Mike
Myślę, że zawiodłem swoich przyjaciół. Wczoraj powinienem pójść z nimi do tej przeklętej kawiarni ale uznałem, że spędzę ten czas z Theo. Gdy dostałem SMS-a od Logana z wyjaśnieniem co się stało w kawiarni, a potem o wypadku Dylana, byłem załamany. Gdybym tam był może udałoby mi się załagodzić sytuację, a tak wszystko się skomplikowało. Nieprzytomny przyjaciele na pewno nie jest dobrą rzeczą, nawet jeśli już kilku takich miałem. Muszę jechać do szpitala ale cholernie się boję. Nawet jeśli wiem, że to nie moja wina, to nadal mam wyrzuty sumienia. Jak ja spojrzę w oczy Thomasowi i reszcie? Nie dam rady.
- Mike? Wszystko okej? Po co ja się pytam przecież widzę, że nie. Chodź tu do mnie.- mój mały kochany Theo usiadł koło mnie i rozłożył ręce do przytulasa. Wtuliłem się w niego jak najmocniej mogłem, a on zaczął przeczesywać moje włosy, co było cholernie przyjemne i uspakajające. Jak dobrze, że mam tego aniołka. Mojego aniołka.
***
Miałam skończyć to opowiadanie jutro ale jednak chyba nie. Najdłużej skończę to do piątku, a potem podam wyniki konkursu.