Pov. Jason.
- O co chodzi?
- Kto to był? Kojarzę włosy i zapach.
- Znajoma, nie znasz. Może kiedyś ją u mnie widziałeś.
- Nieważne, dowiedziałem się paru informacji i cię potrzebuję.
- Mów.
Usiadłem na łóżku, a on na krześle i westchnął.
- Dean faktycznie żyje... Nie wiem jakim cudem. Musisz ze mną polecieć do Los Angeles.
- Spoko, na luzie.
- Nikt nie może wiedzieć, jasne? Jaxon też leci. Angel, twój ojciec, nikt.
- Wiesz, że to duże ryzyko? Jak coś nam się stanie...
- Wiem. Ale też wiem że potraficie się bronić i strzelać.
- Kiedy?
- Dwudziesty piąty sierpnia.
Sabine ma koncert trzydziestego pierwszego... Przecież nie będę mógł jej tak zostawić.
- I kiedy wrócimy?
- Jak wszystko załatwimy. Tak z tydzień, lub półtora tygodnia.
- Wiesz, że Sabine ma pierwszy koncert trzydziestego pierwszego?
Rozszerzył oczy i westchnął. Nagroda dla ojca roku pójdzie do niego.
- To lecimy za tydzień.
- Co mam powiedzieć rodzicom?
- Lecisz z Jaxonem. Nic o mnie nie mów.
- Jasne.
- A, i odpierdol się od Sabine.
Uśmiechnął się, a ja się zaśmiałem i założyłem ręce na piersi.
- Nie gadamy.
- I niech tak pozostanie.
Wyszedł stąd, więc po kilku minutach zszedłem na dół. Ojciec tu siedzi.
- Jak z Sabine? Wydaje się szczęśliwa. Znaczy, inaczej jakoś wygląda.
- Była u fryzjera.
Zjadłem winogrono, a on się zaśmiał.
- Wiesz o co mi chodzi. Jesteście razem?
- Nie.
Usiadłem na kanapie, a on na mnie spojrzał.
- Czyli dalej tylko chodzicie do łóżka.
- Kończymy razem z wakacjami.
- To wam nie wyjdzie, zobaczycie. Nie da się spojrzeć na osobę z którą było się bliżej jak na przyjaciela.
- Dalej jesteśmy przyjaciółmi.
- To już dawno nie jest przyjaźń.
- Tatku, nie chcę Ci nic wypominać, ale ty i Angel byliście tacy sami.
- Ona w końcu coś poczuje. Angel była inna, Sabine nie jest dziewczyną która tak łatwo o tobie zapomni.
- Angel dalej o tobie nie zapomniała.
- Jestem jej przyjacielem. Od zawsze byłem. Angel raz przyszła do mnie, a raz do kogoś innego. Sabine taka nie jest, pamiętaj o tym.
- Jasne. Sorry, ale właśnie do niej idę.
- Ostrzegałem.
- Mhm.
Poszedłem do nich i tu wszedłem. Skierowałem się po cichu na górę, a po tym do pokoju Sabine. Już śpi. Zaśmiałem się i zdjąłem koszulkę.