Brett
- Synku, nie musisz przychodzić tu codziennie. Przecież musisz się jeszcze uczyć. Mam nadzieję, że przeze mnie nie masz żadnych problemów w szkole?
- Oczywiście, że nie. Daje z siebie wszystko co możliwe.- moja mama szeroko się uśmiechnęła, pokazując jaka jest ze mnie dumna. Szkoda, że jest dumna z moich kłamstw. Nigdy nie odważyłem się jej powiedzieć prawdy. Nie mogłem doprowadzić do tego, by zabrać jej choć jeden powód do szczęścia. I tak miała go mało.- Pół godziny później wyszedłem z sali numer dwieście cztery. Gdy szedłem w stronę windy miałem nadzieję, że spotkam Liama tak jak ostatnio, niestety się przeliczyłem. Nawet jeśli ciągle się kłócimy, to za każdym razem gdy go spotykam, pojawia się we mnie nadzieja, że kiedyś mogę być naprawdę szczęśliwy.
***
Tak by uczcić strajk.