Następnego dnia wieczorem znowu przyszłam do Jasona i się uśmiechnęłam, ale jak zobaczyłam widok za oknem, rozchyliłam usta.
- O mój boże Jay...
- Pięknie, nie?
- Idealnie...
Podeszłam do okna, patrząc na zorzę polarną. O Jezu...
Objął mnie od tyłu, więc oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Nie widziałam nigdy nic piękniejszego...
- Chodź, znam fajną miejscówkę.
- Jesteś tu drugi dzień.
- Jak wczoraj spałaś to zwiedziłem okolicę.
Złapał mnie za rękę i poszedł w jakąś stronę.
- Jay, jestem w skarpetkach.
Podniósł mnie, przez co się zaśmiałam i pocałowałam go w policzek.
- Mój dzielny...
- Mmm... Moja dziewczynka.
- Wiesz, że mogą nas zobaczyć z okna?
- Powiemy że zrobiłem Ci na złość i wyniosłem z pokoju. Mel jest?
- Nie, u jakiegoś niby znajomego.
- Cała ona.
Zaśmiał się, a ja się uśmiechnęłam. Lubię jego śmiech.
- Nie jestem za ciężka?
- Cholernie, ale udaję że to dla mnie nic.
- Jason!
- Żartuję, jesteś leciutka. Cięższe nosiłem.
- Dupek jeszcze wspomina o swoich byłych dziwkach.
- Jesteś najlepsza z nich.
Parsknął, a ja pokręciłam głową.
- Dupek.
- Mmm a jaki zajebisty. Tylko marzysz o jego kutasie.
- Zawsze. Śni mi się.
- Ja wiem. Co no noc, w nocy mówiłaś że jest wielki.
- Co?
- No. "Och, Jay... Jaki on jest wielki. Tak, włóż go głębiej. Och tak".
Zeszłam z niego i go mocno uderzyłam, a on parsknął śmiechem i mnie przytulił.
- Wiesz że cię kocham.
- Cholerny dzban!
- Spójrz.
Zaśmiał się, więc spojrzałam na widok. O mój boże...
- Jay kurwa...
- Mhm... Zajebiście.
Wyjęłam telefon i zrobiłam kilka zdjęć, po chwili wybierając najlepsze i wstawiłam na snapa.