83🐍

2.2K 344 52
                                    

Jenna już kolejny raz tamtego dnia poczuła przeszywający ból w plecach, gdy te uderzyły o twardą, zmarzniętą ziemię pokrytą liścmi. Puściła trzymaną
Żanetę, a następnie podniosła się najszybciej, jak potrafiła, rozglądając się w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu Scamanderów - niestety, ujrzała tylko pusty las.

- Janet, co myśmy zrobiły?! Jak mogłyśmy ich tam zostawić?! - Złapała się za głowę, niemalże się trzęsąc i wcale już nie zwracając uwagi na liście przylepione do jej płaszcza czy włosów.

- Jenna, spokojnie, oni zaraz tu będą, na pewno... - mówiła Żaneta, też wstając, nawet jeśli tak naprawdę siebie też próbowała przekonać, że to była dobra decyzja.

- Jeśli Newtowi się coś...

Jenna nie dokończyła. Wybrzmiał głośny świst, a niecałe dwa metry dalej pojawili się trzymający się za ręce Tezeusz oraz Newt, cali i zdrowi.

- Newt!

W tamtej chwili Jenny nie obchodziło zupełnie, co działo się z pozostałą dwójką. Rzuciła się na Newta w spragnionym uścisku, który natychmiast odwzajemnił z takim entuzjazmem, że nawet lekko ją uniósł.

- Jesteś cały, Merlinie, jesteś cały... - mówiła Jenna tak rozemocjonowanym głosem, jakiego Newt jeszcze u niej nie słyszał, wtulając się w niego mocniej.

- Myślałem, że cię już nie zobaczę - wyszeptał Newt prosto do jej ucha, a łzy nieuchronnie stanęły mu w oczach.

Byli bezpieczni, a ona była w jego ramionach, i tylko to się liczyło - nawet jeśli jeszcze przed chwilą znajdowali się o włos od śmierci.

Jenna odsunęła się nieco jako pierwsza, ocierając policzki, po czym sama ujęła twarz Newta w dłonie.

- Znowu mnie uratowałeś. Dziękuję...

Na te słowa usłyszała nagły pisk sprzeciwu - wtem z kieszni Newta wychylili się Pickett, Jasper i Teddy.

- Och, i wy, oczywiście! - zawołała radośnie. - Pickett, bohaterze! I kiedyś ty mi się wymsknął, Jasper? - Jenna odebrała swojego nieśmiałka z kieszeni Newta, by wsadzić go sobie na ramię.

W tym czasie sam Newt podniósł Teddy'ego i zauważył, że ten miał w swojej kieszonce trzy dodatkowe różdżki.

- Ale z ciebie mądrala - powiedział Newt, wyciągając je, co przykuło uwagę Jenny.

- Teddy... Moja różdżka...! - zawołała uradowana, kiedy Newt oddał jej jej własność. - No za to to ci oddam wszystkie moje kolczyki, mały. - Pogłaskała niuchacza czule, a ten wyglądał na szczerze dumnego z siebie.

- Jego na razie najbardziej interesuje twój naszyjnik. - Newt uśmiechnął się, wskazując głową na wisiorek.

Jenna spojrzała w dół, jakby dopiero sobie przypominając o naszyjniku, który w trakcie tego wszystkiego wypadł zza jej koszuli.

- A tak, srebrny wąż ci się podoba, co? - Zaśmiała się. - Ale jego nie mogę ci niestety dać. Dumbledore mówi, że będę musiała go jeszcze użyć, choć nie wiem jak... W ogóle dziwny ten naszyjnik. Nie mogli mi go tam zdjąć, chociaż próbowali...

- Dumbledore lubi takie... Wyjątkowe prezenty. Krawat Tezeusza też był świstoklikiem.

- A ten stary dziad go sobie ubrał. - Jenna wzdrygnęła się. - Ech, nie mówmy już o tym. To więzienie to był mój największy koszmar. Ciemności, brud, krwiożerczy potwór i przywiązanie do Tezeusza Scamandera jedną liną.

Newt zaśmiał się, po czym nieświadomie poprawił jej włosy, które wtedy były wyjątkowo zmierzwione.

- Już będzie wszystko dobrze.

Wytresuj sobie węża • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz