Liam
Siedziałem na parapecie w swoim pokoju. Zmarszczyłem lekko nos na zapach ostrych per fumów. Nigdy nie rozumiałem jak takie zapachy mogą się komuś podobać. Szczególnie gdy jest się wilkiem i ma się wyczulony węch. Od zawsze wiedziałem jednak, że Brett ma słaby gust. Niestety teraz cała moja pościel ma nieprzyjemny, ostry zapach. Czym ja sobie na to zasłużyłem? Westchnąłem cicho kiedy usłyszałem zakręcanie wody w łazience. Zszedłem z parapetu i ruszyłem do kuchni. Dlaczego muszę marnować wodę i jedzenie na tego frajera? Niczym sobie nie zasłużył, no może oprócz pomocą z tymi kolesiami.
- No proszę, proszę. Karzełek robi mi śniadanko jak miło.- spojrzałem na niego przez ramię. Stał w samych bokserkach i opierał się o framugę drzwi, a woda kapała z jego włosów. Chcąc, nie chcąc muszę przyznać, że jest cholernie seksowny.
- Nie przyzwyczajaj się. No i się ubierz.
- Jak mam się ubrać skoro moją koszulkę ktoś sobie pożyczył.- spojrzałem w dół na swój T-shirt. Rzeczywiście należał do chłopaka. Już miałem go ściągnąć ale powstrzymały mnie jego ręce na biodrach.
- Wyglądasz w nim przeuroczo, karzełku.