Alex
Siedzieliśmy razem z Paulem na korytarzu. Thomas nie odezwał się ani słowem odkąd wszedł do tego budynku. Gdy usiadł koło swojej Alfy uznałem, że lepiej będzie jeśli zostawimy ich samych, więc wyprowadziłem mojego chłopaka i usiedliśmy na tych niewygodnych, plastikowych krzesełkach. Znaczy on usiadł, a ja na nim. Siedzieliśmy tu już dobrą godzinę i dziwiłem się dlaczego żadna z pielęgniarek nas nie wyrzuca, w końcu pora odwiedzin na pewno dawno się skończyła. A potem dostrzegam to współczujące spojrzenie, które kierują do Thomasa i już wszystko rozumiem. W końcu jego Alfa jest w śpiączce.
- Chodźmy do domu, nie ma sensu siedzieć tu dłużej. On sobie poradzi.- spojrzałem na Paula i musiałem przyznać mu rację. Siedzimy tylko na korytarzu i tak naprawdę nic nie robimy. Nic tu po nas.
- Ale wrócimy tu gdy zaczną się godziny odwiedzin?- spojrzałem na niego z nadzieję, a on posłał mi swój zniewalający uśmiech i cmokną w usta.
- Oczywiście, że tak truskaweczko.- I jak ja mam go nie kochać?