Scott
Siedziałem na kanapie z stopami w misce z lodem. Nie mam już żadnych ran przez szybką regeneracje ale wciąż trochę bolą. Na szczęście mam tylko poparzone stopy a nie zawał. Co ten debil sobie myślał? Wczoraj przeniosłem go do jego sypialni, przebrałem z brudnych i podartych ubrań, opatrzyłem głębsze rany i chciałem zrobić mu śniadanje, a ten wyskakuje zza drzwi z pistoletem w rękach i mnie straszy. Zero wdzięczności i szacunku.
- Przyniosłem ręcznik.- chłopak usiadł koło mnie i chciał wyjąć moje nogi z miski ale go powstrzymałem.
- Nie dotykaj mnie.- wyciągnąłem nogi i położyłem je na ręcznik. Między nami cały czas panowała ciężka cisza.
- Naprawdę przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Myślałem, że to złodziej.- debil z niego- Odezwij się, proszę.
- Chyba powinienem iść do siebie.- założyłem skarpetki i ruszyłem w stronę wyjścia.
- Co? Nie! Nie wychodź!- zostałem przyciągnięty na kolana chłopaka. Wyrywanie się nic nie dało bo Logan jest o wiele silniejszy.- Nie wypuszczę cię dopóki nie powiesz mi o co jesteś zły.
- Ty się jeszcze pytasz? Naprawdę? Jesteś takim debilem! Jestem zły bo masz broń! Wróciłeś do domu cały zakrwawiony i w poszarpanych ubraniach! Wiesz jak ja się martwiłem?! Myślałem, że umrzesz! Dlaczego to zrobiłeś, co? Myślisz sobie, że kim ty jesteś, co?!- nie wiek kiedy z moich oczu poleciały łzy, a chłopak bardziej mnie do siebie przytulił.
- Ty... ty się o mnie martwiłeś?
- Oczywiście, że tak deklu.- chłopak namiętnie mnie pocałował. Spojrzeliśmy sobie w oczy i już wiedziałem, że się wplątałem w niezłe gówno zwane miłością.