- Przegrasz to kurwo.
Spojrzałam na Jasona.
- Zobaczymy maluchu.
- Jason!
Parsknął śmiechem i się ustawił po swojej stronie. Nie dam mu wygrać. Jebany cwel. Pora wykorzystać to co dostałam od mamusi. Podciągnęłam legginsy i podwinęłam bluzkę, wkładając jej końce pod stanik. Kuuurwaa debil nie ma szans. Zaczął biec w moją stronę, więc upuściłam gumkę do włosów.
- Nawet nie próbuj!
Uśmiechnęłam się i się schyliłam, a tata parsknął śmiechem.
- O kuurwa! Teraz się odzywają geny matki!
Spojrzałam na Jasona pewna siebie, ale jak zobaczyłam jego wzrok, mina mi troszkę zrzedła. Jest podniecony. I to cholernie. Przejechał po mnie wzrokiem i kiwnął głową, a Jaxon mu zabrał piłkę i pobiegł w stronę ich bramki. Jason dalej się gapi. Zdjął koszulkę i rzucił na bok, więc też to zrobiłam. Mam sportowy stanik, to jest jak top. Zaśmiał się i pokręcił głową, zabierając Jaxonowi piłkę. Zaśmiałam się i oparłam ręce o kolana, przez co ma idealny widok na mój dekolt. Potknął się, przez co się zaśmiałam i zabrałam mu piłkę, od razu biegnąc do ich bramki.
- Dawaj Sabine! Kurwa strzelisz!
Avery wstała, ciągle dopingując, tak samo tata. O mój boże. Zobaczyłam Jaxona, więc mu podałam piłkę i jak podbiegliśmy do ich bramki, podał ją mi i ja kopnęłam tym razem do bramki.
- Tak jest! To moja przyjaciółka!
Avery do mnie podbiegła i mnie przytuliła, przez co się zaśmiałam.
- Masz, napij się.
Dała mi butelkę z wodą i wcisnęła mi ją, więc się napiłam jak ci wszyscy bokserzy.
- Dzięki kochana.
Zaśmiałam się i jak usiadła z powrotem, poczułam jak Jason coś na mnie zakłada.
- Nie rozbieraj się tu.
- A co?
- Kurwa przed chwilą sobie waliłem, a znowu mi stoi.
- Ojj, jak mi przykro...
- Suka.
- Mmm, jasne.
Poszłam na bramkę i tu stanęłam. Jak Jason znowu zaczął biec w moją stronę, zdjęłam bluzkę i się uśmiechnęłam.
- No kurwa mać! Niech ona zejdzie z boiska!
- Nie ma szans.
Tata się zaśmiał, a Jason westchnął i na mnie spojrzał. Podbiegłam do niego, a on się uśmiechnął i mnie do siebie przysunął, przez co spojrzałam na jego usta. O nieee. Nie. Jak już prawie mnie pocałował, odsunął mnie i strzelił do bramki.
- Jason ty dupku! Graj czysto!
- Ty też słońce.
Puścił mi oczko i poszedł, a ja kopnęłam w niego piłką. Wcelowałam w dupę, przez co na mnie spojrzał i się zaśmiał.
- Wcelowałaś w dupę.
- Jak widać.
Zaśmiał się i do mnie podbiegł, od razu mnie podnosząc.
- Co teraz zrobisz, hm?
- Jesteś spocony.
- No coś ty? Wiesz, biegam.