Następnego dnia usłyszałam walenie w drzwi, więc zeszłam na dół, ale mama mnie uprzedziła.
- To Dean. Idź do Jaxona i Melody i pójdźcie do Caleba. Szybko.
Kiwnęłam głową i pobiegłam na górę a tu jak im powiedziałam, poszliśmy do wujka i westchnęłam przed wejściem, chowając się za Chancem. Spał u mnie, a przecież go nie zostawię w domu.
- O Jezu co ja prowadzę przedszkole?
- Predzej zoo.
Jason tu wszedł i wyjął z lodówki piwo.
- Siema.
Jaxon się zaśmiał, więc Jason przybił z nim piątkę, a Melody lekko przytulił. Spojrzał na mnie i od razu odwrócił wzrok na wujka.
- Ja bym się na twoim miejscu zaczął martwić że się zlecieli.
Zmienił się... Mega się zmienił.
- Synek nie wkurwiaj mnie już pierwszego dnia. Po co przyszliście?
- Nie mam pojęcia. Sabine nam kazała.
Jaxon na mnie spojrzał, a ja kiwnęłam głową.
- Dean przyszedł, jest u nas pod drzwiami i mama powiedziała że mam ich zebrać i tu przyjść.
- Twojego kochasia też?
Jason napił się piwa, a Jaxon się zaśmiał pod nosem. Nic nie powiedziałam i spuściłam wzrok. Nie sądziłam że będzie się tak zachowywał.
- Okej... Jason idź do siebie.
Caleb westchnął.
- Słucham? Ja tu mieszkam, nie oni.
- Mieszkasz w Los Angeles, tak ci przypomnę.
- Mmm, już nie. Jack ma mnie dość i powiedział że mam nie wracać.
- Co?
- No. Witam z powrotem.
Chance mnie objął i westchnął, więc schowałam twarz w jego klatce piersiowej. Ja pierdole... Czuję się okropnie.
- Jak macie zamiar się wypieprzyć to do siebie.
Spojrzałam na wujka i na Jaxona, a po tym poszłam z powrotem do domu. Jaxon mnie nienawidzi, widać to. Jason tym bardziej. Weszłam do domu już zapłakana, przez co tata do mnie podszedł i westchnął.
- Co się stało...?
- Jaxon mnie nienawidzi. Tato...
- No już, dlaczego cię nienawidzi? Zawsze byłaś jego ulubioną siostrzyczką.
Usiadł na kanapie i posiadził mnie sobie na kolanach, a ja pociągnęłam nosem.
- Teraz to Melody.
- Ale... Coś zrobił że tak twierdzisz? Nie uwierzę że cię nienawidzi.
- Mama kazała nam iść do Caleba, a Jason wrócił i... Ja naprawdę rozumiem że jest dla mnie chamski, ale nie rozumiem Jaxona. Jason rzucał mi chamskie uwagi, a Jaxon się z tego śmiał...
- Pogadam z nim, okej?
- Nie... Będą się śmiali że poleciałam do tatusia.
- Jest twoim bratem... Nie może cię tak traktować.
Starł mi łzy i złapał moją dłoń.
- No już, nie daj się. Nawet Jasonowi...
- Zraniłam go.