś - powiedział, a mimo że i jemu głos się załamywał, postanowił wziąć się w garść, dla niej. - Od dawna próbowałem ci powiedzieć, ale ciągle coś nam przeszkadzało, a tyle razy już bałem się, że stracę cię, zanim zdążę ci powiedzieć, że...
- Że? - Jenna odsunęła się z uścisku, by spojrzeć mu w oczy. Serce biło jej tak głośno, że była pewna, że Newt mógł je usłyszeć, ale w tej chwili to ona musiała usłyszeć, co miał jej do powiedzenia.
Newt wziął głęboki wdech. To był pierwszy raz w życiu, gdy to mówił, ale też nigdy wcześniej nie był czegoś tak pewny.
- Że cię kocham. Taką, jaka jesteś. Kochającą zwierzęta - wydusił wreszcie, co zupełnie nim wstrząsnęło. - I nie musisz się nigdy niczego wstydzić. Ja zawsze z tobą będę.
To była kropla, która przelała czarę i wprowadziła Jennę w stan, z którego nie potrafiła się już uspokoić. Łzy w ogromnych ilościach wypływały z jej oczu, zupełnie rujnując jej makijaż, lecz na to nie zważało już żadne z nich. Newt wyciągnął ręce, aby ująć jej twarz, a następnie otarł policzki kciukami.
Przypływ adrenaliny dał mu chęć, by zaryzykować. Skoro i tak już jej powiedział to, czego obawiał się najbardziej, to co miał do stracenia...?
Zbliżył się do niej, a ona od razu wyłapała, co się działo. Złączyli się w pocałunku; słodkim, ciepłym, jak na nich niezwykle namiętnym... I przede wszystkim pełnym miłości. Nie było Nowego Jorku, tamtego mrozu, nawet tamtego wesela, z którego przed chwilą wyszli - zostali tylko oni dwoje, przepełnieni radością oraz uczuciem do siebie nawzajem.
- Ja też cię kocham. - Tylko tyle zdołala wydusić wciąż ocierająca łzy Jenna, gdy od siebie odstąpili, opierając czoło o czoło.
Na te słowa oboje usłyszeli ciche piski. Z ich kieszeni wyjrzały dwa nieśmiałki, te same, które towarzyszyły im przez całą ich przygodę.
- Och, Pickett, nie teraz... - powiedział zrezygnowany Newt, jednak to wszystko okazało się idealnym przełamaniem pełnej emocji atmosfery.
- Was też kochamy - powiedziała Jenna do nieśmiałków, przełknąwszy ślinę. - Zazdrośnicy mali. Przecież bez was by nas nie było.
- W sumie to i racja...
- Oboje wiemy, że na nich nie można się gniewać, Newt - przekonywała Jenna, wciąż jeszcze uspokajając oddech.
- Musimy się chyba przyzwyczaić - przyznał Scamander.
- Z radością. - Jenna zaśmiała się krótko. - I mam nadzieję, że będziemy mieli na to mnóstwo czasu.
- Będziemy mieli. Obiecuję - zadeklarował Newt w odpowiedzi, łapiąc ją ponownie za rękę.
Przepełnieni radością powrócili do piekarni, gdzie przyjęcie ani na moment nie ucichło. Jenna z tego wszystkiego nawet zapomniała, że cała jej twarz umorusana była rozmazanym makijażem, co od razu zauważyła Żaneta.
- Wszystko w porządku? - spytała życzliwie, a Jenna jeszcze raz wymieniła spojrzenia z Newtem, spojrzenia, w których była tylko miłość.
- Nigdy nie było lepiej.
![](https://img.wattpad.com/cover/146877470-288-k650335.jpg)
CZYTASZ
Wytresuj sobie węża • Newt Scamander
Fiksi Penggemar🐍 Jenna Wharflock nie jest w stu procentach sympatyczną osobą z krystalicznie uczciwą przeszłością. Jednak jeśli już komuś pomaga - a jako magizoolog pomaga najczęściej zwierzętom - robi to dobrze. Jako Ślizgonka jest zdeterminowana osiągnąć każdy...