Jak goście zaczęli przychodzić, zaczęłam stać w drzwiach. Wujek Jack, David, ciocia, dziadek, drugi dziadek i tak dalej, aż w końcu przyszedł wujek Caleb z ciocią. Jasona nie ma.
- Jason będzie za pięć minut.
- Okej...
Pochylił mi się nad uchem.
- Czuć że coś piłaś.
Przewróciłam oczami i się uśmiechnęłam, a on się zaśmiał, całując mnie w czoło. Poszłam do swojego pokoju i wypsikałam się perfumami, a jak usłyszałam dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć i się uśmiechnęłam, ale jak zobaczyłam Jasona, moja mina zrzedła. O ja pierdole. Ma czarne jeansy i białą koszulę, która nie jest zapięta do końca.
- Em... Hej.
- Wpuścisz mnie czy będziemy tak stać?
Zabolało.
- Trochę szacunku.
Dean podszedł, a Jason uniósł brwi.
- Wypierdalaj.
- Nie. Hej Sabine, ja tylko na chwilę żeby podrzucić prezenty.
- To nie bomba?
Uśmiechnęłam się, a on się zaśmiał.
- Wysadzi wasz dom w powietrze.
- Och, no dobra.
- To od Oscara, powiedział że skoro idę to mam Ci dać.
- Ja nic dla niego nie mam...
- To nic. Jest Angel?
- W kuchni, kazali mi przyjmować gości bo oni są zajęci...
- Dobrze wybrali. Zamiast na nią naskakiwać, chyba powinieneś powiedzieć że świetnie wygląda.
Spojrzał na Jasona, a on zmarszczył brwi.
- Kurwa za kogo się uważasz? Chcesz nas zabić i dajesz mi ochrz...
- Dla twojej wiadomości, nie chcę was już zabić. Dzięki Sabine coś zrozumiałem.
- No jasne. Mogę wejść? Jak nie, to mogę sobie pójść.
- Jasne, wejdź...
Westchnęłam, ale Dean go złapał za ramię.
- Przeproś ją.
- Dean, jest okej...
Uśmiechnęłam się i stanęłam między nimi.
- Nawet jeśli masz jej coś za złe, w święta powinieneś powiedzieć że pięknie wygląda i się zamknąć, a nie robić jej wyrzuty.
Jason wszedł do środka, a ja spojrzałam na Dean'a i się uśmiechnęłam.
- Dziękuję... Mam zawołać mamę?
- Nie, jak jest zajęta to przekaż jej że życzę wam wesołych świąt i połóż prezenty pod choinką.
Uśmiechnął się, więc kiwnęłam głową i go przytuliłam. Przez chwilę nic nie zrobił, ale po chwili oddał uścisk i na mnie spojrzał.
- Wesołych świąt Sabine.
- Wzajemnie... I... Przekaż Oscarowi że jemu też życzę wesołych świąt.
- Nie ma problemu.
Uśmiechnął się i poszedł, a ja zamknęłam drzwi i pobiegłam do kuchni.
- Mamo!
- Kochanie proszę nie biegaj...